Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

W skali światowej nierówności maleją – wbrew temu, co twierdzi Oxfam

Leeroy / StockSnap.io
Raport Oxfam tak manipuluje danymi, tak by przedstawić drastyczne wnioski, które mają nas poruszyć i wywołać poczucie zawiści.

Jaki wolelibyście świat?

1. Taki, w którym nikt nie chodzi głodny i zmarznięty, każdy ma dostęp do edukacji i służby zdrowia. Ale jest jedna osoba, która posiada więcej niż wszystkie inne razem wzięte?
2. Czy taki, w którym jest wiele biedy, ale brak też bogaczy?

To oczywiście kwestia preferencji.

Coraz mniej żyjących w skrajnym ubóstwie

Ja osobiście wolałbym opcję 1. Bardziej przeszkadza mi bieda niż bogacze. I w kierunku pierwszego scenariusza świat od dłuższego czasu zmierza. Dzięki globalizacji bieda kurczy się w niespotykanym do tej pory tempie. Liczba osób żyjących w skrajnym ubóstwie (poniżej 1,9 dol. dziennie) na świecie spadła po raz pierwszy w historii poniżej 10 proc. A startowaliśmy z poziomu 44 proc. w 1980 roku!

To sukces, którego nie przewidywali najbardziej optymistyczni futurologowie. Wszystko zaś pod reżimem krwiopijnego i straszliwego neoliberalizmu.

To duży problem natury ideologicznej i egzystencjalnej dla lewicy, która tradycyjnie nastawiała się na pomoc ubogim, zaś receptą na tę pomoc miał być socjalizm, a w wersji minimum daleko posunięta redystrybucja. Tymczasem okazało się, że znacznie lepszą metodą pomocy ubogim jest liberalizm. W tym upatrywać można systemowej słabości lewicy w ostatnich dekadach – szczególnie że socjalizm wdrożony nieuchronnie prowadzi właśnie do biedy – czego ostatnim przykładem jest Wenezuela, do niedawna hołubiona przez lewicowców.

Walka z nierównościami skupia się na... bogaczach

Próbą uwolnienia się od przykrego zjawiska jest zmiana punktu zainteresowania z biedy na nierówności. Wygląda jednak na to, że ta nowa narracja słabo się przyjmuje – być może dlatego, że hasła pomocy biednym opierają się na filarze troski, która jest uczuciem szlachetnym i porywającym. Walka z nierównościami skupia się zaś na bogaczach i próbuje żerować na uczuciu zawiści. Ono też potrafi być nośne, ale jest raczej wstydliwe, stąd i mniej porywające.

Budowa narracji równościowej jest widoczna na każdym kroku – obecnie mamy coroczną odsłonę publikacji raportu Oxfam, z którego wynikać ma, że 8 najbogatszych osób ma tyle co cała biedniejsza połowa razem wzięta. Ma nas to napełniać trwogą i przerażeniem. Nie bardzo tylko wiadomo, dlaczego, bo problemów z narracją równościową jest wiele.

Po pierwsze, nie bardzo wiadomo, jaki poziom nierówności jest optymalny. Z grubsza wszyscy zgadzają się, że nie byłoby dobrze, gdyby jedna osoba miała wszystko, reszta zaś nic. Przytłaczająca większość (poza komunistami) uważa przy tym, że perfekcyjna równość też nie jest korzystna. Gdzieś pomiędzy tymi skrajnościami jest punkt optymalny – nikt tylko nie wie, gdzie. Lewica stara się nas przekonać, że obecny poziom jest za wysoki. Nie wskazuje tylko, dlaczego.

Po drugie, wiele zależy od tego, jak nierówności mierzymy. Każda miara jest niedoskonała, jednak lepsze są takie, które biorą pod uwagę wszystkie grupy społeczne niż tylko niektóre. Przykładem takiej miary jest współczynnik Giniego. Gorsze są takie, które zajmują się tylko wąskimi grupami społecznymi.

Dlaczego Oxfam skupia się na 8 najbogatszych?

Porównanie majątku bogatych do biednych należy do takich bardziej ułomnych miar, bo ignoruje cały środek rozkładu, czyli większość ludzi. Pozostaje więc pytanie, dlaczego Oxfam skupia się na 8 najbogatszych, a nie na bardziej kompleksowych miarach? Odpowiedzi jest kilka. Skupiając się na bogaczach, łatwiej wywołać zakładany efekt emocjonalny – czyli zawiść. Chociaż i tu są problemy, bo wiele z tych osób jest postaciami rozpoznawalnymi, lubianymi i podziwianymi.

Do tego wielu z nich ma w zwyczaju przekazywać miliardy na pomoc biednym. Jest także drugi powód: te bardziej kompleksowe miary wskazują, że nierówności na świecie maleją, a nie rosną. Analiza wzrostu dochodów wyraźnie pokazuje, że najbiedniejsze 70 proc. populacji bogaci się szybciej niż najbogatsze 30 proc. (z wyjątkiem najbogatszych 2 proc.). Innymi słowy: biedacy Afryki i Azji doganiają bogate społeczeństwa Zachodu. Konieczna jest zatem taka prezentacja danych, by narracja o rosnących nierównościach nie załamywała się w sposób oczywisty.

Zatem w skali światowej nierówności maleją – wbrew temu, co twierdzi Oxfam. Nie da się jednak ukryć, że są kraje, gdzie one się zwiększają. Dotyczy to sporej części krajów bogatego Zachodu – i to często jest przytaczane przez lewicę jako powód rosnącej radykalizacji i ksenofobii w tych krajach. Jak twierdzi Jacek Żakowski, to przyczyna sukcesu Brexitu, Trumpa, Orbána, Kaczyńskiego, Le Pen itd. itp. W efekcie nierówności mają nas doprowadzić do nacjonalizmów, napięć społecznych, nawet wojny.

Ale i z tym wytłumaczeniem są spore problemy. Po pierwsze, skoro problemem są nierówności, to czemu wybory wygrywa zwykle liberalna gospodarczo prawica, a nie obiecująca redystrybucję lewica? Najlepszym przykładem jest tu Trump, który zapowiada obniżenie podatków dla najbogatszych i tworzy gabinet bogaczy.

W Polsce od lat nierówności nie rosną (a wedle niektórych wskaźników nawet maleją), więc tu też argumentacja z nierówności słabo się sprawdza. Zresztą w Wielkiej Brytanii nierówności również spadają, a i tak społeczeństwo zdecydowało się na Brexit.

Kto jest tu największymi biedakiem?

Lewicy nie pozostaje zatem nic innego, niż epatować elektryzującymi danymi, mając nadzieję na wzbudzenie przyjaznej jej emocji. Nawet jeśli te dane są raczej wątpliwej jakości. Kto jest bowiem największymi biedakiem według Oxfam: dzieci z Afryki subsaharyjskiej? Może uchodźcy z Syrii? Ależ skąd – wedle tej metodologii dużo biedniejsi są absolwenci Harvardu – bowiem w większości nie posiadają aktywów, tylko szkolne długi. I nic to, że w ciągu kilku lat większość z nich z łatwością je spłaci – wedle Oxfam mają się gorzej niż mieszkańcy Aleppo.

Innymi słowy moja córka, kiedy dostaje złotówkę tygodniówki, automatycznie staje się bogatsza niż 2 miliardy ludzi razem wziętych – bowiem dolne decyle majątkowe według Oxfam mają ujemne majątki. To oczywisty absurd, bo trzeba pamiętać, że bardzo wiele osób z długami większymi niż aktywa posiadają znaczący kapitał ludzki (jak zadłużenia absolwenci wyższych uczelni), który w tych wyliczeniach nie jest uwzględniony.

Ale pozwala na twierdzenie, że majątek biedniejszej połowy jest bardzo niski, gdyż to, co posiadają nieco bogatsi w tej grupie, jest pożerane przez długi tych na samym dole rozkładu.

Podsumowując zatem: mimo że najbogatsi szybko się bogacą, to i tak rozwarstwienie na świecie maleje. Raport Oxfam tak manipuluje danymi, by przedstawić drastyczne wnioski, które mają nas poruszyć i wywołać poczucie zawiści. Nie zapominajmy jednak, że żyjemy w czasach gwałtownie spadającego poziomu biedy, mierzonego w dowolny sposób (od dochodu po poziom analfabetyzmu) i niewątpliwie jest to wielki światowy sukces. Sukces liberalizmu.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną