W Krakowie pani sędzia Barańska oddaliła niedawno powództwo artysty Kozaka, który od wydawcy domagał się pieniędzy za wydanie swoich prac plastycznych w formie kalendarza. Sędzia ta uznała, że wydawca nie musi artyście nic płacić, ponieważ jej zdaniem prace mają niewielką wartość artystyczną, a w dodatku są wulgarne, sprzeczne z zasadami współżycia społecznego oraz budzą u sędzi podejrzenia o propagowanie faszyzmu, pornografii i znieważenie flagi państwowej.
Sędzia stanęła na stanowisku, że trudno wymagać od wydawcy, aby do wydawania czegoś takiego dopłacał, zwłaszcza że jest uzasadniona obawa, że artysta Kozak uzyskane pieniądze i tak wyda na pędzle, farby i płótno, które posłużą do stworzenia kolejnych sprzecznych z zasadami współżycia społecznego prac.
Osąd sędzi Barańskiej wywołał niezrozumiałą wrzawę wśród niektórych prawników upierających się, że sąd nie jest powołany do oceny wartości dzieł artystycznych i że wobec tego sędzia posunęła się w swoim osądzie ciut za daleko. Wydaje się jednak, że są to opinie zupełnie nietrafione, podważające sędziowską niezależność w dochodzeniu do prawdy. A prawda, na gruncie której sędzia Barańska stanęła, jest taka, że prace artysty Kozaka się jej nie podobają i artysta ten musi przyjąć do wiadomości, że nie będzie miał za ich publikacje zapłacone, co może go czegoś nauczy.
Artysta ma szczęście, że jest to osąd łagodny i że Barańska nie zmusiła go do dopłacenia wydawcy za to, że z powodów egoistycznych naraził on wydawcę na wydanie swoich prac w formie kalendarza. Nawiasem mówiąc, fakt, że Kozak nie zawahał się własnych prac stworzyć, w efekcie czego sąd był zmuszony je oglądać, można uznać za obrazę sądu i z miejsca ukarać Kozaka grzywną. Okolicznością łagodzącą, którą sędzia wzięła pod uwagę, mógł być młody wiek artysty, dający nadzieję, że w przyszłości zejdzie on z drogi faszystowsko-pornograficznej perwersji i podąży w kierunku jakichś akceptowalnych przez wymiar sprawiedliwości form wyrazu.
Oczywiście decyzja sędzi Barańskiej sprawy artysty Kozaka nie kończy. Nie ma żadnej pewności, że za chwilę Kozak nie spróbuje wcisnąć swoich prac kolejnemu wydawcy, który je wyda, a być może jeszcze Kozakowi zapłaci. Naiwnych nie brakuje, także wśród krytyków, którzy z niezrozumiałych powodów od lat twórczość Kozaka chwalą. Na szczęście surowy osąd sędzi pokazuje, że za twórczość Kozaka nikt mu płacić nie musi, jeśli nie chce. Przypadek ten wzmacnia nasze zaufanie do instytucji sądownictwa w sytuacji, gdy na fachowy sędziowski osąd nadal czeka wiele zjawisk artystycznych jeszcze nieosądzonych lub osądzonych stanowczo zbyt łagodnie.