Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Zawsze druga, zawsze pierwsza

Rozmowa z katolicką feministką

Marta - fresk z kościoła św. Franciszka w Asyżu. Marta - fresk z kościoła św. Franciszka w Asyżu. AKG / EAST NEWS
Rozmowa z dr Elżbietą Adamiak, teolożką i feministką, o tym, czy współczesne kobiety mogą odnaleźć dla siebie wzór w biblijnych przekazach.
Maria Magdalena, fragment obrazu Gian Domenico Cerriniego.BEW Maria Magdalena, fragment obrazu Gian Domenico Cerriniego.
Ewa, fragment obrazu Lucasa Cranacha „Adam i Ewa”.BEW Ewa, fragment obrazu Lucasa Cranacha „Adam i Ewa”.
Lilit - relief babilonski.BEW Lilit - relief babilonski.
Junia, fragment rosyjskiej ikony.AN Junia, fragment rosyjskiej ikony.
Jestem katoliczką i feministką, ale preferuję pojęcie feminizm chrześcijański - mówi dr Adamiak.Mariusz Forecki/Tam Tam Jestem katoliczką i feministką, ale preferuję pojęcie feminizm chrześcijański - mówi dr Adamiak.

Joanna Podgórska: – Czy katolicka feministka nie brzmi jak oksymoron, pojęcia wzajemnie się wykluczające?
Elżbieta Adamiak: – Nie sądzę, choć sama mam wątpliwości co do określenia katolicki feminizm. Jestem katoliczką i feministką, ale preferuję pojęcie feminizm chrześcijański. Feminizm katolicki brzmi wyznaniowo, zbyt wąsko. Chrześcijański znaczy dla mnie ekumeniczny, nawet jeśli każdy z jego nurtów będzie miał swój specyficzny język.

W książce „Milcząca obecność” postulowała pani, by Kościół stworzył więcej przestrzeni dla kobiet i aby kobiety bardziej się uaktywniły. Minęło kilkanaście lat. Coś się zmieniło?
Nie tyle, ile bym chciała, ale widzę zmiany. Na wydziałach teologicznych jest więcej kobiet i otwiera się przed nimi możliwość awansu naukowego. Pojawiają się publikacje dotyczące kobiecego spojrzenia na sprawy wiary i tradycji kobiecych w Kościele. Brakuje jednak uznania tego za rzecz oczywistą. Gdy pisałam „Milczącą obecność”, byłam chyba jedyną teolożką w Polsce, która określała się jako feministka. Dziś jest nas więcej, chociaż nadal wiele kobiet z mojego środowiska unika tego słowa, mimo że ich poglądy można by uznać za feministyczne.

Ewa

W swoich pracach eksponuje pani bohaterki biblijne, które mogłyby być punktem odniesienia dla współczesnych kobiet. No to zacznijmy od Ewy. Jej rajski postępek stał się uzasadnieniem tego, że „kobieta ma być poddana mężowi, jak Panu”.
Oryginalny tekst Biblii hebrajskiej wcale tak dużo nie mówi o Ewie. Ona zyskuje znaczenie w źródłach chrześcijańskich. Gdy czytam pierwsze karty Księgi Rodzaju, oddzielam słowa o pierwszych ludziach, pierwszej kobiecie od tych, które mówią o Ewie. To ta sama postać, ale jej imię pojawia się na końcu: już po opowiadaniu o pierwszym grzechu.

Nadanie jej imienia jest pierwszym aktem władzy mężczyzny nad kobietą, bo imię w tamtej kulturze oznaczało określenie przeznaczenia. Wcześniej była mowa, że pierwszy człowiek nadaje imiona innym stworzeniom, czyniąc je poddanymi sobie. Adam wywodzi się od słowa ziemia, oznacza tyle, co wzięty z ziemi, istota ziemska; a więc człowiek, a nie mężczyzna. Dopiero w późniejszych przekładach słowo Adam zostało odczytane jako imię własne.

Gdy prześledzimy, jak w opisie stworzenia w ogrodzie Eden pojawiają się kolejne osoby, to zauważymy, że dopiero gdy pojawia się kobieta, pojawia się też mężczyzna. Nie ma w Księdze Rodzaju mowy o kolejności stwarzania, która w historii, także w Nowym Testamencie, stanie się pretekstem do podporządkowania kobiet mężczyznom. Tam podkreśla się, że kobieta stworzona jako druga, pierwsza upadła. Tylko że o takiej kolejności nie ma mowy w Księdze Rodzaju. Badania biblijne wskazują na to, że ten jej fragment odwołuje się raczej do pewnego mitu, obecnego w ówczesnej kulturze, w której kobieta odgrywała dużą rolę jako ta, która ma władzę nad życiem i śmiercią. Jej atrybutami było drzewo i wąż, który – poprzez zrzucanie skóry i ciągłe odnawianie się – symbolizował życie.

Czujemy tu oddech potężnej pogańskiej bogini.
Tak. W kulturach ościennych przysługiwała jej władza boska. Biblijny tekst odbiera ją bogini, ponieważ pokazuje, że Ewa jest stworzeniem Jahwe, Boga Izraela. Mówiąc w skrócie: czyni z bogini kobietę. A w konsekwencji pokazuje, jak ma być postrzegana jej rola.

W konsekwencji dla kobiet dość paskudnej.
Tak. To, że rzekomo została jako druga stworzona, i to, że rzekomo jako pierwsza zgrzeszyła, zostało w sposób dosłowny potraktowane jako powód panowania mężczyzny nad kobietą i bólów rodzenia. W logice Księgi Genesis jest to następstwo grzechu, a nie pierwotny zamysł Boga wobec ludzi. Ten tekst jest świadectwem poszukiwań sensu, zrozumienia, dlaczego jest tak, jak jest. Dlaczego musimy cierpieć, umierać, dlaczego zdobywanie środków do życia jest tak trudne, dlaczego jedni – czyli mężczyźni, panują nad drugimi – czyli kobietami. Pismo mówi: tego nie zamierzył Bóg, to skutek ludzkich wyborów.

Czy możliwa jest taka reinterpretacja postaci Ewy, by zerwanie owocu z drzewa wiadomości dobrego i złego odczytać jako głód wiedzy?
Jak najbardziej. Pierwsza kobieta dostrzega, że to owoc piękny, że po jego zjedzeniu poznają dobro i zło. I to się spełnia. Wąż nie kłamie.

Lilit

A co się stało z Lilit, pierwszą żoną Adama, tą, która nie chciała być posłuszna?
W Księdze Rodzaju jej nie ma. Przebija gdzieś przez Księgę Izajasza jako „widmo nocne”. To mit o kobiecie, która nie chciała być poddana mężczyźnie i dlatego, z własnej woli, opuściła rajski ogród. Wyobrażenia na jej temat można znaleźć w różnych źródłach kulturowych, głównie w legendach, midraszach, apokryfach. Tu pierwotny mit bogini, która ma władzę nad życiem i śmiercią, zaczyna się rozszczepiać. Ewę, jako matkę wszystkich ludzi, łączy się z życiem, a Lilit ze śmiercią. Są źródła, które mówią o niej jako matce demonów, inne, że stała się wiedźmą porywającą dzieci. Ale Lilit jest przede wszystkim niebezpieczna dla samotnych mężczyzn. Demoniczna piękność, która oplątuje ich długimi rudymi włosami; wpadają w jej pułapkę. Symbolicznie reprezentuje wyzwoloną kobietę.

Bohaterki Starego Testamentu nie poszły ścieżką Lilit. Głównie rodzą i milczą, traktowane przez swoich mężów jak część żywego inwentarza. Czasem tylko podstępnie ścinają głowy wrogim wodzom, jak Judyta czy Jael.
Nie mogę się zgodzić z tym, że tylko rodzą i milczą. Rodzą, tak. Przetrwanie rodu pozostaje podstawową troską, bo jest związane z obietnicą daną przez Boga Abrahamowi i Sarze. Rodzenie jest tu rozumiane jako przekazywanie Bożej obietnicy następnym pokoleniom. Nawet wtedy, gdy podstawowy sens życia tych kobiet sprowadza się do rodzenia, to one wcale nie milczą. Począwszy od Sary, gdy aniołowie zjawiają się pod dębami, żeby zapowiedzieć Abrahamowi narodziny syna, to ona włącza się do rozmowy, choć nie była do niej zapraszana. Kolejne bohaterki, jak Rachela, głośno domagają się od swoich mężów spłodzenia potomka. Oczywiście męskiego, bo to świat patriarchalny i patrylinearny. Anna, przyszła matka Samuela (bo jako taka przejdzie do historii), w wielkiej rozpaczy, że nie ma syna, wygłasza tekst nazywany Magnificat Starego Testamentu, bo jest to długa, piękna modlitwa; jej modlitwa. Miejsc, w których kobiety mówią, modlą się, śpiewają, jest wbrew pozorom sporo.

Rut i Noemi

Mimo wszystko trudno w Starym Testamencie znaleźć postać, która mogłaby być punktem odniesienia dla współczesnych kobiet.
Jest wiele współczesnych kobiet, dla których macierzyństwo stanowi istotny wymiar ich życia. Dla mnie najbardziej kobiecą z ksiąg biblijnych jest Księga Rut. To opowieść o kobiecym kręgu, o przyjaźni i solidarności. Egzegeci twierdzą nawet, że to, co usprawiedliwia jej obecność w kanonie Pisma, czyli wplecenie tej historii w genealogię króla Dawida, jest późniejszym dodatkiem. Ta nowela o przyjaźni dwóch kobiet: starej i młodej, teściowej i synowej, Żydówki i cudzoziemki (bo Rut była Moabitką), pierwotnie stanowiła głos w dyskusji o małżeństwach mieszanych. Najczęściej w tekstach starotestamentowych jest mowa o zakazie takich małżeństw, można je było zawierać tylko w obrębie 12 pokoleń Izraela. Księga Rut prezentuje zdanie przeciwne. Dzięki tej księdze cudzoziemka Rut pojawia się także w genealogii Jezusa.

Inna rzecz, że to nie jest wcale łatwa historia dla współczesnych kobiet. Opowiada o dwóch kobietach, które zostają wdowami. Noemi, teściowa Rut, traci także synów. I jako kobieta samotna ląduje na samym dnie drabiny społecznej, najuboższa z ubogich. Jest kobiecym Hiobem. Wcześniej wyemigrowała za chlebem, teraz chce wrócić do swojej ziemi, żeby umrzeć. Rut postanawia jej towarzyszyć. Decyduje się na najtrudniejszy z kobiecych losów, wdowy, która idzie do obcego kraju. Frapujące w tej historii jest to, że właściwie nie wiemy, dlaczego te kobiety się tak zaprzyjaźniły. Dobre zakończenie tej księgi napisane jest już w kategoriach patriarchalnych, bo znajdują najbliższego męskiego krewnego – Noemi, który zostaje mężem Rut. Ale dla mnie to historia o tym, że jeśli kobiety wzajemnie się wspierają, przetrwają nawet najtrudniejsze chwile.

Estera

Historia Estery też jest chyba trudna dla współczesnych kobiet, bo zaczyna się od castingu na królewską żonę, który Estera wygrywa, a kończy się tym, że wyjednuje u króla zgodę na masowy mord wrogów Izraela.
Mord, którym kończy się ta księga, na pewno nie jest łatwy do zrozumienia. Ale i bez Estery ona by się kończyła krwawo... Pytanie tylko, kto byłby ofiarą. To mężczyźni dyrygują polityką. To ich intrygi doprowadzają do sporu, który ma się zakończyć śmiercią miejscowych Żydów.

Ta historia opisana jest w optyce Izraela, który chce przetrwać, uniknąć zagłady, a w tej perspektywie Estera ratuje swój lud, lud wybrany przez Boga. Początkowo w ogóle nie chce się w to mieszać. Nie ma na nic wpływu. Nie wolno jej nawet wejść do komnaty swojego męża, bo to może być poczytane za nieposłuszeństwo. W momencie kluczowym postanawia jednak działać kobiecymi sposobami, jedynymi, jakie są jej dostępne. Ocalając naród wybrany, kobiety takie jak Estera czy Judyta, która odcina głowę wrogiemu wodzowi Holofernesowi, działają tak, jak działa Bóg.

Córki Lota

Najbardziej przerażająca jest chyba opowieść o córkach Lota, który przyjął pod swój dach gości. Miejscowi żądają, by ich wydał, bo chcą z nimi obcować. Lot odmawia, oferując w zamian własne córki, reklamując je jako dziewice. Podobnie zachowuje się starzec, który gości lewitę z żoną. Odmawia wydania lewity, „częstując” gości jego żoną i swoją córką. Mówi: „obcujcie z nimi, róbcie, co wam się wyda słuszne, tylko mężowi temu nie czyńcie bezeceństwa”. Trudno o bardziej przedmiotowe potraktowanie kobiet. Żona lewity przypłaciła to życiem, zamęczona podczas zbiorowego gwałtu. Dodajmy, że lewita w tym czasie spokojnie spał.
Dla mnie również historia żony lewity należy do najstraszniejszych w Biblii. On potem przecież ćwiartuje jej ciało i rozsyła do plemion Izraela, by wzbudzić zemstę. Może równie okrutna jest historia córki, której ojciec, Jefte, wracając z wojny ślubował, że złoży w ofierze pierwszą osobę, którą spotka. Pierwsza naprzeciw wyszła mu córka. To paralela do ofiary z Izaaka, z tym że gdy chodziło o syna, Bóg w ostatniej chwili wstrzymał rękę Abrahama. Tym razem ofiara zostaje spełniona.

Są w Starym Testamencie historie, w których w żaden sposób nie dochodzi do głosu opiekuńcza rola Boga. Można się tylko pocieszać, że cała głębia cierpienia kobiet została w nich zapamiętana. Cieszmy się, że dla nas te teksty są tak obce kulturowo, bo to znaczy, że żyjemy już w innym świecie. Nawet jeśli straszne rzeczy nadal się zdarzają, budzą w nas opór i przerażenie.

Marta

Czy stosunek Jezusa do kobiet można nazwać rewolucyjnym?
Był rewolucyjny, ale nowsze badania pokazują, że nie był niespotykany. Wcześniej uznawano za zupełnie wyjątkowy fakt, że Jezus miał uczennice. Dziś wiemy, że byli także inni nauczyciele, którzy przyjmowali kobiety do grona uczniów, choć stanowili rzadkość. Jest wiele tabu, które Jezus przełamuje, jak choćby to związane z krwią, która w prawodawstwie żydowskim oznaczała nieczystość rytualną. Jezus uzdrawia kobietę, która cierpi na krwotok przez 12 lat, co oznacza równocześnie, że uwalnia ją od nieczystości i wykluczenia społecznego. Gdy w miejscach publicznych rozmawia z kobietami, też postępuje wbrew obyczajowi. W Ewangelii według św. Jana rozmowy Jezusa z kobietami to niemal traktaty teologiczne.

Kobiety opisane są w Ewangeliach jako najwierniejsze z wiernych, trwają przy Jezusie, gdy reszta uczniów ucieka, a potem zostają kompletnie zmarginalizowane. Marta w rozmowie z Jezusem wygłasza wyznanie wiary, które porównuje pani do Piotrowego. I co? Piotr zostaje pierwszym papieżem, a ona patronką gospodyń domowych. Maria Magdalena pierwsza widzi Zmartwychwstałego i ma tę wiadomość zanieść innym, nazywana była Apostołką Apostołów. I co? Utożsamiono ją z jawnogrzesznicą.
Jest różnica między uczniami i uczennicami. Nie ma tekstów wprost mówiących o powołaniu kobiet. Powołanych jest Dwunastu, którzy mają być patriarchami nowego ludu Bożego. Tę różnicę trzeba zachować. Kobiety nie są też w Ewangeliach wprost określane jako uczennice. Pojawiają się jako te, które idą za Jezusem.

W Nowym Testamencie można odnaleźć wiele sposobów pojmowania roli kobiet. Ewangelie różnią się też opisem kobiet u grobu. Ewangelia według św. Marka, uznawana za najwcześniejszą, kończy się tym, że kobiety, przerażone, uciekają od pustego grobu. Nie kończy się zwiastowaniem, że Jezus zmartwychwstał. To była Ewangelia o nierozpoznanym Jezusie. Dopisano do niej drugie zakończenie, bo poprzednie przestało wystarczać. Na drugim biegunie jest Ewangelia według św. Jana, w której u pustego grobu pojawia się jedynie Maria Magdalena. Piotr i jeszcze jeden uczeń, nazywany umiłowanym, ścigają się do grobu, ale to jej ukazuje się Chrystus. I to ona pierwsza wygłasza wyznanie wiary w Pana, który żyje i się jej ukazał.

Marie Magdaleny

Co się przytrafiło Marii Magdalenie, że została jawnogrzesznicą?
Ewangelia według św. Łukasza po scenie, w której jawnogrzesznica namaszcza Jezusa i łzami obmywa mu stopy, następuje summarium o tym, że grupa kobiet szła za Jezusem. Jako pierwsza z nich wymieniona jest Maria Magdalena, z której Jezus wypędził siedem złych duchów. I te dwie kobiety połączono w jedną postać. Papież Grzegorz I Wielki potwierdził tę tradycję, a że miał wielki autorytet, przyjęła się powszechnie.

To naprawdę przypadkowa pomyłka czy chęć zdezawuowania kobiety, która była zbyt ważna?
Maria Magdalena nie jest łatwą postacią. Choć nie ma podstaw, by utożsamiać ją z jawnogrzesznicą, pozostaje wyrzucenie z niej siedmiu złych duchów przez Jezusa, co można rozumieć jako uzdrowienie z szaleństwa. A to mogło dodatkowo dewaluować jej świadectwo. Przeciwnicy chrześcijaństwa twierdzili, że to religia, która opiera się na słowie szalonej kobiety. Ale też model nawróconej jawnogrzesznicy łatwo się przyjmował, bo miał ogromną moc przekonywania.

Maria

Wreszcie główna kobieca bohaterka, Maria, matka Jezusa. Tyle że w Nowym Testamencie jest to właściwie postać marginalna. W Ewangelii według św. Marka nie ma jej wcale.
Jest. Pojawia się w jednym miejscu, gdy Jezus zostaje określony jako syn Marii. To ciekawe, bo u Mateusza i Łukasza, którzy piszą o dziewiczym poczęciu, Jezus jest zawsze nazywany synem cieśli lub synem Józefa. U Marka jest jeszcze jedna scena, gdy matka wraz z braćmi Jezusa przychodzą i chcą z nim rozmawiać, ale on do nich nie wychodzi. Mówi, że jego braćmi i siostrami są ci, którzy wypełniają wolę Boga. To tekst niełatwy w interpretacji, bo wynikałoby z niego, że matka Jezusa nie należała do gminy wierzących.

Niełatwo też pogodzić obecność sióstr i braci z dogmatem o wiecznym dziewictwie Marii.
Są na to sposoby. Jeden, że słowa brat i siostra były używane nie tylko w odniesieniu do najbliższego rodzeństwa, ale także kuzynów i kuzynek, a drugi, że chodzi o dzieci Józefa z poprzedniego związku. Ale są i tacy, którzy twierdzą, że to naprawdę byli bracia i siostry Jezusa – głosy spotykane zwłaszcza w teologii ewangelickiej.

Dziwna jest też opisana w Ewangelii według św. Jana rozmowa Jezusa z matką w Kanie Galilejskiej. Ona mówi: wina nie mają, a on jej odpowiada: cóż mnie i tobie, kobieto. Właściwie niegrzecznie.
Rzeczywiście, to było zupełnie nieprzyjęte w tamtej kulturze. Jan wyraża tu jednak głęboką myśl teologiczną: Jezus przechodzi z relacji opartej na więzach krwi do relacji opartej na więzach wiary. Tam jest jeszcze jedno zdanie. Jezus mówi do matki: „jeszcze nie nadeszła moja godzina”. Na początku publicznej działalności Jezusa jest Kana, a na końcu krzyż. Te dwa momenty spinają ewangelię. Gdy nadejdzie godzina, matka z nim będzie.

Nawet gdy pozbierać wszystkie wątki Nowego Testamentu, to postać, która się z nich wyłania, w żaden sposób nie przypomina czczonej dziś Matki Boskiej. Żeby się w nią zmienić, musiała dopożyczyć atrybuty od pogańskich bogiń. Bez żeńskiego bóstwa chrześcijaństwo miałoby małe szanse w pogańskim świecie.
To był długotrwały proces. Gdy weźmiemy pod uwagę chronologię, najważniejszą postacią Nowego Testamentu była pierwotnie Maria Magdalena. Tak zwane ewangelie dzieciństwa, czyli początkowe rozdziały Ewangelii według Łukasza i Mateusza, gdzie wzmianek o matce Jezusa jest więcej, są późniejsze. Sporo takich wątków jest też w apokryfach. To pokazuje, czego ludziom brakowało. Na pewno wiele elementów z kultu bogiń pogańskich przeszło ostatecznie na pobożność maryjną. Zasadnicza zmiana dokonała się po soborze w Efezie, w V w., gdy ogłoszono dogmat o Bożej Rodzicielce Maryi.

Najpierw kobiety dostały wiecznie winną Ewę, a teraz matkę dziewicę, wzorzec nierealny, przytłaczający.
Tak jak postać Ewy odkrywana i rozumiana jest dzisiaj na nowo, tak dzieje się z postacią Maryi. Na przykład jej dziewictwo można odczytywać jako pewną postawę, którą ona reprezentuje, wyraz jej autonomii. Zobaczmy scenę zwiastowania. To Maryja decyduje i nie jest to pokorna, cicha, ale przemyślana decyzja, której nie konsultuje z nikim. Również Ojcowie Kościoła to dostrzegli.

Tak jak Ewa podjęła decyzję o przyjściu grzechu na świat, tak Maria podejmuje decyzję o przyjściu zbawienia. Kobiety zdecydowały o najważniejszych sprawach tego świata.

Junia

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa równolegle toczyły się dwa procesy. Rozwój kultu maryjnego i odsuwanie kobiet od aktywności w gminach chrześcijańskich.
Tak, ale nie widzę tu związku przyczynowo-skutkowego. To było raczej dopasowywanie się do ówczesnego świata, który był światem patriarchalnym. Zasadnicza zmiana dokonała się w IV w., gdy chrześcijaństwo stało się uznaną religią w cesarstwie rzymskim. Elementy hierarchicznej władzy przeniknęły do wnętrza Kościoła, a to oznaczało stopniowe odsuwanie kobiet. Przez jakiś czas funkcjonowały jeszcze diakonisy, ale do dziś trwają spory, czy zaliczano je do duchowieństwa. W średniowieczu z przekładów Pisma znika Junia, określana w Liście do Rzymian jako „wybitna wśród apostołów”. W tłumaczeniu zmienia się w Juniasa.

Im dalej, tym gorzej. Gdy się czyta św. Tomasza, robi się naprawdę przykro. Nazywa on kobietę „tworem zastępczym”, „człowiekiem z defektem”.
Takich wypowiedzi było mnóstwo. I wcześniej, i później.

Tak, ale to św. Tomasz, doktor Kościoła, uznawany do dziś za wielki autorytet.
Bezkrytycznie i bezrefleksyjnie przejmuje w tej kwestii poglądy Arystotelesa. To zaskakuje u myślicieli tej miary co Tomasz, bo z jednej strony głosi, że kobieta i mężczyzna zostali stworzeni na obraz Boży, więc jest między nimi równość, a z drugiej powtarza tezy o podporządkowaniu i niższości kobiet. Sprzeczności w stosunku do kobiet są też u św. Pawła. W jednym miejscu mówi: kobieta niech milczy na zgromadzeniu, a w drugim, że gdy kobiety prorokują, powinny mieć nakrytą głowę. Jak prorokować w milczeniu?

Jakkolwiek by czytać, są w Piśmie i tradycji rzeczy dla kobiet obraźliwe, poniżające. Co sprawia, że zamiast tę tradycję odrzucić, pani poddaje ją subtelnym analizom?
Nie znam religii, która nie byłaby w jakichś aspektach patriarchalna. Co więcej, nie znam społeczeństwa ani kultury, które nie byłyby w jakichś aspektach patriarchalne. Bardzo pomogła mi zasada interpretacji Biblii, którą wypracowała teologia feministyczna. Ogólnie obowiązująca w Kościele zasada mówi, iż w Piśmie normatywne jest to, co odnosi się do naszego zbawienia. Odczytana zaś konkretnie w odniesieniu do kobiet: cokolwiek zaprzecza ich zbawieniu, nie może być normatywne. Takie historie jak opowieść o żonie lewity są straszne, odpychające, ale przecież się wydarzały. I przez to, że zapisano je w Piśmie, pozostają w pamięci Boga.

 

Dr Elżbieta Adamiak, adiunkt w Zakładzie Teologii Dogmatycznej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, członkini zespołu Laboratorium Więzi. Opublikowała m.in. „Milczącą obecność”, „Kobiety w Biblii. Stary Testament” i „Kobiety w Biblii. Nowy Testament”. Wraz z ks. bp. Andrzejem Czają i Józefem Majewskim redaktorka sześciotomowej „Dogmatyki” wydanej przez Bibliotekę Więzi.

Polityka 22.2011 (2809) z dnia 24.05.2011; Rozmowa Polityki; s. 66
Oryginalny tytuł tekstu: "Zawsze druga, zawsze pierwsza"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną