Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Gorzko o czekoladzie

Gdy zabraknie kakao

Saf-Cacao, fabryka kakao w San Pedro, głównym porcie wysyłkowym w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Saf-Cacao, fabryka kakao w San Pedro, głównym porcie wysyłkowym w Wybrzeżu Kości Słoniowej. Luc Gnago/Reuters / Forum
Łasuchy wszystkich krajów, łączcie się! Chrońcie klimat, bo od tego zależy istnienie waszej ukochanej czekolady. Jeśli jej zabraknie, życie straci smak.
„Theobroma cacao”, czyli kakaowiec właściwy.Hiobson/Wikipedia „Theobroma cacao”, czyli kakaowiec właściwy.

Kakaowiec właściwy, theobroma cacao, drzewo z rodziny ślazowatych. Botaniczną nazwę można przetłumaczyć jako „pokarm bogów kakao”. Widać, że Karol Linneusz, twórca systematyki gatunków, nie był obojętny na kakaowe rozkosze. Podobnie jak miliardy ludzi na świecie, którzy dziś nie wyobrażają sobie życia bez czekoladek, batonów czy filiżanki kakao z ciastem murzynkiem.

Wszystko to zawdzięczamy niepozornym drzewkom rosnącym w tropikach. Ich owoce przypominające kształtem piłkę rugby, z której spuszczono powietrze, w mięsistym wnętrzu kryją nasiona. I to właśnie one są źródłem rozkoszy bogów. Wcześniej muszą jednak przejść długą drogę, w której trakcie są fermentowane, suszone, prażone, mielone, tłoczone, rozdzielane na tłuszcz, czyli zamieniane w masło kakaowe i suche kakao. A potem jeszcze przechodzą cały proces produkcyjny w fabryce czekolady.

Apetyt świata na czekoladę rośnie w szybkim tempie. Do grupy największych czekoholików, takich jak Szwajcarzy (9 kg na głowę rocznie), Niemcy (8,4 kg), Brytyjczycy (7,3 kg) czy Rosjanie (6,8 kg), dołączają kolejne nacje, także te najliczniejsze – obywatele Chin, Indii, Bliskiego Wschodu. Rocznie świat zjada blisko 8 mln ton wyrobów czekoladowych o wartości ponad 100 mld dol. Polacy także nie próżnują – 5 kg na osobę daje nam miejsce w czołówce. A konsumpcja szybko rośnie. Jak podaje GUS, w 2016 r. sprzedaż kakao, czekolady i pozostałych wyrobów cukierniczych wzrosła o 12,3 proc. w porównaniu do poprzedniego roku.

Czekoladzie mało kto jest w stanie się oprzeć, nawet ci, którzy preferują zdrowe żywienie. Zawiera cenne flawonidy i magnez, ma działanie przeciwnowotworowe, poprawia krążenie. Niektórzy badacze udowadniają nawet, że istnieje zależność między skłonnością poszczególnych nacji do czekolady a liczbą laureatów Nagrody Nobla.

Kakao lepsze niż koka

Kakao stało się surowcem strategicznym niczym ropa naftowa albo zboże. Problem jest tylko taki, że o ile ropę wydobywa się w różnych rejonach, a zboża uprawia niemal wszędzie, o tyle kakaowce rosną jedynie w wąskim pasie ciągnącym się w pobliżu równika od Ameryki Południowej, przez Afrykę, po dalekowschodnią Azję. To rośliny o szczególnych wymaganiach dotyczących temperatury, wilgotności i gleby.

Na dodatek są bardzo wrażliwe na zmiany klimatyczne. Dlatego jeśli nie uda się powstrzymać globalnego ocieplenia, kakaowcom grozi zagłada – ostrzegli niedawno naukowcy. Wystarczy średni wzrost temperatury o 2,1 st. C, a w ciągu najbliższych dwóch, trzech dekad pożegnamy się z czekoladą.

A klimat się zmienia, co Afryka odczuwa w sposób szczególny. Coraz dotkliwsze są susze, a brak wystarczającej wilgoci jest zabójczy dla drzewek theobroma cacao. Kraje Afryki Zachodniej to największe kakaowe zagłębie świata. Samo tylko Wybrzeże Kości Słoniowej zapewnia 30 proc. dostaw. A po sąsiedzku są inni wielcy producenci – Ghana, Kamerun, Nigeria. W sumie rocznie produkowane jest na świecie ok. 4 mln ton ziarna kakaowego w ponad 30 krajach.

Jak na ironię losu właśnie uprawa kakaowców jest jedną z przyczyn zmian klimatu. Rosnący popyt na kakao sprawia, że coraz większe połacie lasów deszczowych idą pod topór. A lasy deszczowe są stabilizatorem globalnego klimatu. Kraje kakaowego pasa to biedny i niespokojny rejon świata. Rolnictwo jest tam głównym źródłem dochodów. Niska kultura rolna, mała wydajność i wyjaławianie gleby sprawiają, że nieustannie potrzebne są nowe tereny pod uprawy. Nie tylko zresztą kakaowców, ale także kawowców, palm oleistych czy drzew kauczukowych, bo światowy popyt szybko rośnie.

Szacuje się, że za 70 proc. nielegalnej wycinki lasów na terenie Wybrzeża Kości Słoniowej odpowiadają plantatorzy kakaowców. Już 12 proc. powierzchni plantacji jest na terenach parków narodowych. Cierpią na tym zwierzęta, zwłaszcza małpy naczelne, które tracą swe siedliska. Podobna sytuacja jest po drugiej stronie Atlantyku, na obszarze Puszczy Amazońskiej, która także jest wycinana i wypalana pod plantacje. Tylko dzięki temu Peru mogło kilkukrotnie zwiększyć produkcję. Państwo wspiera tamtejszych rolników, bo uważa, że lepiej, by uprawiali kakao niż kokę.

Ostrzeżenia o nadchodzącym kakaowym kryzysie pojawiają się już od kilku lat, w rytm konferencji organizowanych przez Międzynarodową Organizację Kakao (ICCO). Spotykają się na nich naukowcy, handlowcy, przedstawiciele krajów pasa kakaowego i wielkich koncernów spożywczych, dla których dostęp do surowca jest podstawą egzystencji.

Czekoladowi niewolnicy

Ocieplenie klimatu nie jest jedynym powodem troski. Kakaowce coraz częściej padają ofiarą chorób, które powodują, że trzeba wycinać i wypalać całe plantacje. Nowo zasadzone drzewa zaczynają owocować dopiero po pięciu latach. Plantatorów często nie stać na odtwarzanie plantacji, bo większość stanowią drobni rolnicy uprawiający niewielkie poletka i zarabiający grosze. Przerzucają się na łatwiejsze w uprawie maniok albo banany. W Afryce Zachodniej dzienny dochód rolnika żyjącego z kakao to mniej niż dolar.

Uprawa kakaowców jest bardzo pracochłonna. Brakuje rąk do pracy, więc zatrudniane są dzieci. W kakaowym regionie Afryki Zachodniej funkcjonuje czarny rynek niewolników. Dzieci są sprzedawane przez rodziców do ciężkiej pracy na plantacjach. Na terenach Wybrzeża Kości Słoniowej i Ghany, czyli dwóch największych producentów kakao, pracuje 2,3 mln nieletnich – alarmuje Slave Free Chocolate, koalicja walki z wykorzystywaniem pracy dzieci przez przemysł kakaowy.

To spory problem nie tylko dla krajów producentów kakao, ale także wielkich koncernów czekoladowych. Większość jest ostro krytykowana przez organizacje ekologiczne i obrońców praw człowieka, że ich słodkie zyski pochodzą z niewolniczej pracy oraz wycinki lasów i niszczenia klimatu. Są nawet obliczenia, ile CO2 trafia do atmosfery za sprawą tabliczki czekolady wyprodukowanej z kakao uprawianego na terenie wykarczowanego lasu deszczowego. Najbardziej emisyjna okazuje się ciemna czekolada, z najwyższą zawartością kakao. Wyprodukowanie tabliczki dostarcza do atmosfery tyle dwutlenku węgla, ile przejazd samochodem jednej osoby na odcinku ponad 7 km.

Organizacje konsumenckie w wielu krajach wzywają, by kupować kakao i czekoladę oznaczone znakiem „Fair Trade”, czyli sprawiedliwego handlu. To produkty droższe, ale z certyfikatem dającym gwarancję, że powstały z zachowaniem zasad zrównoważonego ekologicznie i społecznie rozwoju. Dostawcy surowców otrzymali wynagrodzenie zapewniające im środki na utrzymanie, do pracy nie wykorzystywali dzieci, a kobiety zarabiały tyle, ile mężczyźni. Na razie kakao Fair Trade to tylko 0,5 proc. globalnego rynku, ale ten udział bardzo szybko rośnie.

Wielkie koncerny cukiernicze mają spory problem wizerunkowy w czasach, gdy karierę robi społeczna odpowiedzialność biznesu, a każda firma zdobywa serca klientów, chwaląc się, jak bardzo troszczy się o środowisko i prawa człowieka. Przykładem koncern Nestlé, który znalazł się w ogniu krytyki za to, że kupuje kakao z plantacji, na których pracują dzieci. Tymczasem Nestlé już dawno temu w ramach społecznej odpowiedzialności biznesu zobowiązał się, że dopilnuje, by w łańcuchu dostaw nie pojawiło się nic, co powstało z wykorzystaniem pracy dzieci.

Firma tłumaczyła się, że kupuje kakao od pośredników z Wybrzeża Kości Słoniowej i nie ma wglądu w to, co się dzieje na plantacjach. Informuje wprawdzie o swoich zasadach dotyczących zrównoważonego rozwoju, prowadziła też szkolenia, ale nie bardzo jej to wyszło, bo – jak wyjaśniono – „rolnicy nie byli zainteresowani albo nie mieli czasu”. Sprawa dotyczy nie tylko wizerunku firmy, ale konkretnych interesów. W USA w 2001 r. został wprowadzony „protokół Harkin-Engel”, którego celem była eliminacja produktów kakaowych i czekoladowych powstałych z wykorzystaniem „dziecięcych niewolników”. Nestlé jest jednym z sygnatariuszy tego protokołu.

Koncern Cargill, światowy gigant handlu produktami rolnymi (znany dobrze polskim rolnikom), jest jednym z największych odbiorców ziarna kakaowego. Współpracuje ze 145 tys. plantatorów i zobowiązał się, że kakao oraz półprodukty czekoladowe, w które zaopatruje producentów słodyczy, będą powstawały w sposób zrównoważony. W tym celu firma promuje wiejskie grupy producenckie, wspiera edukację dzieci i uruchomiła program mikropożyczek na rozwój własnego biznesu. „Wykorzystując technologię GPS, firma Cargill przeprowadziła ocenę 2,3 mln ha lasów, aby zidentyfikować utratę pokrywy drzew w ramach globalnych wysiłków zmierzających do wyeliminowania wylesiania w łańcuchach dostaw rolniczych do 2030 r.” – deklaruje spółka. Jednocześnie zapewnia, że za pomocą najnowszych technologii będzie też śledzić los każdego worka kakao.

Bliski czeko-geddon?

Perspektywa wiszącej nad światem kakaowej zagłady, zwanej już czeko-geddonem, sprawiła, że Międzynarodowa Organizacja Kakao zaczęła uspokajać. Utrzymuje, że na razie nie ma powodów do paniki. Ubiegłoroczne zbiory były udane, więc na rynku jest nawet nadwyżka ziarna. W ciągu kilku najbliższych lat kakao nie zabraknie. ICCO boi się, by nie doszło do destabilizacji rynku. Jednak eksperci przewidują, że cena ziarna będzie rosła, bo zwiastuny, na razie jeszcze nie czeko-geddonu, ale deficytu, już widać. Czekolada będzie drożeć. Firma KPMG w analizie rynkowej sugerowała producentom słodyczy poszukiwania sposobów na obniżanie zawartości czekolady i kakao w wyrobach, żeby ograniczyć koszty produkcji.

Oni sami z kolei liczą, że jeśli naukowcom nie uda się zmodyfikować genetycznie drzew kakaowych, to przynajmniej da się je czymś zastąpić. Szczególne nadzieje wiązane są z dżakfrutem, owocem rosnącego w Azji i Afryce drzewa bochenkowego. Okazuje się, że jego nasiona zawierają wiele tych samych związków aromatycznych i po przetworzeniu mogą zastąpić ziarna kakaowca. Są podobne w smaku. Tylko czy to, co z nich powstanie, będzie jeszcze czekoladą, czy raczej „wyrobem czekoladopodobnym”? Starsi Polacy dobrze wiedzą, na czym polega różnica.

Polityka 14.2018 (3155) z dnia 03.04.2018; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Gorzko o czekoladzie"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną