Światowy Kongres Komórkowy w Barcelonie to miejsce prezentowania odważnych i często kontrowersyjnych prognoz. W tym roku coraz więcej firm zachwala sprzęty, dzięki którym łatwiej będzie leczyć choroby i kontrolować stan zdrowia. Sprzęty niewiele większe od komórki pozwalają na przykład mierzyć ciśnienie krwi równie dokładnie jak tradycyjne aparaty. Hasłem już nawet nie przyszłości, a teraźniejszości jest telemedycyna, czyli urządzenia połączone z internetem, zbierające informacje o stanie zdrowia i przesyłające je do lekarza czy szpitala. A co będzie jutro?
Inteligentne implanty i roboty-chirurdzy
Jeśli wierzyć ekspertom, czeka nas ekspansja robotów-chirurgów, najpierw pomagających lekarzom podczas operacji, a potem ich całkowicie zastępujących. Życie mają ratować inteligentne implanty, zawierające leki, które będą uwalniane na przykład w momencie udaru albo zawału serca.
Takie implanty, wszczepiane osobom z dużym ryzykiem właśnie udaru czy zawału, mogą im uratować życie, bo zadziałają bardzo szybko, jeszcze przed przyjazdem pogotowia ratunkowego. A w takich przypadkach liczy się przecież każda minuta.
Osobisty indeks stanu zdrowia kontra solidarność
Jednak niektóre prognozy mogą budzić raczej obawy niż nadzieje. Skoro zbieranych będzie coraz więcej informacji o naszym stanie zdrowia, sporo firm spróbuje je wykorzystać do swoich celów, nie zawsze zbyt szczytnych. Niektórzy już ostrzegają, że wkrótce każdy z nas będzie miał swój osobisty indeks stanu zdrowia – na wzór wskaźnika wiarygodności kredytowej.
To świetna wiadomość dla wszystkich ubezpieczycieli, którzy w ten sposób mogą różnicować wysokość składek. Zdecydowanie mniej zadowoleni będą chorzy, zwłaszcza ci z dolegliwościami wrodzonymi czy przewlekłymi. Indeks stanu zdrowia może łatwo zniszczyć całą zasadę solidarności, na której oparta jest publiczna służba zdrowia. Ci z dobrym wynikiem zażądają niższych składek. A ci z gorszym indeksem będą walczyć, aby wszystkich traktowano równo.
Czytaj także: Doktor za monitorem
Będziemy sprzedawać dane na temat naszego zdrowia?
Być może jednak będzie inaczej. Niektórzy przewidują, że sami chętnie zaczniemy sprzedawać zbierane przez różne urządzenia informacje o naszym zdrowiu. A firmy produkujące przykładowo leki chętnie będą je kupować, aby wzbogacać swoje bazy danych i doskonalić medykamenty.
Dzisiaj na pewno wiele osób miałoby wątpliwości, gdyby ktoś zaoferował im wynagrodzenie za stały wgląd w wyniki ich badań. Ale te wątpliwości mogą szybko zniknąć. W końcu cała idea prywatności za sprawą cyfrowej rewolucji została przewartościowana. Skoro płacimy swoimi danymi Facebookowi, Google i innym gigantom, to dlaczego nie pójść krok dalej i nie ujawnić całej prawdy o sobie? Jest tylko jeden potencjalny kłopot – jeśli chętnych będzie całkiem sporo, zapłata za wyzbycie się resztek prywatności nie okaże się zbyt wysoka.