Z obliczeń dziennikarzy TVN wynika, że w trakcie negocjacji ze strony senatora padło 141 słów na literę „k”, 14 na literę „ch”, a także 18 słów z cząstką „jeb”.
Trzeba powiedzieć, że język taki – bardzo techniczny i dla laika niełatwy w odbiorze – jest dziś codziennością w politycznych kontaktach, bo często tylko dzięki niemu rozmówcy mogą sformułować jakiś czytelny komunikat i zrozumieć to, co do siebie mówią. Jak wiadomo, twarde samorządowe rozmowy negocjacyjne trwają dziś w całym kraju. Przypadkowym świadkiem jednej z nich byłem kilka dni temu w zajeździe U Roberta, na terenie powiatu w centrum kraju.
– To jak, wchodzicie w tę koalicję?
– Na dzień dzisiejszy ch... wie. Analizujemy temat.
– P... was? Gracie na kryzys, na zasadzie im gorzej, tym lepiej?
– Jako Nasza Sprawa mamy swój honor, k...
– Ch... z honorem. Wyborcy oczekują konstruktywnych decyzji.
– Czesiek chce marszałka, ale boi się, że go w sejmiku wy... cie, co doprowadzi do obstrukcji.
– Powiem ci z buta: to prymityw bez charyzmy. W mojej opinii już jest wy... ny. Wiemy, że przeżywacie głęboki kryzys przywództwa, więc nie fikajcie.
– Nie kumam, w mordę.
– Myślałem, że skumałeś, k... Jak się poukładamy, dajemy ci starostę, a potem lecisz do Tunezji albo gdzie chcesz.
– Myślicie, że mnie kupicie?
– A nie?
– OK. Ale moją d... też biorę? Mam zasady, k...
– Dżizus, przecież to k...
– Nie bądź chamski!
– W dodatku, w... do p... i przy... jak ch...
– To podłe inseminacje.
– Prawda jest taka, że j... jak p... się k... w d... p... po ch...
– Powiem ci, że nie rozumiem.
– To ch... i p... k... do z..., to j... w... w d...! Albo ci zaraz z laczka przy...!
– No, teraz mówisz konkretnie. Merytorycznie.
– Mam ku temu pełnomocnictwa.
– W tej sytuacji mogę zapewnić, że Nasza Sprawa w to wchodzi. Musimy wreszcie razem coś zmienić.
– I zmienimy. A Cześkiem się nie przejmuj. Zaproponujemy mu przewodniczącego rady, a jak nie, to dostanie po ryju. W polityce najważniejsza jest skuteczność.
– Myślę, że to uczciwa propozycja. Ty, a ten ch..., co podsłuchuje, jest od ciebie?
– Daj spokój, my gramy fair. Myślałem, że od ciebie.
W tym momencie musiałem niezwłocznie opuścić zajazd, gdyż obaj negocjatorzy oświadczyli, że jak nie, to też dostanę po ryju.