Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Żyjemy, by myśleć o życiu

Prof. dr hab. Jan Hartman w rozmowie z Adamem Szostkiewiczem o tym, jak filozofia zmaga się z pytaniem o sens istnienia.

Dzisiaj ideałem jest życie, które jest samospełnieniem, samorealizacją. Młodsze pokolenie raczej szuka właśnie takiego życia, nie kierując się za bardzo wskazówkami nawet najszlachetniej brzmiącymi, mającymi za sobą powagę wieków i tradycji. Jak to się stało, że przestają one być atrakcyjne?

Znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, jak część elit w tym klasycznym okresie świeckiej kultury greckiej. Współcześnie dominujące przekonania moralne raczej odpowiadają światopoglądowi epikurejskiemu, hedonistycznemu. Prawie wszyscy wyznajemy spontanicznie hedonizm: uważamy, że mamy jedno życie, które się kończy śmiercią, należy je przeżyć jak najlepiej, wespół z innymi, wypełnić to życie radością, wzniosłością, przyjaźnią. Spełnić swoje marzenia, rozwinąć swe możliwości, cieszyć się życiem, naturą, towarzystwem innych ludzi. Przeżyć życie pełne, ciekawe, różnorodne. Być na końcu sytym życia. To są dokładnie wskazania epikurejskie, czysty epikureizm.

Ci, którzy w tym odnajdują swój program życiowy, mogą nawet nie wiedzieć, że tysiąclecia przed nimi ktoś już go sformułował.

Ale tak właśnie jest. Epikur uważał, że naiwnością jest sądzić, iż Bóg troszczy się o indywidualną egzystencję ludzką. Bóg – jeśli w ogóle istnieje (a przecież tego nie wiemy) – dał człowiekowi już bardzo dużo: życie od a do z, od urodzin do śmierci. I początkiem nawrócenia na sztukę życia jest przede wszystkim zapomnienie o tym, co po śmierci, jest wyzbycie się strachu przed śmiercią. Epikurejczycy mówią: życie niszczy strach przed śmiercią oraz frustracja, czyli pragnienie rzeczy niemożliwych do uzyskania, nadmiar namiętności, skłonność do niepokoju, do strachu, nadmierna rywalizacja z innymi.

Reklama