Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Pomelo, witaj!

Pomelo zamiast śliwki węgierki. Jak tropikalne owoce wypierają rodzime

Brooke Lark / StockSnap.io
Dyskonty odzwyczaiły nas od owoców lokalnych. Wkrótce zapomnimy o wiśniach łutówkach i śliwkach węgierkach, jak nie pamiętamy szklanek czy renklodów. Zastąpią je mutanty, takie jak pomelo, już lansowane przez sieci.
Owoc pomelo to sztuczny twór, wymyślony przez człowieka całkiem niedawno, bo dopiero pod koniec XVIII w.Maryna Zaborina/EAST NEWS Owoc pomelo to sztuczny twór, wymyślony przez człowieka całkiem niedawno, bo dopiero pod koniec XVIII w.

Pomelo to odpowiedź Chińczyków na wyzwania globalnego rynku. Wygląda jak żółta dynia w kształcie gruszki. Prof. Augustyn Mika, sadownik, nie jest pewien, czy przypomina bardziej grejpfruta czy może melon. To owoc idealny dla sieci. Duży, dobrze znosi macanki klientów, może leżeć na półce tygodniami. Naszego rynku na razie nie zawojował. Być może z powodu dość wysokiej ceny i niepowalającego smaku. Ale to tylko kwestia czasu, bo smak dla handlu przestał być najważniejszy. Dyskonty trwają w przekonaniu, że konsumenci jedzą oczami.

Darmo szukać w dyskontach polskich śliwek. Smaczne, zielone renklody ulena nie przeżyły transformacji. Podzieliły los zakładów przetwórstwa owocowego, takich jak Tarczyn, które skupowały od sadowników owoce w dużych ilościach. Renklody były idealne do kompotów, ale kto dzisiaj robi kompoty? Świeże też miały smak znakomity, grzeszyły jednak delikatnością. Dla handlu sieciowego zbyt wrażliwe na dotyk klienta. I za tanie. – Kiedy ceny w hurcie spadły do jednej złotówki za kilogram, sadownicy renklody wycięli – stwierdza Piotr Radwan-Pytlewski, właściciel szkółki pod Skierniewicami. U niego można jeszcze kupić tradycyjne odmiany. Ale dziś o renklodę ulenę pytają już tylko działkowcy. Sadowników renkloda nie interesuje.

Polskie śliwki lokalne zostały zastąpione przez mutanty sprowadzane m.in. z RPA. Duże, twarde, odmiany amers, prezydent albo jojo, wszystkie do siebie podobne. Granatowe, z kiepsko odchodzącą pestką, mało smaczne. Zrywane są z drzewa, kiedy jeszcze mają kolor sinozielony. Dzięki temu dobrze znoszą transport. W polskich sklepach dziś po 13 zł za kg, w Biedronce po 10 zł. Wkrótce sieci mogą dojść do wniosku, że konsumenci śliwek nie lubią. Takich? Z pewnością.

Szarka szaleje

Węgierki przetrwały komunę w znakomitej kondycji.

Polityka 27.2017 (3117) z dnia 04.07.2017; Rynek; s. 39
Oryginalny tytuł tekstu: "Pomelo, witaj!"
Reklama