Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Poleciało z wiatrem

Jak się ubezpieczamy od klęsk żywiołowych

Premier Beata Szydło, minister Andrzej Adamczyk (pierwszy z lewej) i wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann (z papierami) podczas spotkania z rodziną z Trzecianowa, której gospodarstwo zostało zniszczone przez nawałnicę. Premier Beata Szydło, minister Andrzej Adamczyk (pierwszy z lewej) i wojewoda wielkopolski Zbigniew Hoffmann (z papierami) podczas spotkania z rodziną z Trzecianowa, której gospodarstwo zostało zniszczone przez nawałnicę. Marek Zakrzewski / PAP
Premier Beata Szydło przegapiła huragan, który zrujnował Bory Tucholskie, za to jego ofiarom obiecała rekordowo wysoką pomoc, nawet 200 tys. zł. Kryteria jej przyznawania wydają się mocno niejasne. Poszkodowani już wkrótce się przekonają, czy obietnice nie służyły tylko zatarciu złego wrażenia, jakie zrobił rząd, nie spiesząc się na miejsce katastrofy.
Jeśli w Rytlu czy okolicznych wsiach nie wszystkie letniskowe domy były ubezpieczone, to teraz ich właściciele będą pluć sobie w brodę.Stanisław Ciok/Polityka Jeśli w Rytlu czy okolicznych wsiach nie wszystkie letniskowe domy były ubezpieczone, to teraz ich właściciele będą pluć sobie w brodę.

Od 1997 r., czyli wielkiej powodzi, która zalała Wrocław i sporą część Dolnego Śląska, kolejni premierzy na miejscach dotkniętych klęskami żywiołowymi stawiali się natychmiast. Obiecując ofiarom pomoc państwa bez zbędnych utrudnień biurokratycznych. Premier Jerzy Buzek w 2001 r. na tereny zalane przez Wisłę poleciał helikopterem. Był ubrany w strażacką kurtkę. Donald Tusk, także na sportowo, meldował się zarówno u ofiar wielkiej powodzi w 2010 r., jak i dwa lata później po gradobiciu w Bisztynku, kiedy słynny hodowca papryki zapytał go „Jak żyć?”. Beacie Szydło przeszkodził długi weekend.

Żaden z oficjeli nie odważył się stwierdzić, jak zrobił to w 1997 r. ówczesny premier Włodzimierz Cimoszewicz, że ofiary powinny się jednak były ubezpieczyć. W tym samym roku SLD przegrał wybory. Za to Bogdan Zdrojewski, wtedy prezydent Wrocławia, którego zapamiętano jako sprawnego szefa akcji przeciwpowodziowej, w wyborach do Senatu otrzymał aż 240 tys. głosów. Od tamtej pory politycy już wiedzą, że najlepszą polisą ubezpieczeniową dla rządzących jest pomoc, także finansowa, dla poszkodowanych. Również tych, którzy się nie ubezpieczyli.

A przecież po wielkiej powodzi we Wrocławiu liczba ubezpieczonych nieporównanie wzrosła, ubezpieczamy się chętniej. Wtedy, według bardzo orientacyjnych szacunków Polskiej Izby Ubezpieczeń, polisy chroniące od finansowych skutków klęsk żywiołowych miało nie więcej niż 30 proc. gospodarstw. Obecnie aż 91 proc. rolników wykupiło ubezpieczenia obowiązkowe, chroniące ich zabudowania. Właściciele domów jednorodzinnych takiego obowiązku nie mają, więc wielu ciągle liczy na szczęście, dorobek życia ubezpieczyło zaledwie 60 proc. Jeszcze bardziej beztroscy są właściciele budynków wielorodzinnych, polisy ma zaledwie 40 proc.

Tymczasem klimat się zmienia.

Polityka 36.2017 (3126) z dnia 05.09.2017; Rynek; s. 42
Oryginalny tytuł tekstu: "Poleciało z wiatrem"
Reklama