Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Jak nie stracić głowy od dobrych rad

Dr Karolina Appelt w rozmowie z Juliuszem Ćwieluchem o tym, co naprawdę decyduje o intelektualnym rozwoju dziecka.

Angielski w żłobku to uleganie presji i modzie?

Nie. Odpowiednio podany w formie zabawy może być dla dzieci atrakcyjny, a jednocześnie przygotowuje dziecko do prawdziwej nauki języka. Dziecko gdzieś zapamięta te informacje i jak później się z nimi znowu spotka, to sobie je utrwali na stałe.

Lekcje pływania od 6 miesiąca życia to też nie przesada?

Jeśli dziecku się spodobają, to czemu nie. Co innego jest problemem. Cały czas rozszerza się strefa kompetencji, które my rodzice oddajemy innym. Zgadzamy się, że jazdy na nartach powinien uczyć trener z odpowiednimi kompetencjami. Inaczej narażamy dziecko na kontuzje. Ale czy pływania też powinien uczyć trener, co teraz jest takie modne? Jeden z naszych synów uczestniczył w zajęciach pływania z trenerem. Nie sprawiało mu to specjalnej frajdy. Efekty też nie były najlepsze. Z czasem zrezygnowaliśmy z prowadzania go tam. Po jakimś czasie zaczął mówić, że chciałby iść na basen z tatą. Nauka z ojcem poszła mu znacznie lepiej. Może nie od razu miał świetną technikę, ale w wodzie sobie radzi i teraz bardzo chętnie chodzi na lekcje pływania w szkole.

I do końca życia będzie pamiętał, że pływania nauczył go ojciec.

Spędzili ze sobą trochę więcej czasu. Obydwaj czegoś się o sobie nauczyli. Współczesny świat to świat wąskiej specjalizacji. Ulegamy przekonaniu, że z dzieckiem trzeba biegać od jednego specjalisty do drugiego, że rodzic nie ma żadnych kompetencji. A kto zna nasze dziecko lepiej od nas?

Współczesne metody wychowawcze ocierają się o te z korporacji. Stawiamy cele, oczekujemy ich realizacji.

To jest konsekwencja tego wyspecjalizowanego świata. Skoro płacimy za naukę naszego dziecka, to oczekujemy efektów. Specjaliści to czują i podkręcają wymagania wobec dzieci. To jest mechanizm, który sam się buduje. Ceną, jaką za to płacimy, jest wspólny czas, który strasznie się skurczył. Sami spędzamy w pracy coraz więcej czasu, więc wydaje się nam, że dzieci też powinny mieć mocno wypełniony grafik. Po powrocie z pracy jesteśmy już zmęczeni i czasem wolimy zapłacić komuś, niż samemu się zaangażować w naukę czegoś z dzieckiem.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną