Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Zaglądamy do koszyka

Ranking hipermarketów i dyskontów: 2006

Nasi ankieterzy już po raz czwarty ruszyli do sklepów, sprawdzając poziom cen i jakość obsługi. W tegorocznym rankingu hipermarketów ­niespodzianka goni niespodziankę.

 
W piątek 10 listopada, pomiędzy godziną 17 a 19, na zlecenie POLITYKI, nasi tajemniczy agenci, czyli wchodzący w rolę zwykłych klientów ankieterzy instytutu GfK Polonia, wkroczyli do placówek 8 sieci hipermarketów i 4 sieci dyskontów spożywczych. Wypełniona przez nich ankieta ma odpowiedzieć na pytania: W której sieci jest najtaniej, a w której tylko się tym chwalą? Gdzie jest rzeczywiście duży wybór i małe kolejki, a gdzie tylko obietnice?

Wybraliśmy piątek, bo tego dnia najwięcej Polaków po pracy wybiera się na zakupy. To właśnie wtedy w sklepach powinno być najwięcej pracowników do obsługi. Dodatkowo, trwa dla sieci okres szczególny. Przedświąteczna gorączka sprawia, że sprzedaż rośnie średnio o 40 proc. Dlaczego badanie typu anonimowy klient? Bo najlepiej odzwierciedla sytuację, którą w sklepie zastaje każdy z nas. Zaczynamy!

Taniej czy drożej?

W zeszłorocznym rankingu mieliśmy w naszym koszyku deflację, czyli, mówiąc po ludzku, badana grupa towarów potaniała (szczegóły metody badania – patrz ramka). Ceny 29 produktów, porównywanych w 2005 i 2004 r., spadły średnio o 5 proc. Niestety, teraz tendencja się odwróciła. Aż 17 produktów zdrożało. Na szczęście, spadek cen innych artykułów sprawił, że końcowy bilans dla naszego portfela nie wygląda źle – w ciągu roku cały badany koszyk zdrożał jedynie o 80 gr, a więc niespełna pół procenta. Okazuje się jednak, że choć w zbijaniu cen markety są naprawdę dobre, tym razem nie udało im się oprzeć lekkim tendencjom inflacyjnym, jakie panują w całej gospodarce.

Niektóre ceny rosną wraz z rosnącymi stopniowo kosztami wytwarzania, które ostatnio najbardziej napędzane są przez podwyżki płac. Inny powód drożenia, zwłaszcza w dziale żywności, to skutki tegorocznej suszy i gorszych zbiorów. Temu właśnie zawdzięczamy wyższe ceny mąki i mleka oraz jego przetworów. Ich ceny byłyby dużo wyższe, gdyby nie dostawy z innych krajów Unii. Kiedy zaczęły gwałtownie drożeć cebula i ogórki, handlowcy sprowadzili tańsze warzywa z Holandii. Oczywiście, bywa i odwrotnie.

W listopadzie zaczęło brakować taniej krajowej czerwonej papryki. I wówczas na sklepowe półki trafiła dwukrotnie droższa hiszpańska. Dlatego jej cena w naszym rankingu była aż o 26 proc. wyższa niż przed rokiem. Droższy o 8 proc. cukier to efekt startującej z poślizgiem kampanii cukrowniczej. Wzrost ceny olejów jadalnych (o 16 proc.) znajduje wytłumaczenie w rosnącej w Europie popularności biopaliw, które są produkowane z tych samych surowców roślinnych. Z kolei aż o 24 proc. staniały banany: to z kolei skutek nadzwyczajnie udanych zbiorów tych owoców na Antylach i Wybrzeżu Kości Słoniowej.

Drastyczna podwyżka ceny najtańszej mielonej kawy (o 36 proc.) jest efektem fatalnych zbiorów w Wietnamie i Indonezji, przez co cena ziaren osiągnęła w sierpniu poziom nienotowany od 7 lat. A że spadek eksportu i zwyżka notowań dotyczyły tylko gorszej odmiany kawy – tzw. robusty, nie było specjalnie powodów, by drożały kawy z wyższej półki, robione na bazie odmiany Arabica. To dlatego w naszym koszyku kawa Jacobs Kronung zdrożała o niespełna 2 proc.

Pamiętajmy jednak, że sieci hipermarketów to nie Mikołaje i nie robią nam prezentów. Niektóre podwyżki trudno racjonalnie uzasadnić. Nie wiadomo więc, dlaczego pieczarki zdrożały o 6 proc., skoro popyt na nie powinien być mniejszy ze względu na mnogość w tym roku leśnych grzybów? Handlowcy nie zawsze trzymają się zasady Sama Waltona, założyciela amerykańskiej największej na świecie sieci Wal-Mart, który zawsze chciał sprzedawać jak najwięcej po możliwie niskiej cenie. Jak duże marże uzyskują sklepy, można się zorientować, porównując ceny tych samych towarów w różnych sieciach. Niekiedy ta różnica jest efektem upustów, jakie danej sieci udało się uzyskać od producenta. Ale nie wtedy, gdy wynosi 50 czy 70 proc.! Bijącym w oczy przykładem jest Leclerc, który za paczkę herbaty Lipton Yellow Label (100 torebek) liczył sobie 20,79 zł, podczas gdy w Auchan można było ją kupić o 7,34 zł taniej.

Właściciele sklepów oczywiście znają elementarne zasady marketingu. Obniżają ceny na kilka popularnych produktów, żeby klient odniósł wrażenie, iż jest tu taniej niż u konkurencji. Leclerc o tej zasadzie chyba zapomniał. Gdybyśmy do naszego koszyka mieli włożyć wyłącznie najdroższe produkty, to aż 15 spośród 38 badanych pochodziłoby z Leclerca. Znajdowałyby się w nim tak istotne towary jak mąka (aż dwa razy droższa niż w Realu i Tesco), cukier czy schab bez kości. I odwrotnie: gdyby w koszyku miały wylądować tylko najtańsze artykuły, to z Leclerca nie byłoby ani jednego! Za to aż 17 pochodziłoby z sieci Auchan, która wygrała w kategorii sklep najtańszy, 8 z Reala (drugie miejsce) i 7 z Kauflanda (trzecie miejsce).

Porównując wyniki tegorocznego badania hipermarketów z pierwszym, które przeprowadziliśmy w 2003 r., widzimy spadek cen czekolady (2–3 proc.) i margaryny – zarówno odmian najtańszych, jak i markowych (10–11 proc). Po wejściu do Unii Europejskiej podrożał za to cukier. Kilogram kosztuje dziś przeciętnie ponad 60 proc. więcej niż pod koniec 2003 r. Zwraca też uwagę poprawa asortymentu w Kauflandzie. W tym roku po raz pierwszy udało nam się znaleźć w tej sieci wszystkie produkty z koszyka.

Pierwsza sieć otrzymała w naszym rankingu 150 punktów. Kolejne o tyle mniej, o ile procent ich koszyk był droższy od lidera. Różnica między koszykiem sieci najtańszej (Auchan – 182,26 zł) a najdroższej (Leclerc – 243,24 zł) wyniosła prawie 61 zł, czyli aż 33 proc.

Sklep (nie)przyjazny

Dla chętnych na przedświąteczne rajdy po hipermarketach mamy, niestety, złą wiadomość. Wbrew temu, co obiecują same sklepy w reklamach, tegoroczne zakupy nie będą ani łatwe, ani przyjemne. Z naszego badania wynika bowiem, że w większości sprawdzanych sieci spadła jakość obsługi klientów. Aż sześć na osiem sieci zanotowało najgorszy wynik od czterech lat (Auchan, Carrefour, Leclerc, Real, Tesco, Kaufland)! Przy wielu pytaniach o tę jakość (np. drożność alejek między regałami, dostępność koszyków i wózków, a nawet czystość toalet) dostały one gorsze noty. Natomiast poprawił się porządek na półkach, a pracownicy nadążają z uzupełnieniem towaru. Z kolei dużo słabiej jest z dostępnością świeżych warzyw i owoców. Tu poprawę zanotowały tylko Auchan i Geant. Ten drugi zyskał na tym aż 12 punktów, co znacznie poprawiło jego pozycję w rankingu.

Na wynikach sieci w kategorii sklep przyjazny w dużej mierze zaważyły zapewne rosnące trudności z rekrutacją personelu. Z parkingów przed siecią Carrefour zniknęła ochrona. Brudniej jest w toaletach (Real, Carrefour). Klienci mają prawo narzekać na trudniejszy kontakt z obsługą (Tesco, Real, Leclerc). Po części można to tłumaczyć oszczędnościami i redukcją etatów. Ale wyraźnie też widać, że na gigantach handlu coraz bardziej odbijają się legendarnie już niskie pensje i trudne warunki pracy. Po prostu zaczyna brakować chętnych na hipermarketowe posady. W większości sklepów można zauważyć ogłoszenia „poszukujemy kasjerów, sprzątaczek, masarzy, piekarzy i cukierników”. Hipermarket Tesco w Łodzi namawia pracowników, żeby do pracy werbowali bliższą i dalszą rodzinę.

Te kłopoty widać już w naszym rankingu. Znacznie np. wydłużył się czas oczekiwania w kolejkach do kas, stoiska mięsnego, punktu obsługi klienta. Najbardziej można to odczuć w Auchan, Leclercu, Kauflandzie i Realu. W jednym ze sklepów tej ostatniej sieci nasz ankieter stał w kolejce do kasy 25 minut. Na tle tych wyników imponuje Geant, w którym od zeszłego roku kolejki nieznacznie zmalały. Krótszy postój do kasy był też w sieci Hypernova. Wszystkie sklepy trzeba za to pochwalić za wzrost liczby tanich stacji benzynowych (najczęściej prowadzonych pod własną marką).

Awanse i spadki

Po ostatecznym podsumowaniu punktów w kategorii sklep przyjazny okazało się, że większość sieci zachowała pozycje podobne do zeszłorocznych. Tesco, Auchan i Carrefour utrzymują się w środku peletonu, a maruderzy Real i Kaufland tradycyjnie zamykają stawkę. Do roszad doszło za to na podium.

Powróciła na nie niewielka sieć Hypernova. Przypomnijmy: to pierwsze hipermarkety kompaktowe, które otwarto w Polsce (ich właścicielem jest wielki koncern handlowy Ahold). Mają mniejszą powierzchnię niż Auchan czy Geant i od początku nastawiają się na zamożniejszych klientów, dla których bardziej niż niska cena liczy się jakość towarów i obsługi. Hypernova zawsze była droga, ale za to w 2003 r. zajęła pierwszą lokatę w kategorii sklep przyjazny. W latach 2004 i 2005 tego wyniku nie udało się już powtórzyć (odpowiednio piąte i czwarte miejsce). Wraz z tegorocznym powrotem na miejsce drugie widać, że jakość obsługi znowu zaczęła się poprawiać. Jak to tłumaczyć? – Zawirowaniami w koncernie Ahold. W poprzednich latach rozważano pomysł sprzedaży całej sieci, pracownicy nie czuli się związani z firmą i słabo się starali – mówi anonimowo jeden z zarządzających siecią. Rzeczywiście, w połowie 2005 r. Hypernova sprzedała połowę sklepów francuskiemu Carrefour, a z pozostałych 13 postanowiła zrobić prawdziwe perełki. Dlatego w naszym rankingu zanotowała awans.

Trudno jednak ocenić, czy zaangażowanie pracowników nie pójdzie na marne. Kilka tygodni temu Ahold ogłosił plany ostatecznego wyjścia z polskiego rynku. Pozostałe, dopieszczone hipermarkety Hypernova oraz sieć mniejszych supermarketów Albert, znów są więc na sprzedaż. – Prowadzimy rozmowy. Transakcję chcemy zakończyć w ciągu czterech miesięcy – mówi Dominika Kosman, rzeczniczka firmy. Sklepy Hypernova właśnie w tej chwili są oglądane przez potencjalnych nabywców. Może to jeszcze jeden powód, że wszystko jest tam dopięte na ostatni guzik?


 
Awans Hypernovej to nie jedyna niespodzianka w tegorocznym rankingu. Zwycięzcą w kategorii sklep przyjazny została bowiem sieć Geant. To spore zaskoczenie. Co prawda Geant już wygrywał pod względem jakości obsługi klientów (pierwsze miejsce w latach 2003 i 2004), ale w zeszłorocznej edycji zajął słabe szóste miejsce. W ciągu roku poprawił się w tej sieci poziom obsługi, nieznacznie skróciły kolejki, a przede wszystkim wzrosła jakość owoców i warzyw. Inna sprawa, że Geant zapewne nie trafiłby na podium, gdyby pozostałe sieci nie były w tym roku z jakością na bakier.

Paradoks polega również na tym, że Geant to kolejna po Hypernovej sieć, która właśnie znika z naszego rynku. Pół roku temu została wykupiona przez niemieckiego konkurenta – Real. W przyszłorocznym rankingu Geanta już nie będzie. Z kolei Real, choć od dwóch lat zajmuje wysokie drugie miejsce w kategorii sklep najtańszy, to w klasyfikacji sklep przyjazny nie wypadał dobrze. Pozostaje żywić nadzieję, że w tej sytuacji nowy właściciel skorzysta z wiedzy i umiejętności pracowników przejmowanej francuskiej sieci. Wyszłoby to na zdrowie i jemu, i klientom Reala.

Zwycięstwo Geanta w kategorii sklep przyjazny ciągle trudno wytłumaczyć. Być może to zasługa dyrektora generalnego Daniela Sicard, który budował i rozwijał Geanta w Polsce w drugiej połowie lat 90. Potem awansował. Powierzono mu nadzór nad siecią hipermarketów we Francji. W październiku 2005 r. Sicard jednak wrócił, chyba z konkretną misją: miał usprawnić sieć i przygotować do zyskownej sprzedaży. Podobną metamorfozę pod wpływem nowego kierownictwa przed dwoma laty przeszedł Real. W ciągu roku z ostatniej pozycji w kategorii sklep najtańszy przesunął się na miejsce drugie.

Tu działa ten sam mechanizm, jak przy wstawieniu samochodu do autokomisu. Uda się go korzystniej sprzedać, jeśli jest wypucowany – mówi Ryszard Wojtkowski z funduszu Enterprise Investors, który często kupuje i sprzedaje rozmaite firmy. Twierdzi, że przy podobnych akwizycjach obydwie strony transakcji próbują zniwelować negatywne skutki stanu niepewności: menedżerowie bardziej się starają, bo mają zagwarantowany procent od uzyskanej kwoty ze sprzedaży firmy. Osoby na kluczowych stanowiskach też mogą liczyć na hojność nowego właściciela i gwarancje dalszego zatrudnienia, o ile uda im się utrzymać lub poprawić wyniki. Niewykluczone, że w ten sposób byli lub są motywowani pracownicy sieci Geant i Hypernova.

Natomiast największym przegranym w kategorii sklep przyjazny jest sieć Leclerc (zjazd o 5 miejsc). Trudniej znaleźć tam właściwą cenę danego towaru, o 3 pkt obniżyła się jakość owoców i warzyw. Sieć skasowała też program lojalnościowy, choć w zeszłym roku zapewniano nas, że będzie on rozwijany.

W ostatecznej klasyfikacji (punkty w kategorii sklep najtańszy + sklep przyjazny) zwycięzcą został Auchan, i to po raz trzeci. O ile jednak w zeszłym roku był właściwie bezkonkurencyjny (prawie 20 pkt przewagi), to tym razem jego dystans do rywali zmniejszył się o 10 pkt. To dokładnie tyle, ile ta sieć w ciągu roku straciła na jakości. Wciąż jednak najniższe ceny oraz średnia obsługa dają mu w rankingu POLITYKI pierwsze miejsce.

Zaglądamy do dyskontów

Kiedy cztery lata temu powstawał pierwszy ranking hipermarketów, to one właśnie nadawały ton w handlu. Od tego czasu sporo się zmieniło. W największych aglomeracjach pojawił się nowy typ klientów – tacy, którzy nieco mniej wagi przywiązują do cen, są zabiegani, nie mają też chęci i czasu na wielkie wyprawy po zakupy. W odpowiedzi na ich potrzeby w osiedlach zaczęły się rozwijać sieci dużo mniejszych sklepów, służące do codziennych zakupów supermarkety i dyskonty. Nowe sklepy na nowe czasy. Zaatakowały szerokim frontem, bo są ich setki – przynajmniej jeden na każdym osiedlu. Mają tę przewagę nad hipermarketami, że zazwyczaj są tuż za rogiem. Można po prostu do nich dojść, a niekoniecznie jeździć samochodem.

Porządny hipermarket ma 40 tys. produktów do wyboru. Supermarkety – około 10 tys. Dyskonty z założenia jeszcze mniej – ok. 1 tys. wyselekcjonowanych produktów, czasami sprzedawanych prosto z palet. To sklepy nastawione na zaspokojenie codziennych, najbardziej powtarzalnych potrzeb. A idąc do sklepu z listą zakupów, rzadko kiedy mamy na niej więcej niż 50 pozycji. Mniej wymagająca gospodyni nie potrzebuje kilku rodzajów oliwy. W zupełności wystarczy, że na półce znajdzie się ta zwykła, np. z rzepaku (do smażenia), i ta prawdziwa z oliwek (lepiej nadaje się do przyprawienia sałatek).

Mówi się, że supermarkety wyrosły w Polsce B, a najsłynniejsze dyskonty – Biedronki – nawet w Polsce C. Ale już nie tylko mniejsze miasta (do 50 tys. mieszkańców) są w sferze zainteresowań nowych sieci. Coraz więcej takich sklepów powstaje w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców. Czasem wyrastają po sąsiedzku z galeriami handlowymi i hipermarketami (np. Lidl i Geant na warszawskim Grochowie). W tę dochodową dziedzinę wchodzą również najwięksi potentaci. Do budowania osiedlowych spożywczaków zabiera się Tesco i Carrefour. – Od wielkiego do małego. To naturalna droga każdego rynku. Gdy już są zajęte strategiczne pozycje, zaczyna się wypełniać lokalne dziury i nisze – tłumaczy Katarzyna Kazała z GfK Polonia.

W tym roku po raz pierwszy wysłaliśmy ankieterów do dyskontów. Również dlatego że powszechnie uznawane są za najtańsze. Czy Biedronki, Leader Price, Lidl i Plus rzeczywiście mają najniższy poziom cen? Nasi ankieterzy wypełniali w dyskontach ankiety podobne do tych, które przygotowano dla hipermarketów. Nie po to, żeby je szczegółowo ze sobą porównywać – te dwa rodzaje sklepów i ich asortyment za bardzo się od siebie różnią. Porównaliśmy za to ceny, bo to było akurat możliwe.

Do koszyka dyskontów wrzuciliśmy 15 produktów, które powtórzyły się również w Auchan, Geancie i Tesco. I tu czekała nas największa niespodzianka. Okazało się, że dyskonty nie zawsze i nie wszędzie są najtańsze. Na 15 porównywanych produktów 8 było tańszych w hipermarketach, a tylko 6 w sieciach dyskontowych. W dyskontach nieznacznie tańsze były m.in. cukier, szampon do włosów Timotei czy mleko. W hipermarkecie mniej zapłaciliśmy m.in. za pomarańcze, olej Kujawski i mydło w kostce.

Oczywiście, nasz koszyk był za mały, żeby można było wyciągać definitywne wnioski. Ale Katarzyna Kazała z GfK Polonia potwierdza, że opinia o polskich dyskontach jako zdecydowanie najtańszych na rynku, jest przesadzona: – Dyskonty sprzedają głównie produkty pod markami własnymi, które z założenia są tańsze od markowych. Zaś w hipermarketach marki własne stanowią jedynie uzupełnienie zakupów – tłumaczy ten paradoks. Ponieważ w dyskoncie kupimy zazwyczaj produkty niemarkowe, wraz z koszykiem wyniesiemy poczucie jego taniości, ale też dawkę niepewności co do jakości zakupionego towaru. Biedronka usiłuje to wrażenie rozwiać, puszczając w telewizji reklamy o sprawdzonych dostawcach. Ale jeżeli zechcemy się tam zaopatrzyć w produkty o sprawdzonej renomie, np. herbatę Lipton, a nie „paczkowaną dla Biedronki”, oszczędność będzie niewielka lub nie będzie jej wcale. Możemy też w ogóle nie trafić na ulubione artykuły, bo dyskonty dają mały wybór produktów markowych.

Lepiej i gorzej

Nasi ankieterzy sprawdzili również, jak jest z wygodą robienia zakupów w dyskontach (tabela z tego badania znajduje się na naszej stronie internetowej www.polityka.pl). Wyniki porównaliśmy z hipermarketami, ale żaden rodzaj sklepów wyraźnie tu nie wygrywa. W dyskontach są nieco gorsze warzywa i owoce (najsłabiej wypadła Biedronka), ale za to nieco krótsze kolejki do kas. W Lidlu i Plusie z cudem graniczy znalezienie plastikowego koszyka. W co trzecim dyskoncie można zapłacić rachunki, za wyjątkiem Plusa, gdzie w ogóle nie ma takiej możliwości. W żadnym nie ma toalet.

Nie wszystkie sieci w jednakowym stopniu radzą sobie z utrzymaniem właściwego, jednolitego standardu. Jedna z Biedronek w tej kategorii zdobyła tylko 3 punkty na 21 możliwych. Na klientów czekały puste kartony, przy wielu produktach brakowało wywieszonej ceny. Jabłka, pieczarki, pomidory, sałata nadawały się do wyrzucenia. W tym sklepie do kasy czekało się 8 minut, podczas gdy w pozostałych 3 i 5 minut.

W dyskontach sprawdziliśmy też różnorodność asortymentu. Nasi ankieterzy policzyli liczbę dostępnych marek – kawy rozpuszczalnej, herbaty ekspresowej, czekolady, piwa, proszku do prania oraz pasty do zębów. Największy wybór miał Plus (48 marek), najmniejszy zaś Leader Price (34). Niektóre sklepy w pewnych kategoriach miały dużo większy wybór niż pozostałe. Trafił się Leader Price w Białymstoku, który oferował aż 26 rodzajów piwa. Zapewne dlatego, że w okolicy nie było innego sklepu z alkoholem. Jeśli chodzi o wybór towarów, widać wyraźną polaryzację sieci dyskontów. Najwięcej markowych produktów znajdziemy w dyskoncie Plus i Leader Price, najmniej w Biedronkach i Lidlach.

Jakie wnioski dla klientów nasuwają się z porównania hipermarketów i dyskontów? Poziom cen jest podobny. Lepszy wybór oraz lepsza jakość owoców i warzyw czeka nas w hipermarketach. Ale zakupy tam to często wyprawa na pół dnia. Jeśli nie mamy tyle czasu, a musimy zaopatrzyć dom w podstawowe towary, warto zajrzeć do pobliskiego dyskontu. Ale tylko jeśli nie razi nas toporność tych sklepów-baraków i wątpliwa czasem jakość produktów.

Będzie drożej?

Konkluzja, że dyskonty wcale nie są najtańsze, potwierdza również tezę o zbawiennej dla nas konkurencji, jaka trwa pomiędzy hipermarketami. Przypomnijmy – w większości krajów Europy rynek podzieliły między siebie dwie–trzy sieci. U nas jest ich aż osiem. Mordercza walka wymusza maksymalne duszenie cen albo wyjście z interesu, jak zrobiły to Geant i Hypernova. Dlatego już niebawem na rynku pozostanie sześciu graczy. Skoro konkurencja zmaleje, należy oczekiwać, że i ceny pójdą w górę. A może nie?

Andrzej Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHID) przewiduje, że nadchodząca wielka fala konsolidacji handlu (nie tylko hipermarketów, ale również pozostałych sieci) doprowadzi do jeszcze głębszego spadku cen. – Im większa firma, tym większe zamówienia i niższe ceny od producentów. Pierwsza sieć, która będzie miała 100 wielkich sklepów i zdobędzie jedną trzecią rynku, pozostałym graczom zacznie dyktować warunki – przewiduje Faliński, który właśnie takiego scenariusza spodziewa się po wejściu do Polski amerykańskiego koncernu Wal-Mart.

Ekspansję na naszym rynku amerykański gigant zapowiedział już dwa lata temu, ale na razie oprócz przymiarek, deklaracji i zarejestrowania u nas spółki, nie robi wiele. Jeśli chodzi o Wal-Mart, wciąż więcej jest spekulacji niż faktów. Ale pewne jest, że nie będzie zaczynał od zera, lecz po prostu kupi jedną z większych sieci.

Przeciw wzrostowi cen przemawia również argument o rosnącej konkurencji pomiędzy hipermarketami, supermarketami i dyskontami. Już ją widać. Z monitoringu GfK Polonia i miesięcznika „Handel” wynika, że od grudnia 2003 r. wartość przeciętnego rachunku w hipermarketowej kasie zmalała o 17 proc.

Niestety, możliwy jest również scenariusz, że sieci, które przetrwają kolejne 5 lat, będą tak wyczerpane morderczą walką na ceny i kosztownymi przejęciami, że zechcą wreszcie zacząć spijać śmietankę. Możliwe więc, że wszyscy trochę podniosą ceny. Ale jeśli w ogóle do tego dojdzie, to dopiero za kilka lat. Na razie cieszmy się wciąż niskimi cenami. I pamiętajmy, że to my głosujemy nogami i portfelem. W myśl zasady, którą sformułował Sam Walton, legendarny założyciel Wal-Mart: „Jedyną osobą, która może zwolnić zarówno kasjera, jak i prezesa firmy, jest klient: wystarczy, że zacznie robić zakupy u konkurencji”.

Badanie na zlecenie POLITYKI przeprowadził instytut GfK Polonia. Wyniki opracowała redakcja POLITYKI. Termin badania: 10 listopada między godziną 17 a 19. Produkty kupione w trakcie badania zostały przekazane przez instytut GfK Polonia i Fundację POLITYKA dla rodzinnego Domu Dziecka w Pieckach koło Mrągowa.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną