Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Prezent last minute

Kto straci, a kto zyska na wolnym 12 listopada

12 listopada będzie dniem pełnym absurdów. 12 listopada będzie dniem pełnym absurdów. Lars Plougmann / Flickr CC by 2.0
12 listopada będzie dniem pełnym absurdów – rodem z Monty Pythona. Najwięcej stracą pracodawcy, którzy podobno mieli zyskać na „dobrej zmianie”.

Przed każdym długim weekendem ekonomiści lubią wyliczać, ile będzie on kosztował polską gospodarkę. Mówiąc inaczej, ile produktu krajowego brutto nie wytworzymy, a moglibyśmy. Jednak takie rachunki są raczej zabawą niż poważną statystyką – bogactwo narodów niespecjalnie zależy od tego, ile mają wolnych dni od pracy.

Świąteczny 12 listopada nie byłby dla naszej gospodarki specjalnym problemem (skoro 11 listopada wypada w tym roku w niedzielę), gdyby tylko politycy stosowną ustawę uchwalili z odpowiednim wyprzedzeniem. Tak jak zrobili to Niemcy obchodzący w ubiegłym roku uroczyście Dzień Reformacji. Zazwyczaj będący dniem wolnym od pracy tylko w landach tradycyjnie protestanckich (i to też z wyjątkami), był w 2017 r. świętem na obszarze całej Republiki Federalnej.

Czytaj także: 12 listopada, czyli święto chaosu

12 listopada – kłopot dla służby zdrowia i kolei

A u nas PiS postanowił zrobić prezent w ostatniej chwili, w ramach kampanii przed drugą turą wyborów samorządowych. Chyba każdy wie, że takie upominki są najgorsze, bo nieprzemyślane i nietrafione.

Mamy zatem dzień wolny, za który niektórzy sporo zapłacą. Np. ci, którzy tego dnia nie będą mieli rozpraw w sądach albo nie załatwią urzędowych spraw, chociaż zostały im wyznaczone stosowne terminy. Chaos zapanuje w służbie zdrowia, która będzie pracować i świętować jednocześnie. Nikt nie wie, jak to naprawdę ma wyglądać. Stracą przewoźnicy kolejowi, bo pociągi pojadą jak w dzień powszedni, a pasażerów będzie znacznie mniej. Jednak rozkładów jazdy zmienić się już nie da.

Reklama