Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Rynek

Polski pasztet po kantońsku w sosie amerykańskim

Polska w aferze Huawei, czyli dlaczego się ośmieszyliśmy

Siedziba Huawei w Warszawie Siedziba Huawei w Warszawie Jaap Arriens / Forum
Zatrzymanie dyrektora Huawei przez ABW może być traktowane jako sensacyjne tylko z jednego powodu. Pokazuje, że w gotowości do służenia Amerykanom osiągnęliśmy właśnie pozycję światowego prymusa.

W nagrodę staliśmy się mięsem armatnim w nie swojej wojnie. Ale być może należałoby zacząć, w dobrej wierze, od pochwał. Wszak ręce same składają się do oklasków. Oto polskie służby aresztowały – i sukces ten rozgłosiły (sic!) – chińskiego szpiega o wysokiej pozycji w jednej z wiodących firm technologicznych Państwa Środka. Nie udała się ta sztuka ani Niemcom, ani Francuzom, ani Brytyjczykom, ani innym europejskim potęgom, które zapewne przyciągają chińskich szpionów silniej i w większej liczbie niż „węglowe mocarstwo” z kresów wschodnich UE, zgłaszające rocznie mniej patentów niż jedna pekińska uczelnia. Czyżby zatem decyzje obecnych władz o czystkach osobowych w służbach wywiadowczych i zastępowaniu doświadczonych ekspertów partyjnymi lojalistami – na pierwszy rzut oka skandal niekompetencji, jeśli nie dywersja – miały jakiś głębszy sens?

A może raczej należałoby zadać pytanie, dlaczego ani Niemcy, ani Francuzi, ani Brytyjczycy nie zdecydowali się na czołową konfrontację z Chinami, by udowodnić coś, co od dawna jest dla wszystkich oczywiste? Czy aby znów, wywijając szabelką i wystawiając tyłek do bicia za nic, nie wyszliśmy przed światem na kompletnych frajerów?

Czytaj także: Afera Huawei uderzy w porozumienie między Pekinem i Waszyngtonem

Dlaczego atakuje się tylko Huawei? Co z innymi chińskimi firmami?

Czy Chiny szpiegują? Niewątpliwie. Dziś przecież wszyscy szpiegują wszystkich. Oczywiste jest i to, że w dobie internetu oraz mediów społecznościowych służby specjalne szczególnie chętnie korzystają z usług gigantów technologicznych przetwarzających astronomiczne ilości naszych prywatnych danych. Od czasów rewelacji ujawnionych przez Snowdena już nawet nie przypuszczamy, ale wręcz mamy pewność, że jesteśmy inwigilowani nieustannie, przy wykorzystaniu najróżniejszych narzędzi, nawet przez państwa sojusznicze. Microsoft, Google, Facebook – która z tych firm ma czyste ręce?

W przypadku Chin układ zależności jest jeszcze bardziej oczywisty. Po zmianie kursu na rynkowy państwo zachowało przecież pozycję hegemona. Cały przemysł – tak jak każda inna aktywność – podlega nadzorowi władz. Co oznacza, że jeśli państwowy decydent wyda prezesowi jakiejś firmy polecenie „Skacz!”, ten może co najwyżej spytać, jak wysoko. Ta zależność dotyczy zatem nie tylko Huawei, ale także pozostałych chińskich firm technologicznych, obecnych również na polskim rynku. Wszystkie są narzędziami polityki zagranicznej Chin, które ogłaszają przecież otwartym tekstem, że ich celem jest pozycja światowego lidera. Ktoś ma złudzenia, co to oznacza? Tak trudno połączyć kropki?

Dlaczego zatem atakowane jest wyłącznie Huawei? Dlaczego nikt nie grozi prawnym wykluczeniem z rynku choćby Xiaomi, Lenovo czy ZTE?

Czytaj także: Amerykańsko-chińska wojna o panowanie nad światem cyfrowym

Dziś to amerykańscy giganci muszą nadążać za chińskimi

Odpowiedzi na te pytania trzeba szukać za oceanem. Huawei, perła w koronie chińskiego przemysłu technologii zaawansowanych, od dawna poważnie zagraża amerykańskim interesom. I – co być może jeszcze ważniejsze – podkopuje wizerunek USA jako technologicznego lidera. Analogii można szukać w latach 60., gdy zwycięstwo Amerykanów nad ZSRR w wyścigu na Księżyc, zdyskontowane wizerunkowo, pomogło zwiększyć polityczną strefę wpływów USA. Huawei potrafi dziś produkować smartfony bardziej inżynieryjnie zaawansowane niż iPhone’y Apple, w dodatku za znacznie niższą cenę. A na rynku telekomunikacyjnym od dawna spycha do narożnika inną amerykańską potęgę: Cisco. To nie mogło pozostać bez odpowiedzi.

USA mają prawo czuć strach. Podczas ubiegłorocznych, jesiennych targów elektroniki konsumpcyjnej IFA w Berlinie miałem okazję być świadkiem, jak Richard Yu z Huawei zaprezentował światu procesor Kirin 980 – najpotężniejszą wówczas tego typu jednostkę obliczeniową skonstruowaną z myślą o smarfonach i innych urządzeniach przenośnych, wykonaną w litografii zaledwie 7 nm. Zebrani dziennikarze odebrali to zgodnie jako najważniejszą premierę imprezy. Potem ten układ stał się sercem telefonów z pionierskim systemem obiektywów, dzięki którym niezależny serwis DxO uznał aparat fotograficzny smatfonu Huawei Mate 20 Pro za najlepszy na świecie – tak, lepszy nawet niż te montowane w iPhone’ach. I w końcu to Apple było zmuszone kogoś gonić, a nie odwrotnie.

Czytaj także: Afera Huawei uderza w porozumienie między Pekinem i Waszyngtonem

Prawie analogiczny spór Samsunga z Apple

Rzecz w tym, że tej grze mało kto gra czysto. Szpiegostwo przemysłowe to zaledwie jeden z jej elementów, najwięksi chwytają się też innych sztuczek.

O tym, że Amerykanie w obronie swoich interesów zdolni są wyprowadzać bardzo brutalne ciosy, dowiodła chociażby wojna patentowa Apple z Samsungiem sprzed paru lat. Gdy koreański producent smartfonów zaczął zagrażać w USA pozycji firmy z Cupertino, ta próbowała wykluczyć go z rynku procesami o naruszenie praw autorskich, czego wynikiem był czasowy zakaz sprzedaży niektórych modeli.

Samsung tamtą wojnę przeżył, zaskakująco sprawnie oddając ciosy, ale kosztowało go to wiele. Wojna z Huawei prowadzona jest i ostrzej, i sprawniej – firmę wykluczono z rynku USA pod zarzutem szpiegostwa. Co ciekawe, wielu amerykańskich gigantów technologicznych – w tym Dell, a nawet Apple – nadal, jak gdyby nigdy nic, składa swoje urządzenia w chińskich fabrykach. Jak widać, gdy tylko da się na tym zarobić, obawy przed szpiegostwem schodzą na dalszy plan.

Po co Polska miesza się w spór USA i Chin

Wiemy, jaki interes w walce z chińskim potentatem technologicznym mają USA. Ich celem jest prowokowanie globalnych potyczek z Huawei aż do osiągnięcia masy krytycznej, kiedy to także pozostałe kraje – pod wpływem zaniepokojonej opinii publicznej – zaczną unikać relacji handlowych z tą firmą.

Dlaczego jednak w naszym regionie świata to właśnie Polacy, a wcześniej Czesi zdecydowali się jako pierwsi na otwartą, ostrą konfrontację z Chinami, która przecież – tu nie ma złudzeń – będzie nas jeszcze sporo kosztować? Być może powodem jest zbliżony poziom kompetencji w prowadzeniu polityki zagranicznej przez oba te kraje, którego miernikiem jest choćby zorganizowanie w Warszawie przez USA konferencji w sprawie Bliskiego Wschodu, co skutecznie rujnuje naszą pozycję w tym rejonie świata. Być może Amerykanie obiecali nam znów jakiś perkal i koraliki, plus oczywiście dozgonną wdzięczność.

Czytaj także: Chińska gospodarka – skopiować i sprzedać

Sieć 5G w Polsce – co się za tym kryje?

A przecież zamiast stawiania retorycznych pytań, czy nas szpiegują i kto – uprzejmie podpowiadam: tak, wszyscy, którzy mają taką możliwość! – można było wykonać parę standardowych działań na rzecz bezpieczeństwa państwa polskiego. Dobrze byłoby np. móc przeczytać raport, z którego jasno wynika, na urządzeniach jakich firm bazować będzie w Polsce infrastruktura sieci 5G. Czy prawdą jest, że dla naszych telekomów głównym kryterium jest nie stopień potencjalnego ryzyka inwigilacji przez dostawców sprzętu, ale niskie koszty? I czy, wyposażając strategicznie istotne dla naszego kraju Centrum Informatyki Resortu Finansów w urządzenia Huawei, rządowi decydenci kierowali się jakimiś innymi kryteriami niż poziom bezpieczeństwa danych?

Wiadomo, że w przypadkach jak powyższe stawia się albo na rozwiązania rodzime, albo – gdy nie produkujemy tego typu urządzeń i/lub oprogramowania – korzysta się z dostawców najbardziej godnych zaufania, np. z krajów neutralnych. I to jest jedyne skuteczne, rozsądne podejście. To jest po prostu elementarz.

Albo zaczniemy wreszcie grać w tę grę jak dorośli, albo wkrótce ABW zażąda zamknięcia wszystkich ambasad w Polsce. Bo ktoś im powiedział w wielkiej tajemnicy, że oprócz dyplomatów pracują tam szpiedzy. Więc coś z tym trzeba zrobić. Z przytupem.

Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama