Prezydent Lech Kaczyński zwrócił się do NIK, by sprawdziła, skąd wzięła się ubiegłoroczna dziura budżetowa, która może sięgać nawet 28 mld zł. Zamiast do izby, która i tak bada wykonanie budżetu każdego roku, prezydent powinien się zwrócić do brata.
To przecież rząd PiS, LPR i Samoobrony, konstruował budżet na 2008 r., obniżając podatki (składki na ZUS, ulgi prorodzinne) i jednocześnie aż o 12 proc. zwiększając wydatki państwa. To jego dziura. Rząd PO-PSL, przejmując władzę mógł zrobić tylko jedno – z powrotem podnieść podatki, co prezydent i tak by zawetował. Wtedy nikt jeszcze nie przewidywał kryzysu, choć wiadomo było, że koniunktura kiedyś się skończy, a rząd PiS państwa na gorsze czasy nie przygotował. O reformie finansów tylko dyskutowano. Teraz, zamiast uderzyć się w piersi i wspólnie z rządem zastanowić, jak wyjść z kryzysu, lider PiS mówi o dziurze Tuska, a jego brat każdą próbę reform blokuje. Im nam gorzej, tym dla nich lepiej?