Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Za nierówności nasze i wasze

Co wynikało z „Kapitału w XXI wieku” Piketty'ego

Happening aktywistów podczas szczytu państw G20 w australijskim Brisbane. Napis na tablicy: Uwaga! Rosnące nierówności. Happening aktywistów podczas szczytu państw G20 w australijskim Brisbane. Napis na tablicy: Uwaga! Rosnące nierówności. Daniel Munoz / Getty Images
Cztery lata temu Thomas Piketty pokazał, jak rozmawiać o dochodach w XXI w. Na razie jednak na rozmawianiu się skończyło. Na razie.
Thomas Piketty ze swoją książką.Metin Pala/Anadolu Agency/Getty Images Thomas Piketty ze swoją książką.

Trzy miliony sprzedanych egzemplarzy robi wrażenie. Zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy grubej książki pełnej ekonomicznych wykresów. Ale „Kapitał w XXI wieku”, po raz pierwszy opublikowany w 2013 r., miał jedną niepodważalną zaletę, która otworzyła mu drogę na listę bestsellerów. Czterdziestoparoletni profesor ekonomii z Paryża opowiedział tu coś, co inni tylko przeczuwali albo mieli gdzieś na końcu języka, ale jakoś nie potrafili wyrazić. A Piketty potrafił. Pokazał, że nierówności ekonomiczne we współczesnym rozwiniętym świecie rosną. I to szybko. A jeśli nic z tym nie zrobimy, to czeka nas seria politycznych i społecznych tąpnięć. Jakiś nowy kataklizm na miarę 1789 albo 1917 r.

Oczywiście autor „Kapitału w XXI wieku” prócz aplauzu zebrał za swoje wystąpienie również wiele ciosów. Nierzadko celnych. Jedni szydzili, że cała ta pikettomania jest przemijającą intelektualną modą. Ktoś wyliczył nawet (na podstawie danych z Kindle’a), że czytelnicy docierają co najwyżej do 26. strony całego dzieła. Co oznacza pewnie, że się tylko na Piketty’ego snobują. Inni krzywili się z kolei na chropowaty angielski i brak poczucia humoru u Francuza. Albo na to, że podczas występów publicznych wypada zazwyczaj drętwo.

PIKETTY zbawiciel?

Pojawiły się także zarzuty natury merytorycznej. Wskazywano, że Piketty „przyczernia” rzeczywistość, bo nie dostrzega zmniejszania się nierówności dochodowych w skali całego świata. Albo że, psiocząc na rosnący w siłę „kapitał”, ma na myśli raczej „majątek”, który opiera się przecież na niezwykle chwiejnych cenach nieruchomości. I one – owszem – akurat teraz są wysokie, ale niewykluczone, że nie potrwa to wiecznie. Tych zarzutów było oczywiście więcej.

Polityka 47.2017 (3137) z dnia 21.11.2017; Rynek; s. 44
Oryginalny tytuł tekstu: "Za nierówności nasze i wasze"
Reklama