W Parlamencie Europejskim pojawiła się propozycja, by we wszystkich krajach UE wprowadzić płacę minimalną identycznej wysokości. W Polsce, zamiast obecnych 936 zł, byłoby to 2300. Tylko przyklasnąć. Zanim jednak zaczniemy się cieszyć, warto się zastanowić, co z tego wyniknie. Nasza wydajność pracy - wynosząca ok. 50 proc. unijnej - nie wzrośnie od tego błyskawicznie. PKB na głowę (również kilkakrotnie niższy) - również. Na wyższe pensje minimalne będą musieli zrzucić się pozostali pracujący - przez wyższe podatki. Albo też firmy zaczną się pozbywać osób niewykwalifikowanych, które na siebie nie zarobią. Będą wolały interes zwijać, niż plajtować. Gospodarka zacznie gwałtownie hamować. Obecnie średnia płaca wynosi niecałe 2800 zł brutto. Przy hamującej gospodarce nie będzie rosła. Zapanuje już nawet nie socjalizm, ale komunizm - bo wszyscy będziemy zarabiać tyle samo.
Jedno w tym wszystkim jest pocieszające - okazuje się, że nasi populiści nie mają monopolu na pomysły rujnujące gospodarkę. W Unii też potrafią.