Po śmierci Maxwella Itoyi Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga wszczęła dwa śledztwa. Pierwsze dotyczy nieumyślnego spowodowania śmierci. Policjant, z którego broni zginął Maxwell, po kilku tygodniach wrócił do pracy. Nie postawiono mu zarzutów. Postępowanie toczy się „w sprawie”. Rozstrzygające mają być analizy balistyczne, które wyjaśnią, czy na broni były ślady innej osoby poza funkcjonariuszem i czy na ciele lub ubraniu zmarłego są resztki prochu, co pozwoli ustalić, z jakiej odległości mógł paść strzał. Prokuratura już nimi dysponuje, ale na razie nie może ujawniać ich treści.
Drugie śledztwo dotyczy zamieszek, które wybuchły wówczas w okolicach dworca Stadion. Zatrzymano 32 osoby, wszystkie czarnoskóre. 26 z nich postawiono zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza.
Kłopoty mają także ci, którzy dzień po śmierci Maxwella demonstrowali pod komisariatem przy ul. Grenadierów. Skandowano „Policja ma krew na rękach”, „Mordercy”. Były gwizdy i bębny. Policjanci filmowali manifestację z okien. Spisano 53 osoby. Teraz wzywane są na przesłuchania. Nie udało się postawić im zarzutu udziału w nielegalnej manifestacji, bo może on dotyczyć tylko organizatora, a demonstracja była spontaniczna. Są więc oskarżane z art. 51 kodeksu wykroczeń o zakłócanie spokoju.