Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Każdemu kamień

Nastoletni, znudzeni, zdolni do zabójstwa

Prowadzili Bartka w krzaki, on już musiał wszystko wiedzieć. Prowadzili Bartka w krzaki, on już musiał wszystko wiedzieć. Ewald Fröch / PantherMedia
Jak mogą się zaplątać losy paru młodych i znudzonych.
Mordercą zostać łatwo, każdy by mógł.Christian Schwier/PantherMedia Mordercą zostać łatwo, każdy by mógł.
Z kolegami z osiedla, w ukradzionym samochodzie, w drodze.Łukasz Rayski/Polityka Z kolegami z osiedla, w ukradzionym samochodzie, w drodze.

1. Wolność

Był on, to znaczy Keczap, syn nauczycielki, inteligentny i oczytany, i trzech jego kolegów z osiedla, to znaczy Piętuś, Redbul i Łukasz. W barze z grillem w Skarżysku zastanawiali się, co zrobić z wieczorem. W grillu podawano zgłuszacze alkoholowe, dobre na nudę. Piętuś pokazywał bagnet od karabinu kałasznikow. Chodzili ulicami, wystawali na rogach. Był maj 2002 r.

Był też Bartek, jeździł po mieście samochodem matki. Później Keczap miał hipnozę: jest wieziony przez noc na tylnym siedzeniu tego samochodu, jest bez spodni, głowa mu się unosi i opada, wymęczony jest alkoholem, miejsce Bartka puste, potem jakaś ściana z czerwonych cegieł, trzy litery z nazwy jakiejś miejscowości. Do grudnia 2010 r., do wyroku, nie przypomniał sobie Keczap, gdzie z kolegami zakopali Bartka.

Nie umawiali się na nic, a poszło bardzo składnie. Jechała bordowa Honda, z daleka poznali tego Bartka z Suchedniowa, stanęli mu na drodze, musiał zatrzymać. Już jeden go wyciągał, drugi wpychał na tylne. Ten Bartek przerażony. Łukasz za kółko, Piętuś obok, Redbul z Keczapem wzięli Bartka w środek. Drzwi trzasnęły, pojechali. Mordercą zostać łatwo, każdy by mógł.

Może gdyby wcześniej tego wieczoru Bartek nie ściął się z Łukaszem? Stała ta jego matki Honda, wychuchana, na rogu ulicy, Łukasz się o nią oparł – tak po koleżeńsku, prawem ciepłego wieczoru na corso. Okazało się, że nie można, Bartek z pretensją o to opieranie. Ledwo się znają, a będzie się taki opierał – Łukasza w honor ukłuł. Pan maturzysta, dziany maminsynek, ustawia chłopaka ze skarżyskich bloków. Patrzą na to Piętuś, Redbul i Keczap – już zwęszyli afront. Wszyscy w jednym wieku, przed samą dwudziestką. Jeden Redbul gówniarz, lat siedemnaście, ale ostry, szaleństwem podszyty. Ma Redbul piekło z konkubentem matki, to się tresuje w sytuacjach.

Odstąpił wtedy Łukasz z taką ciszą złowróżbną, oko wlepił w przeciwnika. Suspens zastosował. Wuja ma sławnego w mieście kozaka, złodzieja samochodów – poszedł w Wuja, zacięty, ćwiczy sporty walki. Wiadomo, że będzie się mścił. No a na razie komu w drogę. Bartek z kolegą do Szydłowca po koleżanki; Łukasz po ulicach łaził z kolegami zgłuszacze pić. Bartek z towarzystwem w Radomiu, w McDonaldzie aż do zamknięcia; Łukasza wieczór zepsuty, koledzy widzieli, jak przeżuwa zniewagę. Nastraszyć musi tamtego do krwi, to może się pocieszy.

No i na czyje wyszło? Siedział Bartek na tylnym siedzeniu, bagnet miał przystawiony do pleców, ale mówili, że to pistolet. Nie stawiał się. Potulnie oddał portfel, telefon, zegarek. Wieźli go trasą siódemką w kierunku Warszawy. Porywacze tankowali, pili wódkę na stacji, wiosna uderzała do łbów. Keczap zasnął, wzbudzał się tylko na wirażach, przez okno spoglądał. Znowu spał. Łukasz z Piętusiem puszczali muzykę i gadali, co zrobić z jeńcem. Zobaczy się, zobaczy, mówił Łukasz. A może by okup wzięli?, podrzucał z tylnego Bartek. Powiedzmy sto tysięcy. Mama prawniczka, tata firma stolarska – zapłacą za syna. Był wychuchany w porównaniu z nimi, dobry dom, dobry komputer. A drugi wychuchany był Keczap, syn dyrektorki przedszkola.

Przed trzecią w nocy obudziła się matka i się zaczęło. W pokoju Bartka nienaruszone łóżko. Zawsze dzwonił, że się spóźni. Pojechał tylko do kolegi z klasy, do Skarżyska, po notatki do matury. Dobrze mu szły egzaminy. Zadzwoniła do syna, sygnał jest, ale nic. Obudziła męża, jeździł po okolicy wypatrując bordowej Hondy. Tej nocy już nie zasnęli, to samo później. O szesnastej zgłosili policji zaginięcie Bartka. Dzwonili do niego – sygnał, ale potem ktoś wyłączył Bartka komórkę.

Keczap czuł się z tym źle, łatwo po nim poznać. Pili, spali, jeden Łukasz jakby na baterie – dopiero w Ostródzie stanął. Nie było już w samochodzie właściciela tego dzwoniącego telefonu, a dzwonek wyrywał Keczapa z palimpsestów. Siedział Keczap bez spodni na tylnym siedzeniu. Zabili człowieka. Łukasz zjechał w boczną gdzieś tak koło Grójca, Bartka prowadzili w krzaki, on już musiał wszystko wiedzieć. A jeśli Keczap opóźniał, to po niego wracali, bo każdy musiał uderzać tym bagnetem od kałasznikowa, każdy rzucać kamieniem. Jak się równo wwikłają, nie będą sypać. Keczap prosił się jednak zastanowić. Za późno jest, mówił Łukasz. Keczap musiał potem spalić spodnie, bo krew na nogawkach. Telefon dzwoni. Keczap wiedział kto – jego matka, przedszkolanka, też by dzwoniła, niepokoiłaby się o niego. Wyłączył ten wyrzut sumienia i sprzedali go pod dyskoteką w Ostródzie poniżej wartości.

Więc zostało ich czterech kolegów ze Skarżyska: Łukasz, Keczap, Piętuś i Redbul, i od tej pory każdy poranek zgłuszać musieli pijąc. Budzi się człowiek w Ostródzie, na jakiejś budowie, na styropianie, widzi bordowy samochód gotowy do drogi, przytyka człowieka przerażenie. Pije na śmiałka. Użaliłby się nad sobą, ale koledzy. Strach Keczapa zwęszyli jak zwierzęta, już Łukasz mówi, że trzeba Keczapa usunąć. Ale na drugi dzień w Ostródzie Keczap z Redbulem ukradli kobiecie torebkę na ulicy, czyli pokapował się Keczap, że jego los przy kolegach z osiedla, w ukradzionym samochodzie, w drodze. I bez wychylania, bo każdy tu umie zabijać.

Do Skarżyska przyjechał detektyw Rutkowski w apogeum sławy, namotał wrażenie, że niezwłocznie się wszystkim zajmie, Bartka odnajdzie. Motał dalej, jak to on – od komórki się odczepić nie mógł, taki rozchwytywany. No ale tutaj nie dał rady. Bartka zdjęcie krążyło w programach telewizyjnych, tym o zaginionych i tym kryminalnym. Rodzice ze znajomymi jeździli po okolicy, szukając. Dzwonił u nich w Suchedniowie telefon, ktoś za sto tysięcy mógł mieć informacje. Prosił przyjechać do Bydgoszczy. Potem dzwonił, że jest ścigany – informacje o Bartku przecenił do dwudziestu.

Potem już cisza, trzy lata ciszy, a podskórnie buzowało. Ginęły samochody, ziemia w lesie się poruszała. Keczap bać się zaczął kolegów z osiedla, przemykał się. Jako techniczny w przedszkolu u mamy dorabiał. Piętuś poszedł do kryminału za bójkę z nożem w dyskotece. Piętusiowi dzieciak się urodził. Z matką dziecka żył dobrze, ale zerwał, gdy wyjawiła, że się spodziewa z nim. Do Keczapa dzwonił poinformować się, co piszczy w sprawie Rosołka. Bo mu się przypomniało, że ten Bartek nieżyjący miał przezwisko Rosołek. Orientował się, czy Keczap nie sypie. Dzwoniąc Piętuś pozostawiał ślady elektroniczne. Redbula ojciec chorował na białaczkę, a Redbul zapoznał cztery lata starszą ekonomistkę, synka mieli. Redbul uczęszczał do szkoły o profilu wojsko, ćwiczył sporty, logistykę, alkohol, amfę i marihuanę. A Łukasz, ten twardziel, ten co Wuja miał kozaka i zasady honorowe z wielkiej płyty, zaczadził się niechcący wyziewami z piecyka babci w 2003 r. Umarł i ominęło go najciekawsze, nauka o ludziach.

2. Więzienie

Zostało ich trzech kolegów z osiedla, to znaczy Keczap, Redbul i Piętuś – i wszyscy oni zdziwieni byli, kiedy się w 2005 r. wydało. Jak się wydało – tajemnica na policji. Billingi, cynk operacyjny spomiędzy bloków Skarżyska, te rzeczy.

Keczap mówienie zaczął, wszystko powiedział. Z przedszkola posiada osoboopinię następującą: że jest nacechowany poczuciem odpowiedzialności i sumienności, nie tylko jest szanowany, ale także lubiany. Człowiek postawy taktownej. Nie mógł przestać mówić, zaczął swoją pokutę. Wtedy w tym lesie koledzy przyszli po niego do samochodu, bo zasnął, mówią: chodź, bo każdy musi kamieniem i kosą.

Mama prosi areszt o możność podania książek. Gdyż skromny księgozbiór aresztu syn już przeczytał, a zawsze czytał dużo, oczytany i inteligentny, podać chciałaby literaturę piękną, podróżnicze i przyrodnicze pozycje. Keczap słyszy na spacerniaku, że ktoś niewidzialny się drze z okna: Keczap!, takie go samotność i strach ścinają, że mu dyrekcja musi celę zmienić dla bezpieczeństwa. Mama prosi także o widzenie przed świętami, z tatą razem proszą, bo to czas w sposób szczególny naznaczony bliskością rodzinną. Pragną być razem z synem.

Redbul zainteresował się filozofią, studiuje rozchwytywane w więzieniach „Rozmowy z Bogiem”. Czterdzieści razy karany był dyscyplinarnie, łącznie osiemnaście miesięcy w izolatce, człowieka boli niesprawiedliwe osadzenie. Bo Redbul nigdy nie ma w sprawie nic do dodania, na miejscu zdarzenia nie był. Trzyma się z grypsującymi. Zapotrzebowuje od dyrekcji zakładu: widzeń z konkubiną i rosnącym synem, z depozytu wydania swego medalika z Matką Boską z jednej i Panem Jezusem z drugiej strony, duchowo jest do medalika przywiązany.

Piętuś prosi, żeby mu nie przerywać, swoją wersję mówi longiem. Jeździ z policją w okolice Grójca, gdzieś koło tego wiatraka z reklamą miętówek orzeźwiających. Szuka, gdzie zakopali Bartka. Znajdują zwłoki. Przypadkiem kogoś innego.

W końcu 2009 r. wpada w Skarżysku cały gang – rozboje, kradzieże samochodów, włamania, podejrzenie o śmierć właściciela dyskoteki w Stąporkowie – wpada Kajtek, legenda bloków. Nie taki stary, 38 lat, a taki sławny w Skarżysku. W swym wieku myśleć zaczyna o przyszłości, przeszłość będzie porządkował. Nadawał będzie czynom właściwe nazwy. Wpada Wujek Łukasza. Tego, który zaczadział.

W 2002 r. dzwoni Łukasz do Wujka i mówi: jest tak i tak, czyli zabity jeden człowiek, w lesie pochowany pod gałęziami, ziemią przysypany, jego trefny samochód stoi pod Grand Hotelem w Sopocie, strach go dotknąć, taki gorący. Jeździł Wujek do Sopotu nocnym pociągiem, przy Monciaku się widział z Łukaszem. Parę setek chłopakom zostawił, niedużo. Keczapowi spodnie kupił, nie będzie w majtkach chodził. Hondę bordową z daleka obejrzał, wykonał telefon do kolegi, że samochód trzyletni za darmo jest dla chcącego. Na części, bo parzy. Kolega przyjechał, Honda znikła na zawsze.

Keczap w nowych spodniach poleciał na dworzec, uciec chciał do domu. Ale wrócił, jak go konduktor w Gdańsku na peron wystawił za brak biletu. To Wujek wszystkim bilety kupił, pojechali do Warszawy jednym pociągiem, ale osobno. Zadekowali się u Wujka i u znajomych. Czekali, co powie miasto, ale nic nie mówiło. Tylko ze słupów spoglądała twarz zaginionego Bartka. Oprócz tego cisza. No to dwóch Wujek wziął do roboty przy ginących samochodach i mieli pieniądze.

Dwie godziny szukali tego miejsca. Łopaty mieli, dużą ruską torbę w kratkę, czyli po skarżysku – samarę. Wapno mieli w wiaderku. Znaleźli, wujek się wycofał poczekać gdzie indziej, oni przenosili zwłoki. Łopata się złamała. Siostrzeniec bransoletkę przy pracy zgubił, srebrną, z inicjałem. Ładowali mu się z łopatą do samochodu, pogonił – będą mu, kurwa, dowody znosić. Po wszystkim zawiózł ich Wujek do stolicy, jedli obiad pod Pałacem Kultury. To było jak pożegnanie, jechać chcieli za granicę. Ale im nic z tego nie wyszło, teraz już wiadomo. W 2007 r. pierwsze wyroki: Piętuś dożywocie, Redbul lat dwadzieścia pięć, a Keczap pięć, bo dużo mówił. W grudniu 2010 r. drugi wyrok, taki sam. Nieprawomocny. Tylko Keczap nie apelował.

Tyle razy Keczap, syn nauczycielki, chciał zadzwonić do Suchedniowa. Zadzwoni, powie tej matce, że syn jej zmarł, ulży w czekaniu. Jednak się bał. Ponadto wypadło mu z pamięci, gdzie go zakopali. Hipnoza Keczapa to nie był żaden logiczny ciąg, nie linearna literatura piękna, tylko jakieś poszarpane, załzawione i spocone migawki. Jedzie Keczap na tylnym siedzeniu. Pijany i bez spodni. Podnosi i opuszcza głowę. Przez okno wygląda i opuszcza głowę. Puste miejsce po zabitym człowieku. Jego telefon. Droga bez namalowanych pasów osiowych. Dwa budynki, czerwona cegła i biały mur. Drzewa. Nie widzi tego miejsca we śnie.

Tak jest Keczap oszołomiony, że aż się skarży psychologowi od hipnozy. Bo jakoś w ogóle nie może się poruszyć i boi się, że tak zostanie.

Polityka 06.2011 (2793) z dnia 05.02.2011; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Każdemu kamień"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Fotoreportaże

Richard Serra: mistrz wielkiego formatu. Przegląd kultowych rzeźb

Richard Serra zmarł 26 marca. Świat stracił jednego z najważniejszych twórców rzeźby. Imponujące realizacje w przestrzeni publicznej jednak pozostaną.

Aleksander Świeszewski
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną