Zastów Karczmiski. Do kontenera prowadzą wydeptane w śniegu ślady po kaloszach Genowefy Szast, lat 76. Wczorajsze ślady pań z opieki już przysypało. Panie przyszły na podwórko, gdzie stał drewniany dom Genowefy i syna, z obwieszczeniem, że ci – z powodu mrozów – muszą opuścić kontener. Szukały miejsca na przezimowanie Genowefy i syna w pobliskich gospodarstwach, oferując 1 tys. zł miesięcznie od gminy za wynajem pokoju, ale żaden gospodarz nie chciał ich przyjąć pod swój dach. Już, mówią, przygarnęli kuzynów. Więc trudno było znaleźć kwaterę dla Genowefy w 19 wsiach gminy Wilków, gdzie zalało 1300 spośród 2500 gospodarstw. Machnęła ona tylko ręką, mówiąc do pań z opieki: A kto cię, panie, dzisiaj weźmie?
Stajenka Genowefy (kontener dwuosobowy)
Fundatorem kontenera Genowefy jest wójt, który płaci za jego wynajem 600 zł miesięcznie. Caritas rozdawał ładniejsze, czteroizbowe z łazienką, ale dla rozwojowych z małoletnimi. Żeby małoletni nie przeziębiali pęcherzy przy sikaniu za stodołą.
Panie z opieki sugerowały Genowefie dom opieki w Lublinie. Ale ona przecież wszystko ma: grzejnik na prąd, telewizor, łóżko dla siebie i syna, u sąsiada w stodole ma w depozycie stół plus mientkie krzesła od sponsorów. Genowefa nie chce iść na czyjąś łaskę: tego nie rób, tamtego nie ruszaj, bo ubrudzisz, zrobisz zamienszanie. Wie, jak się siedzi u obcych. Po powodzi przesiedlono ją 3 km od domu, do szkoły w Dobrem, na trzy i pół miesiąca, zmarnowała zdrowie. Jeszcze póki w szkole kwaterowało dużo ludzi, póty karmili ich gotowanym, a zakonnicy codziennie świętą komunią. Potem ludzie zaczęli wykruszać się do swoich domów, a ponieważ nikt Genowefy nie chciał, przez półtora miesiąca siedziała w szkole samiuteńka. Czasami przychodził ktoś z paczką herbatników.