Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Rynek

Zrzutka do dziury

Deficyt budżetowy: w tym nietypowym kryzysie lepiej reagować na fakty niż na prognozy.
Zaplanowany na ten rok niski deficyt budżetowy (18,2 mld zł) przed czasem i niemal w całości został wykonany i teraz trzeba wrócić do rzeczywistości, szukać ścieżek ratunku. Rząd, jak zawsze w takich przypadkach, może trzymać na uwięzi, a jeszcze lepiej ciąć wydatki (niestety, większość jest obowiązkowa), więcej pożyczać (co pogorszy rynkową wycenę polskich papierów, a deficyt znacznie przekroczy dopuszczalne w Unii normy) lub zwiększyć dochody. Minister finansów, którego już po raz drugi opozycja próbowała w Sejmie bezskutecznie odwołać, nie ukrywa, że w tym i w przyszłym roku skorzysta ze wszystkich trzech dróg. Na pocieszenie dodaje, że podnoszenie podatków ma się odbywać na samym końcu. Także dlatego, że wyższe obciążenia firm i obywateli zapewne dobiłyby i tak już rachityczny wzrost.

Strategia jest więc teoretycznie prosta, ale wszyscy czekają na szczegóły, przy okazji wytykając ministrowi, że przez ostatnie kilka miesięcy okazał się zbyt wielkim optymistą i „oszczędnie gospodarował prawdą”. Może i tak, ale w tym nietypowym kryzysie lepiej reagować na fakty niż na prognozy. Widać zresztą, że pompowanie państwowych pieniędzy w gospodarkę nie pobudza automatycznie rozwoju. Minister Rostowski próbuje więc jazdy na gapę: czeka, aż koniunkturę poprawią swoimi pieniędzmi te kraje, które najwięcej nabroiły i są najsilniej dotknięte kryzysem.

Niestety, na gapę zbyt długo jechać się nie da. Skoro dochody się kurczą, a wydatki nie spadają, to w tej odsłonie rząd chce powiększyć deficyt o ponad 9 mld zł, poszukać kolejnych 3 mld oszczędności w ministerstwach i sięgnąć po dywidendę z największych państwowych spółek. Wszystko to nie wystarczy do zasypania dziury budżetowej (w tym roku przypuszczalnie 30–50 mld zł). Skoro z powodów politycznych zmiany w systemie zabezpieczenia społecznego są nierealne, nie pozostanie nic innego jak nieprzyjemna mieszanka wzrostu podatków (premier mówi, że poznamy ją latem). Skutki tej operacji naprawdę odczujemy w 2010 i 2011 r. Pomysł, aby ewentualne podwyżki podatków wprowadzić tylko na czas określony, może ułatwić przełknięcie tej gorzkiej pigułki.

Polityka 27.2009 (2712) z dnia 04.07.2009; Flesz. Ludzie i wydarzenia; s. 8
Reklama

Czytaj także

null
O Polityce

Dzieje polskiej wsi. Zamów już dziś najnowszy Pomocnik Historyczny „Polityki”

Już 24 kwietnia trafi do sprzedaży najnowszy Pomocnik Historyczny „Dzieje polskiej wsi”.

Redakcja
16.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną