Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Jestem otyły, bo lubię (ludzi)

Dr Wojciech Kulesza Dr Wojciech Kulesza Leszek Zych / Polityka
Najczęściej w wakacje, ze względu na powszechny widok odsłoniętych ciał, jesteśmy alarmowani informacją, że Polacy tyją. W tej kategorii zaczynamy doganiać obywateli z „otyłych krajów” wysoko rozwiniętych: Stanów Zjednoczonych, czy Niemiec. Dlaczego?

Problemy z utrzymaniem wagi mogą wynikać z przyczyn genetycznych (otyli członkowie rodziny), kwestii żywieniowych (w danej kulturze przyjęte jest serwowanie wielu dań bogatych w smażone przetworzone mięso), a wreszcie z uwarunkowań ekonomicznych. Chciałbym jednak wykazać, opierając się na badaniach psychologów społecznych, że dziać się tak może również z innego powodu. Bardzo miłego i pozytywnego. Z lubienia.

By nieco rozwikłać postawioną tezę, zerknijmy do prowadzonych od dziesięciu lat badań nad efektem kameleona. Wykazano w nich, że naśladownictwo innych osób jest niezwykle powszechne. Kopiujemy gesty interlokutora, mimikę, ale również sposób mówienia, czy nawet długość wypowiedzi. Co więcej, sami jesteśmy naśladowani. Ale do czego to kopiowanie prowadzi? Do dość niebanalnych skutków. Lubienia, niesienia pomocy, czy inwestowania własnych dóbr we wspólne dobro. A co chyba najciekawsze, naśladujemy bardziej, kiedy lubimy daną osobę.

Powróćmy teraz do tezy, że być może tyjemy, bo lubimy innych. Jeżeli zestawimy to zdanie z kolejnym, że lubimy być naśladowani i naśladujemy, gdy lubimy, otrzymujemy ciekawą kombinację, którą w skrócie można przedstawić tak. Otaczają mnie otyli ludzie, których lubię; kopiuję ich zachowania, również te żywieniowe - np. to, jak często jemy, co jemy, kiedy jemy; oni z kolei mnie lubią i kopiują moje nawyki. Podchodząc do otyłości w ten sposób, możemy dojść do ciekawego spostrzeżenia, że w takim razie otyłość można zwalczyć zmieniając otoczenie danego człowieka.

Pośredniego, wynikłego z obserwacji, dowodu dostarczają analizy amerykańskich dietetyków, że tyjemy obszarami - nie ciała, ale geograficznymi. Są w USA stany jak Floryda, gdzie ten problem prawie nie istnieje, co często łączone jest z bardzo wysokimi dochodami mieszkańców. Badacze stawiają tezę, że z otyłością jest podobnie jak z papierosami  – w pewnych kręgach nie wypada palić i być „przy kości”. Po prostu w którymś momencie zmienia się otoczenie, więc zmienia się również konkretny człowiek, który jest przecież otoczeniem. Może warto tę wiedzę świadomie wykorzystać, by zapobiec ryzyku epidemii otyłości?

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną