Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Przekleństwo wyglądu

Jak się podobać

Dlaczego ludzie są tak niesprawiedliwi i niemądrzy, by oceniać siebie po aparycji.

Po wielekroć zadajemy sobie pytanie, czy do bycia szczęśliwą i dobrą matką, mężem, szefem, przyjacielem na pewno tak bardzo potrzebny jest dobry wygląd. Dobry – czyli jaki? I czy ludzie rzeczywiście oceniają nas po wyglądzie? Chciałoby się powiedzieć, że nie, ale wyniki badań nie pozostawiają tu, niestety, wątpliwości. Twarz jest naszą wizytówką i podstawą do wydawania sądów o tym, jaką jesteśmy osobą i czego się można po nas spodziewać.

JAK MILION DOLARÓW

Ludzkie twarze są jednymi z pierwszych obiektów, jakie widzimy w życiu. Są one dla nas tak ważne, że kiedy niemowlakom pokaże się balony ze schematycznym rysunkiem twarzy (kropka, kropka, pionowa kreska, uśmiech), to podobają im się one bardziej i dłużej im się przypatrują niż balonikom z tymi samymi elementami nieukładającymi się jednak w taki wizerunek.

Z kolei kiedy dorosłym na ułamek sekundy pokażemy zdjęcia twarzy innych osób, to będą oni w stanie zawyrokować, czy mają do czynienia z osobą godną zaufania i inteligentną. I – jak się okazuje – są co do tego zaskakująco zgodni. Co więcej, jeśli damy ludziom nieograniczony czas na przypatrywanie się tym twarzom, to staną się oni tylko bardziej pewni swych ocen. Pamiętajmy więc – przechodzień, który mija nas na ulicy i widzi naszą twarz tylko przez krótką chwilę, już nas ocenia, a kiedy wchodzimy na rozmowę kwalifikacyjną – sądy zapadają w mgnieniu oka. Także zgodność dotycząca atrakcyjności twarzy jest ogromna. Już 2–3-miesięczne niemowlęta – mając do wyboru zdjęcia dwóch różnych osób – dłużej przypatrują się tym, które my – dorośli – uznalibyśmy za atrakcyjniejsze.

ŁADNEMU ŁATWIEJ

Wpływ atrakcyjności na życie nie ogranicza się do długości spojrzenia niemowlaka. Ustalenia psychologii społecznej są tu imponujące i bezlitosne dla osób nieodpowiadających wyśrubowanym ideałom urody. Co ciekawe, ów ogrom danych dotyczy w dużym stopniu atrakcyjności kobiet, tak jakby atrakcyjność mężczyzn nie wpływała na ich ocenę albo jakby w ogóle trudno było mówić o atrakcyjności „płci brzydkiej”. Dopiero w bardziej współczesnych badaniach także roli atrakcyjności męskiej poświęca się uwagę. Jednym z najważniejszych stwierdzeń jest istnienie EFEKTU AUREOLI: co piękne, to dobre. Uroda, niczym aureola, opromienia człowieka – ludzie bardziej atrakcyjni oceniani są jednocześnie jako sympatyczniejsi, milsi, uprzejmiejsi, skuteczniej radzący sobie w sytuacjach społecznych, lepsi po prostu. Dobry wygląd przynosi także wiele namacalnych korzyści. Śliczne małe dzieci nie tylko są postrzegane jako grzeczniejsze i rzadziej karane, ale także dostają lepsze stopnie. Takie dzieci rokują też większe nadzieje na przyszłość i, nic dziwnego, jako mężczyźni lepiej potem zarabiają, a jako kobiety wcześniej wychodzą za mąż i to za mężczyzn o wyższym wykształceniu i wyższych dochodach. Jak pokazują wyroki sądowe, atrakcyjni oskarżeni otrzymują niższe grzywny i kaucje – na szczęście tylko w przypadku wykroczeń, lecz nie w przypadku przestępstw klasyfikowanych jako zbrodnie. Atrakcyjność także skraca wyrok, choć nie wpływa na prawdopodobieństwo skazania. Uroda na ławie oskarżonych tylko wyjątkowo jest wadą przyczyniającą się do otrzymania surowszego wyroku, jeśli jest używana jako narzędzie przestępstwa. Na przykład wówczas, gdy kobieta posłużyła się nią do zwabienia i wyciągnięcia od mężczyzn pieniędzy.

Moc atrakcyjności wydaje się nie mieć granic. Działa nawet wtedy, gdy... jej nie ma. Mężczyźni przekonani, że rozmawiają z piękną kobietą, oceniają ją jako bardziej sympatyczną i przyjazną, a nawet sama kobieta ocenia taką rozmowę i swojego rozmówcę bardziej pozytywnie niż wtedy, gdy mężczyzna sądzi, że rozmawia z kobietą mniej urodziwą. (Nie trzeba dodawać, że w eksperymencie w obu przypadkach mężczyźni rozmawiali z tą samą osobą).

CO DWIE TWARZE, TO NIE JEDNA

Wbrew pozorom my, ludzie, nie mamy zbyt wyrafinowanych gustów. Gdybyśmy nałożyli na siebie zdjęcia wielu twarzy i uśrednili je tak, aby utraciły one swe indywidualne cechy – perkate nosy, szerokie usta, odstające uszy, krzaczaste brwi – to uzyskane w ten sposób sztuczne twarze, zwane MORPHAMI, byłyby nieodmiennie oceniane jako bardzo atrakcyjne. Przy czym nie chodzi tu o połączenie różnych atrakcyjnych części twarzy w jedną nową twarz: wyrazistych oczu jednej osoby i zadartego noska innej. Takie eksperymenty możemy czasem oglądać w kolorowych czasopismach. Ich efekty nie prezentują się zazwyczaj zbyt zachęcająco, nawet jeśli poszczególne części twarzy należą do osób rzeczywiście urodziwych. Chodzi bowiem o uśrednienie właśnie poprzez nałożenie na siebie całych twarzy. Wydaje się zatem, że nie tyle oryginalność, a właśnie średniość jest silnym wyznacznikiem atrakcyjności. Tak uzyskane twarze są przy tym ponadprzeciętnie symetryczne, a symetria także silnie wpływa na postrzeganie atrakcyjności. Jako najbardziej atrakcyjne oceniane są twarze złożone z jednej połówki i jej lustrzanego odbicia – idealnie symetryczne.

W dzisiejszych czasach w naszym kręgu kulturowym szczególną rolę przypisuje się szczupłości ciała, odbieranej nie tylko jako bardziej atrakcyjna, ale także jako znamionująca – w przeciwieństwie do otyłości – siłę woli i hart ducha. O ile jednak kulturowe wymagania dotyczące wagi ulegają zmianom, o tyle uniwersalnym sygnałem atrakcyjności w przypadku kobiet pozostaje proporcja obwodu w pasie do obwodu w biodrach. Słynne analizy wymiarów ciała modelek, których zdjęcia ukazywały się w „Playboyu” w ciągu 50 lat, pokazały, że choć bardzo zmieniał się wzrost modelek (były coraz wyższe) i wskaźnik masy ciała (był coraz niższy), to u tych wybranych ze względu na swą urodę kobiet proporcja obwodu talii do obwodu bioder pozostawała stała. U atrakcyjnej kobiety musi ona wynosić około 0,7. Uwaga, panowie – nie cieszcie się przedwcześnie. W przypadku mężczyzn także znaleziono podobny wyznacznik atrakcyjności. Jest to proporcja obwodu ramion do obwodu bioder – u atrakcyjnego mężczyzny musi ona być większa niż 1,0.

ELEMENTY ATRAKCYJNOŚCI

Szeroka twarz, niskie czoło, szeroka żuchwa, garbaty nos – tak dziewiętnastowieczni antropologowie opisywali ideał urody północnoamerykańskich Indian. Jeśli do tego przypomnimy sobie figurkę Wenus z Milo, to nabieramy podejrzeń, że nie ma jednego kanonu urody, lecz ile kultur – a może nawet ile osób – tyle ideałów. A jednak wbrew temu wyniki współczesnych badań międzykulturowych pokazują niezwykle wysoką zgodność ocen osób poproszonych o oszacowanie urody ludzi pochodzących z różnych ras i grup etnicznych. Mimo że rysy twarzy, kolor skóry i kształty ciała różnią się u przedstawicieli różnych ras i narodowości, to okazuje się, że standardy oceniania stosujemy podobne. Kiedy badacze poddali dokładnym pomiarom twarze osób należących do przedstawicieli różnych ras ocenianych jako bardzo atrakcyjne, to okazało się, że te same cechy decydują o urodzie twarzy azjatyckich, białych i afroamerykańskich. Są to albo cechy związane z tzw. syndromem dziecięcości (duże, szeroko rozstawione oczy, niewielki nos), albo znamionujące dojrzałość (ostro zarysowane kości policzkowe), albo cechy związane z ekspresją emocjonalną (szerokość uśmiechu, szerokość źrenic) i to one decydują, czy twarz będzie odbierana jako atrakcyjna – niezależnie od pochodzenia etnicznego.

W pewnym stopniu efekty te mogą być wynikiem hegemonii kulturowej Zachodu, która przyczynia się do rozpowszechnienia ideału urody przedstawicieli rasy kaukaskiej (o jasnym kolorze skóry) i jest odpowiedzialna np. za to, że Azjatki rujnują sobie zdrowie, wcierając niebezpieczne dla skóry silnie wybielające kremy. Z drugiej strony nawet niemowlęta preferują twarze o większych i szerzej rozstawionych oczach, mniejszym nosie i szerszym uśmiechu niezależnie od rasy właściciela tej twarzy.

Jak wiele naszych preferencji, także i te dotyczące wyglądu są w dużym stopniu funkcjonalne. Symetria twarzy i ciała jest oznaką zdrowia, odpowiednia proporcja obwodu talii do obwodu bioder u kobiet współwystępuje z szybszą dojrzałością płciową i niższym poziomem męskiego hormonu – testosteronu. Mniej korzystna proporcja wiąże się z podwyższonym ryzykiem zapadalności na raka narządów kobiecych i choroby układu krążenia.

Rządy nieskazitelnej sylwetki znajdują odzwierciedlenie także w tym, jak siebie oceniamy. Kobiety, które poproszono, aby obejrzały w lustrze, jak prezentują się w kostiumach kąpielowych, nie tylko mniej potem jadły, ale i gorzej rozwiązywały zadania z matematyki. (Widok swojego ciała w kąpielówkach nie wywiera na mężczyznach podobnego wrażenia). Ale już kobiety szczupłe o niskim wskaźniku masy ciała, oglądając zdjęcia atrakcyjnych modelek w prasie, zaczynają lepiej siebie oceniać (jestem szczupła jak modelka!). Z kolei paniom o wyższym WSKAŹNIKU BMI (Body Mass Index to wzór na stwierdzenie otyłości: masa ciała dzielona przez wzrost podniesiony do potęgi drugiej) oglądanie prasy kobiecej zdaje się wyraźnie psuć humor. Gdy zaczynamy widzieć różnice między kulturowym ideałem urody, nawet nierealnym, a swoim własnym ciałem, to zaczynamy surowiej siebie oceniać.

FAKTY CZY ICH INTERPRETACJA

Jak widać, oceny atrakcyjności są tylko naszymi interpretacjami rzeczywistości, a interpretacje te mogą się zmieniać, czego przykładem są wyniki wielu innych badań. Psychologowie nie zawsze zajmują się tylko rozwiązywaniem problemów tego świata, czasem – jak James Pennebaker – postanawiają na przykład sprawdzić, czy kobiety rzeczywiście stają się piękniejsze tuż przed zamknięciem baru. Pennebaker trzykrotnie w ciągu wieczoru prosił bywalców barów, by oceniali atrakcyjność osób obu płci znajdujących się akurat w pobliżu. O północy kobiety wydawały się mężczyznom znacznie bardziej atrakcyjne niż o 21.00, choć ocena atrakcyjności innych mężczyzn się nie zmieniała.

Inni badacze poprosili studentów, aby ocenili atrakcyjność nieznajomych kobiet przedstawionych na zdjęciach i oszacowali, jak chętnie oni sami i ich koledzy umówiliby się z takimi dziewczynami na randkę. Badacze wybrali się ze zdjęciami do akademików tuż po zakończeniu emisji jednego z odcinków serialu „Aniołki Charliego” z trzema atrakcyjnymi aktorkami w rolach głównych. Nietrudno domyślić się wyników – gdy mężczyźni przyglądają się wcześniej ponadprzeciętnej urodzie, to inne kobiety nie podobają się im już tak bardzo, jakby mogły. Kobiety, które w innych warunkach oceniane są jako atrakcyjne i co najmniej godne umówienia się na spotkanie. Jako przestrogę powinniśmy zatem zapamiętać wniosek, by na pierwszej randce nie wybierać się na film, w którym przedstawieni będą niezwykle atrakcyjni i zrobieni przedstawiciele obu płci. Na ich tle nawet nasz całkiem przystojny partner czy partnerka i my sami możemy wypaść blado.

NIE TYLKO ATRAKCYJNOŚĆ

Poza urodą (lub jej brakiem) także szereg innych czynników związanych z wyglądem, z których roli – jak choćby z roli młodości – doskonale zdajemy sobie sprawę, wpływa na to, jak jesteśmy oceniani. Nad niektórymi – jak nad ubiorem czy choćby nad kolorem włosów – mamy stosunkowo dużą kontrolę, nad innymi zaś nie. Rolą, jaką odgrywa przynależność rasowa w procesach stereotypizacji, zajął się holenderski badacz Daniel Wigboldus. Uczestników swojego badania – deklarujących otwartość, tolerancję i brak przesądów holenderskich studentów – zaprosił do… wirtualnej rzeczywistości. W wirtualnym świecie studenci znajdowali się na przystanku autobusowym, na którym stała jeszcze jakaś inna osoba. Zadaniem uczestników było podejść do tej osoby i przeczytać treść kartki umieszczonej na piersi. Na przystanku pojawiali się ludzie o różnym wyglądzie: od rdzennych Holendrów o niebieskich oczach, jasnej skórze, wąskim nosie i ustach, poprzez osoby o ciemniejszej karnacji, nieco szerszych ustach i nosie, charakterystycznych dla Marokańczyków, aż do osób o wyglądzie typowo afroamerykańskim. Otwarci i tolerancyjni Holendrzy – wszyscy o jasnym kolorze skóry – podchodzili jednakowo blisko do osób o najjaśniejszej i najciemniejszej karnacji. Na dystans natomiast trzymali osoby wyglądające jak Marokańczycy – przedstawiciele najliczniejszej w Holandii mniejszości narodowej.

Instynktowna rezerwa, jakiej nabieramy w obliczu ludzi wyglądających inaczej niż my, może brać się z działania naszego CIAŁA MIGDAŁOWATEGO – niewielkiej struktury w mózgu, odpowiedzialnej między innymi za przetwarzanie i zapamiętywanie zdarzeń wzbudzających emocje. Ciało migdałowate ulega aktywacji na przykład wtedy, gdy napotykamy bodziec, który może być dla nas potencjalnie zagrażający. Jak dowiodły badania, nasze ciało migdałowate reaguje podobną aktywacją także wtedy, gdy widzimy obcego – ostrzegając nas przed potencjalnym niebezpieczeństwem. Jest to skądinąd reakcja normalna i funkcjonalna – osoby z uszkodzeniami ciała migdałowatego stają się nadmiernie ufne i w sposób przesadnie optymistyczny oceniają obcych ludzi jako godnych zaufania. Ta ochronna reakcja w przypadku osób wyglądających inaczej niż nasi prowadzi jednak do uprzedzeń i trzymania na dystans ludzi o innym niż nasz wyglądzie. Przy tym, jak wskazują badania, o ile jesteśmy w stanie kontrolować swoje dyskryminacyjne zachowania wobec osób o kolorze skóry charakterystycznym dla określonej rasy, o tyle nawet nie zdajemy sobie sprawy, że rysy twarzy także wpływają na nasze stereotypowe przekonania o innych i w konsekwencji na ich dyskryminowanie. Dobitny przykład tych prawidłowości przyniosła analiza wyroków sądowych, wydawanych przez amerykańskie sądy na Florydzie. Choć ludzie o ciemniejszym kolorze skóry nie byli skazywani przez tamtejszych sędziów na surowsze kary, to niezależnie od koloru skóry ci ze stereotypowymi afroamerykańskimi rysami twarzy otrzymywali dłuższe wyroki w sprawach karnych. Co więcej, w przypadku osoby o ciemnym kolorze skóry posiadanie bardziej charakterystycznych afroamerykańskich rysów twarzy istotnie zwiększa prawdopodobieństwo otrzymania kary śmierci, gdy ofiara jest biała. Jednocześnie w sondażu sędziowie z Florydy określili siebie jako nieuprzedzonych, wręcz dumnych ze swej bezstronności. Wygląda więc na to, że choć dyskryminacja ze względu na kolor skóry jest zjawiskiem, z którego ludzie zdają sobie sprawę i potrafią nad nim zapanować, to samo posiadanie szerszych ust czy nosa może nam załatwić surowszy wyrok.

CZY PODOBNY SIĘ SPODOBA

Ogromną rolę w ocenianiu innych odgrywa także podobieństwo – do nas samych lub do osób, w związku z którymi przeżywamy pozytywne lub negatywne uczucia. Zdarzyło wam się kiedyś instynktownie nie lubić jakiejś osoby, mimo że ani nie umieliście powiedzieć dlaczego, ani nawet dobrze jej nie znaliście? Jak pokazują badania, owa instynktowna niechęć może wynikać z podobieństwa nieznanej nam osoby do kogoś innego, kto w przeszłości ośmielił się niemiło nas potraktować. Ów MECHANIZM ZNAKOWANIA AFEKTYWNEGO osób o określonym wyglądzie działa także w drugą stronę – czasem wobec kogoś nieznanego odczuwamy instynktowną sympatię. Największą rolę odgrywa tu, rzecz jasna, podobieństwo do nas samych. W pomysłowym eksperymencie badacze konstruowali morphy, czyli twarze złożone z twarzy mężczyzn – uczestników badania – i twarzy nieznanych tym mężczyznom dzieci. W rezultacie otrzymali twarz dziecka, którego rysy były podobne do twarzy badanego. Dorośli mężczyźni deklarowali chęć udzielenia znacznie większej pomocy (nawet finansowej!) takiemu dziecku niż innym, niepodobnym do nich – choć świadomie podobieństwa nie dostrzegali. W tym wypadku wyjątkową sympatię mężczyzn wobec podobnych do nich dzieci można dodatkowo tłumaczyć uwarunkowaniami ewolucyjnymi. Podobieństwo dziecka jest silnym argumentem zwiększającym pewność własnego ojcostwa, stąd też większa chęć niesienia pomocy takiemu dziecku – jak własnemu. Ludowa mądrość o szczególnym uprzywilejowaniu podobnych do ojców córek wydaje się więc mieć dość mocne naukowe podstawy.

Podsumowanie licznych ustaleń psychologii społecznej dotyczących roli wyglądu w ocenie ludzi w tym przypadku także jest bardzo zdroworozsądkowe – osobom o „dobrym” wyglądzie rzeczywiście jest w życiu łatwiej. Sądząc innych po wyglądzie oszczędzamy więc co prawda mnóstwo czasu i energii, którą musielibyśmy włożyć w poznawanie każdego z osobna, ale narażamy się na te same błędy, które przed nami popełniali psychologowie dociekając związków budowy ciała z charakterem człowieka.

 Aleksandra Cisłak

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną