Akcyzą w graty
Wzrosną akcyzy. Rząd chce zniechęcić do sprowadzania starych aut z zagranicy
Kolejne ekipy bały się gniewu kierowców, więc do Polski płynęła i płynie fala starych aut z Zachodu: kilkunastoletnich, bardzo nieekologicznych, ale za to tanich. Do tego takie pojazdy, często bardzo dobrze utrzymywane przez poprzednich właścicieli i jeżdżące dotąd po równych drogach, mogą jeszcze posłużyć przez kilka lat. Do tej pory akcyza na takie samochody była uzależniona od deklarowanej wartości, którą oczywiście każdy starał się zaniżyć.
Wzrośnie akcyza na stare samochody
Teraz rząd PiS planuje wielkie zmiany. Akcyza na stare pojazdy ma radykalnie wzrosnąć, bo nie będzie się już liczyła ich deklarowana wartość, ale rok produkcji oraz norma emisji spalin. Spadnie za to akcyza na samochody kilkuletnie i auta nowe. W ten sposób do Polski ma być sprowadzanych więcej nowszych pojazdów, a tych kilkunastoletnich po prostu nie będzie opłacało się importować. Przy okazji łączne wpływy z akcyzy mają oczywiście wzrosnąć. Tyle ambitne plany resortu finansów, które na pewno natrafią na ogromny opór części społeczeństwa.
Bo przecież kto może pozwolić sobie na dobry, pięcioletni samochód z Niemiec, ten nie będzie sprowadzał z tego kraju auta piętnastoletniego. Na takie decydują się osoby potrzebujące samochodu, ale mające na niego znacznie mniejszy budżet. Należałoby się raczej zastanowić, dlaczego także ci ubożsi robią wszystko, aby mieć w Polsce samochód. Niestety, często dlatego, że inaczej nie mogliby dojeżdżać do pracy, a ich dzieci nie dotarłyby do szkoły.
Polską prowincję zalewają tanie graty, a równocześnie transport zbiorowy jest w wielu regionach szczątkowy. W dużych miastach, także dzięki znacznym inwestycjom z funduszy unijnych, komunikacja publiczna może być alternatywą dla własnego samochodu.
Jednak poza nimi transport zbiorowy to zazwyczaj mieszanina dogorywających połączeń PKS i busów, które jeżdżą w godzinach opłacalnych dla ich właścicieli, a ich jakości nikt nie kontroluje. Czasem jest jeszcze na dokładkę kilka pociągów, ale przecież wiele peryferyjnych linii kolejowych zamknięto. Samorządowcy w gminach i powiatach ten stan rzeczy nie tylko tolerują, ale po cichu się z niego cieszą. Bo skoro nie ma, jak w Niemczech, Szwajcarii, a nawet Czechach, porządnej komunikacji regionalnej, to nie trzeba do niej dopłacać.
Oczywiście rząd ma rację, jeśli stawiając szlaban starom pojazdom, naprawdę chce w ten sposób walczyć o lepszą jakość powietrza w Polsce. Ale równocześnie powinien wreszcie nakazać samorządom zorganizować przyzwoity transport zbiorowy w całym kraju, a nie tylko w dużych miastach. I dać na to pieniądze, choćby pochodzące z nowych stawek akcyzy. Tak żeby wreszcie pojawiła się na polskiej prowincji alternatywa dla posiadania własnego samochodu.