Premier Mateusz Morawiecki znów zabłysnął kwiecistym porównaniem. Otóż – jego zdaniem – porównywanie OFE z Pracowniczymi Planami Kapitałowymi jest tym samym, co porównanie Pawła Borysa, szefa Polskiego Funduszu Rozwoju, ze znanym aktorem Borysem Szycem. Metafora może i kwiecista, ale niezbyt mądra, bo – niestety – OFE z PPK ma wiele wspólnego. I wiele wskazuje, że ten obecny, prywatny, dobrowolny program oszczędzania na emeryturę skończy się podobną kompromitacją. I to mimo że dodatkowe oszczędzanie jak najbardziej jest konieczne.
Czytaj więcej: Cztery filary niewiary. Jak Polacy mają zaufać państwu i oszczędzać w PPK?
Symulacja nazbyt optymistyczna, wybór funduszu – pozorny
PFR, żeby zachęcić nas do PPK, przygotowało symulację, która ma nas przekonać, że będzie to dla przyszłych emerytów interes życia. Wyniki symulacji zależą od przyjętych założeń, a te okazały się nad wyraz optymistyczne, gwarantujące spore zyski. Lepiej byłoby trzymać się ziemi i podobną symulację zrobić niejako od tyłu, czyli biorąc pod uwagę wskaźniki, które już zostały osiągnięte. Stały się faktem, a nie pobożnymi życzeniami. A więc załóżmy, że PPK działają już od trzech lat. I policzmy, ile by przyszli emeryci na nich zarobili.
Otóż przyszli emeryci mogą sobie wprawdzie wybrać fundusz, który będzie – w ramach PPK – pomnażał ich pieniądze, ale konkurencja między funduszami będzie pozorna. Wszystkie one bowiem mają za nasze pieniądze kupować akcje przedsiębiorstw z tzw. WIG20. Czyli z grona największych firm notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych. Tak się składa, że ponad 70 proc. tych przedsiębiorstw to spółki kontrolowane przez państwo. I przez ostatnie trzy lata ich wycena giełdowa poważnie spadła, czyli warte są mniej niż przed trzema laty.
Czytaj także: Ustawa o PPK podpisana. Godniej nie będzie
Inwestycje w spółki państwowe to raczej nie interes życia
Gdyby więc PPK ruszyły przed trzema laty, ich uczestnicy mogliby dzisiaj policzyć, ile stracili. Być może po kolejnych trzech latach firmy te odzyskają swoją wartość, ale wydaje się to mocno wątpliwe. Dla kierujących nimi menedżerów z nadania partyjnego liczą się nie tyle wyniki spółek i dbałość o przyszły rozwój firm, ile wykonywanie dyspozycji politycznych. A więc ratowanie kopalń, jeśli władza uzna, że politycznie jest to niezbędne. A więc podnoszenie cen prądu, aby za chwilę je zamrażać. A więc budowa elektrowni węglowych, choć prąd z węgla będzie coraz droższy. W takie właśnie przedsięwzięcia „inwestowane” mają być pieniądze przyszłych emerytów. O racjonalności ekonomicznej tych inwestycji raczej trudno mówić. Tym bardziej o interesie życia.
Po co obrażać Borysa Szyca?
Dlatego uważam, że PPK skończą się podobną kompromitacją co OFE, a mieszanie do tego nazwiska znanego, świetnego aktora jest dla niego krzywdzące. Zrozumiałe staje się natomiast przesunięcie startu planów kapitałowych w taki sposób, abyśmy te zyski – a raczej straty – mogli zacząć liczyć dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych.