Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Złość i medycyna

Zbyt radykalne odchudzanie

Otyłość nie bez powodu została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za pierwszą globalną epidemię XXI w Otyłość nie bez powodu została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za pierwszą globalną epidemię XXI w Matt Hess / Corbis
Iwona O. umarła po operacji zmniejszenia żołądka. Ale jej śmierć zaczęła żyć medialnie. Teraz lekarze boją się, że otyli pacjenci wystraszą się skalpela.
W Polsce wykonuje się rocznie ok. tysiąca operacji bariatrycznych, z tego ok. 200 w szpitalu w WejherowieKaren Kasmauski/Corbis W Polsce wykonuje się rocznie ok. tysiąca operacji bariatrycznych, z tego ok. 200 w szpitalu w Wejherowie

Na Naszej Klasie jesienią pojawiły się wpisy Tomasza Z.: „Uśmierciły te bezduszne leniwe k(...) w białych fartuchach moją prawie żonę i matkę mojej 12-letniej córki Kingi. Zdrowa osoba w ciągu zaledwie kilku dni stała się wrakiem człowieka przez sepsę, której nabawiła się w szpitalu w Wejherowie. Partacze nie umieli porządnie i do końca zszyć żołądka, później nie zdiagnozowali tego”.

Tomasz Z. zapowiadał, że nagłośni sprawę. Apelował, by ci, którzy mają jakieś możliwości i znajomych, pomogli „ukarać tych partaczy i leni”. Machina ruszyła. „Jutro artykuł w »Fakcie« – informował partner zmarłej. – Jadę z programem dalej i z tymi baranami! Poniedziałek TVN ok. 9–10. Kiedyś obsługiwałem TVN w Sopocie i na szczęście został mi odpowiedni nr w telefonie. Winni tej tragedii muszą ponieść karę!”.

Iwona

Miała 36 lat, z czego 14 przeżyła z Tomaszem. Mężczyzna, masywny 37-latek, pamięta, że przed urodzeniem córki ważyła jakieś 75 kg, co przy jej wzroście było normalne. Przytyła po dziecku. Superspecyfiki na odchudzanie nie działały. Bywały dni, że Iwona prawie w ogóle nie jadła, a potem nadrabiała. W końcu doszła do 127 kg. – Nie miała silnej woli, nie ćwiczyła, nie biegała – przyznaje jej partner. Swój problem tłumaczyła hormonami, ale lekarka endokrynolog powiedziała, by nie zwalała winy na hormony, tylko przestała się objadać. Tomasz uważa, że była zdrowa.

Medycyna

Dr Maciej Michalik, ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej i Naczyniowej Szpitala Specjalistycznego w Wejherowie, w którym operowano Iwonę (był wtedy na urlopie), zżyma się, gdy słyszy, że osoba z otyłością kwalifikującą się do operacji była zdrowa. Otyłość – argumentuje – nie bez powodu została uznana przez Światową Organizację Zdrowia za pierwszą globalną epidemię XXI w. Badania skandynawskie wykazały, że osoba otyła, zanim podda się operacji, przeciętnie 18 razy podejmuje próby odchudzenia się dietą i ruchem. Te próby u 90 proc. kończą się niepowodzeniem. Zresztą dieta, ruch, zmiana nawyków pozwalają na utratę ok. 15 proc. wagi, a u osób, które ważą 150 kg i więcej, to nie rozwiązuje problemu. – Tylko chirurgicznie można uzyskać dużą i długoterminową utratę masy ciała – mówi dr Michalik. – Chirurgia bariatryczna, operacyjne leczenie otyłości, o 89 proc. zmniejsza ryzyko zgonu w przeciągu 5 lat. Nie można powiedzieć, że pacjentka była zdrowa, skoro ryzyko jej śmierci było dużo większe niż u przeciętnego człowieka.

Iwona

Tomasz Z. przyznaje, że Iwona bała się cukrzycy, na którą przez 50 lat cierpiała jej babcia. Miała też kłopoty z kolanami i kręgosłupem. Ortopeda, u którego się leczyła, sam przeszedł operację zmniejszenia żołądka i bardzo chwalił jej efekty. A Iwona „chciała być chudą, piękną kobietą, która w każdym sklepie może sobie bez problemu kupić każdy ciuch – ja też chciałem” – pisze na Naszej Klasie jej partner.

Wskaźnikiem służącym do określenia tego, jak waga danej osoby ma się do wagi dla niej prawidłowej, jest Body Mass Index (BMI): ciężar ciała w kilogramach podzielić przez wzrost w metrach podniesiony do kwadratu. Prawidłowe BMI to 18,5–25. Powyżej 25 jest nadwaga. Powyżej 40 – to chorobliwa otyłość zwana też olbrzymią. Iwona miała BMI 44,6.

Medycyna

Doc. dr hab. Mariusz Wyleżoł, przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Towarzystwa Chirurgów Polskich, wylicza: otyli 90 razy częściej niż osoby o normalnej masie ciała chorują na cukrzycę, 30 razy częściej na nadciśnienie, kilkakrotnie większe jest u nich ryzyko wystąpienia różnych rodzajów raka. Wielu nie pracuje. Ma pacjenta – 215 kg, który odwiedził dziesiątki lekarzy i żaden wcześniej mu nie powiedział o leczeniu operacyjnym. Radzili tylko, by tyle nie jadł. Zdaniem chirurga to zaniechanie: – Lekarze już przy pierwszym spotkaniu z pacjentem z otyłością olbrzymią powinni mówić o wskazaniach do leczenia chirurgicznego. Otyłość jest przez polskich lekarzy bagatelizowana. Na przykład często leczy się cukrzycę, nie patrząc, że bywa ona powikłaniem otyłości i w 80 proc. takich przypadków po radykalnym odchudzeniu cukrzyca ustępuje.

Iwona

Iwonę zoperowano 16 września 2010 r. Wycięto część żołądka wraz z fragmentem, który produkuje grelinę – hormon głodu; operacja laparoskopowa – przez niewielkie dziurki w powłokach brzusznych. Następnego dnia wypisano do domu. Wieczorem poczuła się źle. Partner zawiózł ją natychmiast do szpitala. Przemijające bóle bardzo często występują po tego typu operacjach. Chorej podano leki, odesłano do domu. Kolejnego dnia wezwała pogotowie, skończyło się na zastrzyku przeciwbólowym. 21 września znów poczuła się gorzej. Lekarz rodzinny wystawił skierowanie do szpitala. Tam zaczęła wymiotować czymś czarnym. Pacjentka z sali powiedziała Tomaszowi, że miała takie same wymioty przy zapaleniu otrzewnej.

Medycyna

W Polsce wykonuje się rocznie ok. tysiąca operacji bariatrycznych, z tego ok. 200 w szpitalu w Wejherowie (w USA już ok. 400 tys. rocznie). Liczbę Polaków o wskaźniku BMI powyżej 35 lekarze szacują na 1,2–1,5 mln, z czego 300 tys. wymagałoby operacji bariatrycznej. W USA prawie wszystkie są finansowane przez prywatne ubezpieczalnie. – Te firmy – podkreśla doktor Wyleżoł – musiały dojść do przekonania, że to bardziej opłacalne niż finansowanie insuliny, leków na nadciśnienie i wielu innych na schorzenia towarzyszące otyłości. U nas nikt nie policzył, ile kosztuje nieleczenie otyłości.

Zdarzało się, że do doktora Wyleżoła przychodziły pary. Ogromna kobieta prosiła: Niech pan mnie ratuje. A jej drobny, szczupły mąż na to: Ależ ja cię kocham taką, jaka jesteś. Lekarz wyciągał wtedy 5 fartuchów rentgenowskich, każdy o wadze 5 kg. Mówił: Ja panu to założę, zejdzie pan 10 razy po schodach i wróci. To tylko 25 kg, a żona waży o 100 kg za dużo. Stereotyp pogodnego grubaska to mit, maska. 95 proc. cierpi na depresję większego lub mniejszego stopnia. W Polsce na otyłość częściej chorują mężczyźni, ale kobiety liczniej zgłaszają się do lekarza i poddają zabiegom (ok. 70 proc. operacji).

 

Iwona

23 września rano Iwonę przeniesiono na OIOM. Tomasz Z. dowiedział się, że jest ponownie operowana. Wyciek z żołądka do jamy brzusznej spowodował zapalenie otrzewnej. Podczas zabiegu usunięto nieszczelność. Tomaszowi Z. powiedziano, że operacja się udała, ale Iwona na 20 minut straciła przytomność. Gdy przyjechał, była w śpiączce. 26 września zmarła. Zgłosił sprawę do prokuratury. Prokurator uczestniczył w sekcji zwłok.

Medycyna

Nawet pomorski lekarz wojewódzki mówił dla „Faktu” o „dość prostym zabiegu”. Irytuje to wejherowskich chirurgów. – Jeśli tak, to dlaczego na 769 oddziałów chirurgii w Polsce wykonuje go tylko pięć? – pyta dr Michalik, ordynator oddziału. Ma wrażenie, że media już wydały wyrok, nie wnikając w to, że śmiertelność okołooperacyjna przy zabiegach bariatrycznych wynosi w Wejherowie 0,75 proc. (od pierwszych operacji w 1999 r.). W Niemczech, według danych z 2009 r., śmiertelność wynosi 1,5 proc. – Nie ma ośrodka, w którym nie ma zgonów – mówi dr Michalik. – Wiem, że dla człowieka, któremu ktoś umrze, nie gra roli, że 99 proc. ludzi odniesie z tej operacji zysk. Ale czy ból po stracie może usprawiedliwiać agresję? Nie zgodzę się na to, żeby 26 lat mojej pracy poszło na marne tylko dlatego, że dziś każdy może się zwrócić do dowolnego medium i nagadać, co mu pasuje.

Iwona

Ostatnie rozmowy z lekarzami Tomasz Z. nagrywał – postanowił zbierać dowody. Rozlicza szpital z tego, że na USG chora czekała około godziny, choć nie było kolejki, a na wyniki badań krwi – dwie i pół godziny. Że sam musiał trzymać naczynie, gdy chora wymiotowała, bo pielęgniarka miała inne sprawy. Że zabrudzoną wymiotami pościel zmieniono po półtorej godziny. Lecz sedno sprawy to odpowiedź na pytanie, dlaczego dwa dni zwlekano z reoperacją? Według pisma, które Tomasz Z. otrzymał ze szpitala na swoją skargę: „Dobry stan pacjentki w godzinach porannych dnia 22.09.2010 r. zaczął się systematycznie pogarszać w godzinach wieczornych”. To wkurza adresata najbardziej, bo przecież Iwona cały czas czuła się źle. – Gdyby – twierdzi – otworzyli ją dwie, trzy godziny po tym, jak przyjechaliśmy, to Iwona by żyła. Dlaczego dopiero 23 września zbadali ją tomografem komputerowym? To drogie badanie – chcieli przyoszczędzić.

Medycyna

Szpital wypowiada się powściągliwie – tajemnica lekarska. – Osobami, które są w stanie zweryfikować postępowanie lekarzy, są biegli – mówi Andrzej Zieleniewski, dyrektor szpitala.

Biegli muszą dać odpowiedź, jaki był związek przyczynowo-skutkowy między sposobem zajęcia się chorą a zgonem – mówi Dariusz Witek-Pogorzelski, szef Prokuratury Rejonowej w Wejherowie. Prokurator wszczął śledztwo w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci. Szpital natychmiast przekazał dokumentację medyczną. Na opinie biegłych trzeba będzie poczekać kilka miesięcy.

Iwona

Tomasz Z. nie ma tyle cierpliwości. Stół w jego domu z widokiem na Zatokę Pucką zasłany jest dokumentami, notatkami. „Umarła, bo chciała się odchudzić” – napisał o Iwonie „Fakt”. I później: „W tym szpitalu zmarły dwie kobiety. Chciały tylko schudnąć”. Zgłosiły się bowiem dzieci Barbary W. z Gdyni, operowanej w czerwcu 2010 r. (założenie opaski zmniejszającej żołądek). Tu problem jest właściwie na etapie pogotowia, które nie chciało przyjechać do chorej. 10 godzin później zmarła. Sprawę wyjaśnia prokuratura w Gdyni. Rodzina cierpliwie czeka na wyniki sekcji zwłok. Ostatnio do grona osób, które czują się poszkodowane, dołączyła siostra Katarzyny G. z Wielkopolski. Pani G. (33 lata, 154 kg) przeszła operację w Wejherowie w maju 2009 r. Po powrocie do domu, gdy wystąpiły powikłania, szukała pomocy w szpitalu w Chodzieży. Zmarła. Obecnie pacjenci operowani w Wejherowie na odchodne dostają numer telefonu komórkowego do swego chirurga, by była możliwość szybkiej konsultacji.

Tomasz Z., pytany w TVN o to, co czuje, odpowiedział, że złość, bo został sam z 12-letnią córką. Niedawno założył stronę internetową – na czarnym żałobnym tle tytuł: „Zabrali nam Iwonę”. Do dyrekcji szpitala wpłynęło już pismo przedsądowe Tomasza Z. W imieniu małoletniej córki domaga się 1,2 mln zł oraz renty 2,5 tys. zł miesięcznie. Jego stosunki z rodziną partnerki układają się nie najlepiej. Podobno ktoś z tej rodziny chciał walczyć o odszkodowanie dla dziewczynki, zapominając, że ma ona ojca. Co skłoniło Tomasza Z. do wystąpienia z roszczeniem.

Medycyna

W szpitalu pokazują formularz, który pacjenci podpisują przed operacją; wytłuszczonym drukiem zaznaczono, że większość powikłań „może wymagać dalszych operacji i może być także przyczyną śmierci”. Niektórzy pacjenci po zapoznaniu się z tym dokumentem rezygnują z zabiegu. Iwona go podpisała.

Prowincjonalne Wejherowo ma duże osiągnięcia w chirurgii laparoskopowej – prowadzi szkolenia dla lekarzy z całej Polski. Dr Michalik niektóre zabiegi wykonał jako pierwszy w Polsce (w tym operacja metodą N.O.T.E.S. – bez rany, przez naturalne otwory ciała). Teraz mało kogo to obchodzi. – W Polsce chorzy na otyłość umierają przede wszystkim dlatego, że nie są operowani, choć powinni być – argumentuje doc. Wyleżoł. – Rocznie należałoby poddać operacji 35 tys. pacjentów. Chirurdzy nie kryją obaw, że po akcji medialnej Tomasza Z. z bariatrią stanie się coś podobnego jak z transplantologią po sprawie doktora Garlickiego.

Polityka 50.2010 (2786) z dnia 11.12.2010; Coś z życia; s. 90
Oryginalny tytuł tekstu: "Złość i medycyna"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną