Parlament Europejski przyjął ogromną większością głosów przepisy mające zakończyć tzw. geoblokowanie. Powinny one wejść w życie jeszcze w tym roku. Idea jest szlachetna i pomóc może wszystkim robiącym zakupy w zagranicznych sklepach internetowych. Na razie często się zdarza, że albo nie chcą one w ogóle sprzedawać produktów obywatelom części państw unijnych, albo też zawyżają ceny. Nierzadko przekierowują na inną wersję strony, gdy zorientują się, skąd jest klient. A tam warunki okazują się mniej korzystne. Tego wszystkiego nie będzie już wolno robić.
Zakaz geoblokowania – komu ułatwi życie?
Skorzystać mogą na tym zwłaszcza obywatele nowych państw członkowskich, bo to wobec nas takich barier było dotąd szczególnie dużo. Różnice w cenach nie znikną choćby dlatego, że w krajach unijnych obowiązują różne stawki podatku VAT na te same produkty. Jednak nie będzie wolno już stosować wyjątkowo karygodnych praktyk dzielących unijnych obywateli na lepszych i gorszych. Celowały w tym na przykład parki rozrywki – różnicujące na swoich stronach ceny w zależności od kraju pochodzenia klientów.
Jakie pułapki czekają na kupujących w internecie?
Nie znaczy to jednak wcale, że wszelkie wewnątrzunijne bariery w zakupach internetowych znikną. Zakaz dyskryminowania nie jest bowiem równoznaczny z brakiem jakichkolwiek ograniczeń. Sklepy nie będą musiały na przykład oferować wysyłki do każdego kraju unijnego. Kto zatem mimo wszystko kupi produkt w takim sklepie, będzie musiał osobno – w innej firmie – zorganizować sobie dostawę.