Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Pozytywny

Mieć 9 lat i HIV

Damian Płócienniczak. Jest jednym ze 135 dzieci w Polsce zakażonych wirusem HIV. Damian Płócienniczak. Jest jednym ze 135 dzieci w Polsce zakażonych wirusem HIV. Wojtek Szabelski / freepress.pl
Damianek w badaniu psychologicznym zdanie „Dorośli są...” uzupełnił: „okrutni”.

Pierwsza mama urodziła Damiana. Druga wzięła go z ośrodka adopcyjnego w Zielonej Górze, ale ciągle chorował. Tuż przed załatwieniem ostatnich formalności zrobiła mu jeszcze test na HIV. Wyszedł pozytywnie. I oddała Damianka. Kiedy miał 11 miesięcy, znaleziono mu trzecią mamę, Elę. Wtedy już było trudniej o nową mamę. Damian mówi, że po takie dzieci nie stoi się w kolejce.

Mama Ela była pielęgniarką i nie bała się wirusa. Dali mu z tatą Januszem swoje nazwisko. Od tamtej pory nazywa się Damian Płócienniczak. Do śniadania i kolacji łyka pięć kolorowych pastylek. Kiedy był mały, grymasił. Mama mówiła: Damianku, musisz, żebyśmy mogli cię jak najdłużej kochać. Dziś ma lat dziewięć i pół. Zdążył poznać negatywność pozytywnego życia.

Panie się bały, że pogryzie dzieci

Kiedyś kilka dni chodził do żłobka na zajęcia z rytmiki. Pewnego dnia mama zaufała pani pięknie przygrywającej dzieciom na pianinie i zdradziła tajemnicę Damiana. Kazali więcej nie przychodzić. Więc już w szkole angielskiego Helen Doron mama mówiła językiem ezopowym, że syn jest chory na ludzki wirus upośledzenia odporności. Mamy bardzo współczuły. Jaki biedny chłopczyk, pewnie często choruje? Kiedy odkryły tajemnicę, zażądały przeniesienia swoich dzieci do innej grupy, a Damian na pożegnanie dostał (nieodpłatnie) teczkę z ćwiczeniami, jakie należy stosować w technice Helen Doron. W domu.Potem nie chciały go trzy przedszkola. Panie się bały, że pogryzie dzieci. Mama tłumaczyła, że syn nie gryzie, a nawet gdyby, w jego ślinie są śladowe ilości HIV. Trzeba by wypić jej z litr. Gorzej byłoby, gdyby ktoś ugryzł Damianka i jego krew dostała się do śliny.

Damianowi nie da się polepszyć życia, budując podjazdy albo windy za unijne pieniądze. Ale kiedy miał sześć lat, Elżbieta Płócienniczak skończyła kurs o nazwie Dzienna Mama, za który zapłaciła UE, i otworzyła przedszkole w domu. Unii chodziło o to, żeby wzorem szwedzkim pomóc nowoczesnym mamom w elastycznej opiece nad dziećmi. A jej, żeby Damian bawił się z rówieśnikami. Program był finansowany przez pół roku. W tym czasie do domu Damiana przychodziło czworo dzieci. Potem już nie.

Nie kupi się przyjaciela za batonika

Zadanie domowe. Damian ma zmierzyć obwód drzewa. Orzech ma 140 cm. Damian jest już w trzeciej klasie, a orzech stoi przed domem w Toruniu. Dom kupił tato Janusz za pieniądze zarobione w Anglii. Ale Damian nie musi pisać o domu. Został zwolniony z wypracowań w stylu: Moja rodzina składa się z... Bo pisał i płakał.

Rodzina Damiana, oprócz mamy Eli i taty Janusza, składa się z brata Rafała. Jeszcze Damiana nie było na świecie, kiedy Rafała wzięli do pełnej adopcji. Miał jeden miesiąc i wadę serca. Dwa lata później doszła siostra Iza. Miała trzy miesiące i porażenie mózgowe. Kiedy Rafał był w siódmej klasie, doszła jeszcze siostra Ilona. Miała sześć lat, porażenie mózgowe, autyzm i znała tylko swój pokój w sierocińcu, pomalowany do połowy olejną farbą. Na pierwszym spacerze posikała się ze strachu na widok samochodu. Bała się wiatru, śniegu, kotów i papieru toaletowego. Nie umiała też gryźć nic oprócz tabletek. Dzieci w sierocińcu było dużo, a leżące nie przeszkadzały.

Już dorośli. Rafał pracuje w angielskim banku. Iza nauczyła się chodzić, gra na pianinie prawą ręką, skończyła polonistykę, germanistykę, filmoznawstwo. Ilona wypowiada prawie sto słów i pozwala się głaskać. Rafała i Izę mama adoptowała i wychowała za swoje pieniądze. Dla Ilony jest mamą zastępczą, co oznacza, że w jej utrzymaniu partycypuje państwo, dając Ilonie 450 zł renty. Damiana mama przyjęła na tych samych zasadach, ale kosztuje państwo więcej (911 zł), bo ma dopiero 9,5 roku.

Panie w szkole nie stawiają mu też dwójek za wypracowania na temat: Gdybyś miał machinę czasu, co byś zrobił? W odpowiedzi pisze, że polikwidowałby wszystkie szkoły.

Kiedy poszedł do pierwszej klasy, inne mamy nie zgadzały się, żeby pływał w szkolnym basenie, a koledzy wołali, że niedługo pójdą na jego pogrzeb. Zaczął kraść pieniądze mamie. Kupował za nie batoniki kolegom, chyba po to, żeby go polubili. Potem okradał szkolną szatnię, co zauważyła woźna. Krzyczał do mamy: jedna mnie urodziła, a druga nie umie wychować. Potem długopisem rozdrapywał sobie skórki przy paznokciach. Jak upuści sobie krew, nie pójdzie do szkoły. Ponieważ u Damiana stwierdzono zespół hiperkinetyczny z deficytami uwagi, nadpobudliwość, trudności w relacjach z rówieśnikami, w drugiej klasie przeszedł na nauczanie indywidualne, dzięki czemu zostały ograniczone zachowania agresywne. Zalecenia: umożliwienie chłopcu kontaktu z klasą poprzez włączenie go w wybrane zajęcia lekcyjne i imprezy szkolne.

Z klasą spotyka się więc na przerwach, na religii i w basenie.

Lepiej to wiedzieć od urodzenia

Mama myślała o tym, kiedy wyjawić mu tajemnicę. Powiedzieć od razu czy kiedy zakocha się w dziewczynie? Ale jak przyjąłby wtedy tę wiadomość? Damian mówi, że lepiej to wiedzieć od urodzenia.

Mama Ela jest jedyną mamą w województwie toruńskim, która wzięła pozytywne dziecko. Oficjalnie oprócz Damiana żyje ich w Polsce 135. Jego wyjątkowość polega również na tym, że jest jedynym dzieckiem, którego pozytywność została upubliczniona. Mama mówi, że kiedyś musi być ten pierwszy raz. Psychoterapeutka ma jednak obawy, że to może mieć na Damiana zły wpływ. Przedstawia się każdemu jako pozytywny, jakby identyfikował siebie przede wszystkim z wirusem.

Mama przyjmuje zaproszenia od szkół średnich na prelekcje o wirusie. Wymyślili z Damianem formułę dialogu. Ona zadaje mu pytania, a on odpowiada. Na przykład: Co robi, kiedy się skaleczy? Damian mówi o koledze, z którym jeżdżą razem na rowerach. Raz spadł im łańcuch, a naprawiając go, obaj się podrapali. Powiedział do kolegi: Ty idź do swojego domu i umyj sobie ranę, ja pójdę do swojego, obmyję i będziemy się dalej bawić. O tym, jak w tym roku na zimowisku zwiedzali straż pożarną i rozbił sobie głowę. Widząc na ręku krew, krzyknął do pani: Proszę mnie nie dotykać! Ranę opatrzył strażak, bo miał rękawiczki.

Pytany o pierwszą mamę, tłumaczy, że nie była narkomanką. Zaraził ją jego ojciec. A kiedy Damian miał miesiąc, ojciec wyrzucił ich z domu. Nikt nie chciał jej pomóc. Tułała się po ulicy, aż jego zabrała policja. Na temat seksu na prelekcjach nie wypowiada się. Zresztą o tym, co to jest, dowiedział się niedawno od kolegów w szkole. Ściągnęli mu spodnie w łazience i pokazali, gdzie jest ch... i że tędy przenosi się HIV. On tę część nazywał penisem. Damian dużo wie o chorobie tylko inaczej, bardziej encyklopedycznie, co wynika z częstych pobytów w szpitalach.

Pierwszy album ze zdjęciami

W sprawie Ady do mamy Eli zadzwonili z ośrodka w Głogowie w 2008 r. Miała 2,5 roku i leżała w szpitalu razem ze swoim bratem, 5-miesięcznym Jackiem. Nikt nie chciał wziąć ich do siebie, nawet zakonnice, bo Ada już była pozytywna, a co do Jacka jeszcze nie było pewności. Damian cieszył się, że będą razem brać leki, żeby nie umrzeć i kochać się jak najdłużej.

Do Ady i Jacka ośrodek dołożył jeszcze siostrę Emilkę, lat cztery, niepozytywna. Można powiedzieć, że miała najgorsze życie, bo najwięcej pamiętała z domu. Minęło 2,5 roku od przyjęcia do domu Damiana Ady, Emilii i Jacka. W tym czasie mama założyła im pierwsze albumy ze zdjęciami. W tle tort urodzinowy, morze, stół w dużym pokoju. Mama dostaje 736 zł emerytury, tato Janusz rentę i po 900 zł na czwórkę dzieci. Ponieważ mamie nie starczało sił ani pieniędzy, złożyła podanie o ustanowienie jej zawodową rodziną zastępczą. Wtedy miałaby 1800 zł pensji i mogłaby zatrudnić pomoc.

Panie z MOPR oddaliły wniosek, bo Płócienniczak Elżbieta nie spełnia wymogu formalnego. Ministerstwo podaje ponad 20 kursów do wyboru, uprawniających do stworzenia zawodowej rodziny, ale w Toruniu akceptowany jest tylko jeden, nazywa się PRIDE, a tego akurat mama nie przeszła. I niech nie mówi paniom, że udowodniła przez 30 lat, że jest dobrą mamą. Trzeba mieć swój wkład, to kosztuje wysiłek, ale wszystko kosztuje. Kancelaria Prezydenta odpisuje mamie, że jest pełna podziwu, z tym większą przykrością informuje, że „mimo całej życzliwości i chęci służenia wsparciem” nie może interweniować, „zgodnie z obowiązującym porządkiem prawnym Prezydent RP nie ingeruje w decyzje organów samorządu gminnego”. To była najtrudniejsza decyzja w życiu mamy. Powiedziała Adzie, Emilce i Jackowi, że życie zmusiło ją, żeby poszukać im nowego domu.

Najpierw spodobała się Emilka i Jacek. Ponieważ nowa mama nie chciała pozytywnej Ady. Jacek mocno ją przytulił, kiedy wyjeżdżał do nowych rodziców. Była smutna. Aż przyjechali i po nią. Teraz Ada pyta nową mamę, czy weźmie Damianka z wirusem i Ilonę z autyzmem, kiedy ich mama już umrze.

Polityka 13.2011 (2800) z dnia 25.03.2011; Kraj; s. 36
Oryginalny tytuł tekstu: "Pozytywny"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną