Fałszerstwa dokumentowały m.in. starty i lądowania, które faktycznie nie miały miejsca, dzięki czemu oszczędzano paliwo i ogumienie samolotów.
Zdaniem części wojskowych, za histeryczną reakcję mediów w tej sprawie odpowiedzialni są ludzie niemający pojęcia, na czym polega funkcjonowanie nowoczesnej armii. – W wojsku wszystko kosztuje, dlatego robimy, co się da, aby tego jak najmniej używać – tłumaczy pragnący zachować anonimowość pułkownik z Zespołu Szkoleniowo-Oszczędnościowego Sztabu Generalnego. – Oszczędzanie to kluczowy punkt naszej doktryny obronnej.
A obrona terytorium kraju przed wrogiem zewnętrznym?
– Jakim wrogiem? – pułkownik wygląda na rozbawionego. – Koncepcje zakładające istnienie jakiegoś wroga to przejaw zwykłej histerii. Największym wrogiem nowoczesnej armii jest marnotrawstwo i z tym wrogiem walczymy. W 36 Pułku ograniczono liczbę niepotrzebnych startów i lądowań, słusznie uznając, że podstawowym zadaniem pilota jest utrzymywanie się w powietrzu, bo wtedy maszyna się najmniej zużywa.
Starty i lądowania ćwiczy się na symulatorach?
– Proszę pana, symulatory to nowoczesny, drogi sprzęt i musimy go oszczędzać. Dlatego nasi piloci ćwiczą na nich na niby, wyobrażając sobie, że na nich ćwiczą. To ćwiczenie szalenie rozwijające wyobraźnię.
I to wystarcza?
– Pan żartuje. Piloci potrafiący wyobrazić sobie siebie ćwiczących na nowoczesnym symulatorze przechodzą do kolejnego etapu, w którym muszą sobie wyobrazić, że kierują prawdziwym samolotem. Po tym etapie zostają najlepsi, dysponujący praktycznie nieograniczoną wyobraźnią.
Jak się dowiaduję, metoda ta sprawdza się także w marynarce, gdzie podczas szkoleń oficerowie wyobrażają sobie, że kierują lotniskowcami lub atomowymi łodziami podwodnymi.
– To wielkie wyzwanie, bo jak pan wie, jednostek takich w ogóle nie mamy na stanie i ćwiczącym jest szalenie trudno je sobie wyobrazić. Dlatego pomagają im specjaliści. To świetni fachowcy, którzy potrafią sobie wyobrazić, że wspomagają proces szkolenia i że przebiega on bez żadnych problemów.
Pułkownik dodaje, że w fazie wdrażania jest również nowoczesny system oszczędzania samochodów służbowych. – Nie chcę pana męczyć szczegółami, zdradzę jedynie, że wyższa kadra oficerska nie jeździ nimi naprawdę, ale wyobraża to sobie, dzięki czemu nie musi się w ogóle ruszać z domu.
Nie wyobrażam sobie, w jaki sposób ludzie ci pełnią swoje obowiązki.
– Widzi pan, a oni bez trudu wyobrażają sobie, że je pełnią – zapewnia pułkownik, dodając, że system pozwala na oszczędzanie wyższej kadry oficerskiej, dzięki czemu armia posiada obecnie generałów mało używanych i w doskonałym stanie.