Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Obcy język służb

Z życia sfer

Jak się dowiadujemy, jedną z największych akcji realizowanych obecnie przez ABW jest akcja uczenia funkcjonariuszy i pracowników cywilnych tej agencji języka angielskiego.

Agencja wyjaśnia, że chodzi o to, aby agenci mogli w tym języku czytać, rozmawiać, a także poznać potrzebne im w realizacji zadań słownictwo, dotyczące m.in. „czynności śledczych, w tym legitymowania, zatrzymania, przeszukania, kontroli osobistej”.

Nie oszukujmy się, ważne, aby tego rodzaju czynności były przez agentów wykonywane po angielsku i z użyciem właściwego słownictwa. Zwłaszcza że, jak pokazuje praktyka, czynnościom tym poddawane bywają niekiedy nie te osoby, o które służbom chodzi. Wierzymy, że w wypadkach, gdy agenci ABW przez pomyłkę zjawią się o szóstej rano u niewłaściwej osoby w celu dokonania rewizji lub zatrzymania na 48 godzin, proste „sorry” pomoże rozładować nieprzyjemną atmosferę.

Niestety przedsięwzięcie napotyka istotne problemy logistyczne związane z koniecznością zachowania tajności przez uczestniczących w zajęciach funkcjonariuszy operacyjnych. Zdaniem fachowców, wspólne lekcje mogą doprowadzić do ich szybkiej dekonspiracji. „Nie wyobrażam sobie, że agenci, którzy pracują na co dzień w konspiracji, będą podjeżdżać do szkoły językowej jak gdyby nigdy nic”, oświadczył „Rzeczpospolitej” Janusz Krasoń, wiceprzewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych.

Istotnie, podjeżdżanie „jak gdyby nigdy nic” jest podjeżdżaniem zupełnie bez sensu, gdyż za bardzo zwraca uwagę. Gdy ktoś gdzieś pojawia się „jak gdyby nigdy nic”, od razu wiadomo, że jest agentem służb. Dlatego rozwiązaniem tej trudnej sytuacji mogłoby być pojawianie się zupełnie normalne, np. w przebraniu lub pod przykrywką, co powinno oddalić jakiekolwiek podejrzenia. Szczegółami technicznymi takiego pojawiania się komisja sejmowa powinna zająć się jak najszybciej.

Niestety umiejętne pojawienie się na zajęciach nie kończy sprawy, gdyż największe niebezpieczeństwo dekonspiracji grozi funkcjonariuszom podczas samych zajęć. Dlatego poseł Krasoń sugeruje, że „szkolenie można zorganizować np. w salach wyposażonych w weneckie lustra”. Ponieważ jednak ABW może nie dysponować wystarczającą do tego rodzaju zajęć bazą lokalową, naszym zdaniem należy rozważyć rozwiązania prostsze i tańsze, np. noszenie przez agentów służbowych kominiarek podczas lekcji oraz wypowiadanie się przy użyciu urządzenia elektronicznie zniekształcającego głos. Zniekształcenia nie mogłyby być jednak zbyt duże, aby zarówno nauczyciel jak i agenci byli w stanie zrozumieć, co mówią. Trzeba też dodać, że rozwiązanie z kominiarkami może ułatwić wejście na salę lekcyjną agentom obcych służb, co grozi tym, że będą szlifowali swój angielski na nasz koszt.

Warto zadać sobie pytanie, czy nauczanie funkcjonariuszy operacyjnych języka angielskiego w ogóle ma jakiś sens? Co prawda znajomość tego języka umożliwi im działalność pod atrakcyjną przykrywką np. zagranicznego biznesmena, ale z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo, że prowadzone przez nich po angielsku czynności mogą być dla osób rozpracowywanych na tyle niezrozumiałe, że i tak będą zmuszeni powtórzyć je wyraźnie i po polsku, co natychmiast doprowadzi do dekonspiracji.

Polityka 24.2010 (2760) z dnia 12.06.2010; s. 4
Oryginalny tytuł tekstu: "Obcy język służb"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną