Badania brytyjskich psychologów pokazują, że po około trzech latach małżeństwa mija euforia stanu zakochania i znikają takie ważne w związku zachowania jak przytulanie, całowanie, wspólne spędzanie czasu, rozmowy. Zaniedbywanie takich gestów czułości z kolei powoduje słabnięcie więzi i jeszcze mniejszą potrzebę okazywania uczuć. Uczucie gaśnie jak silnik, któremu brakuje paliwa.
Z kolei amerykańscy badacze z Uniwersytetu w Syracuse przyglądali się wieloletnim parom małżeńskim posiadającym co najmniej jedno dziecko. Zauważyli, że wspólne przeżywanie rocznic, świąt i związanych z nimi rytuałów idzie w parze z satysfakcją czerpaną ze związku.
Każdy z nas, każda para, ma swoje prywatne święta, ważne daty. Może to być rocznica ślubu lub spotkania. Upamiętniają istotne fakty, przywołują wspomnienia i wzruszenia. Przypominają o przeszłości, o tym, jak szczęśliwi byliśmy kiedyś, jak zmienia się nasze życie i my wraz z nim. To dobry moment na okazanie sobie czułości i odnalezienie choć części fascynacji etapu zakochania.
Na co dzień jednak, w miarę upływu czasu coraz mniejszą uwagę poświęcamy sobie nawzajem, z coraz większym automatyzmem traktujemy partnera i nasz związek. W obliczu Walentynek nie warto, oczywiście, rzucać się w wir kolejnych zakupów. Gdy jednak potraktować ten dzień z dystansem, z przymrużeniem oka, można dostrzec w nim kolejną wyrwaną z codzienności okazję, żeby dostrzec osobę, z którą dzielimy życie, sprawić jej przyjemność, porozmawiać, zastanowić się, jak nam jest razem w związku, czy jesteśmy szczęśliwi, czy się realizujemy. Sposób celebrowania jest najmniej istotny. Dzień Zakochanych to pewien rodzaj żartu i tak bym widziała jego sens: w zabawie i radości, jeśli rzecz jasna, mamy na nią akurat ochotę. Byle razem.