– Koledzy, jak wiecie, jesteśmy ofiarami sprytnych mechanizmów zmierzających do zamknięcia nam ust – zagaił redaktor dużego prawicowego tygodnika opinii, który właśnie pojawił się na rynku.
– Jako prawicowy intelektualista widzę problem wyraźnie – przyznał profesor UW, członek PAN, od lat publikujący w kraju i za granicą. – Fakty są takie, że nie zaprasza się mnie na pewne imprezy towarzyskie. O zaproszeniach do programów Lisa czy Olejnik w ogóle nie ma mowy. Udają, że mnie nie ma. Moje książki, których w zeszłym roku opublikowałem pięć, do dziś nie dostały żadnych nagród.
– Pan przynajmniej jest profesorem, podczas gdy mnie od lat uniemożliwia się zrobienie habilitacji, dlatego że miałem odwagę powiedzieć, że ten matoł Tusk to pachołek Putina – żalił się młody historyk, pracownik IPN i szef prawicowego portalu.
– Gdy ogłosiłem w prasie artykuł o tym, że Komorowski jest sowieckim agentem śpiochem, wokół tekstu zapadła dziwna medialna cisza. A kiedy w telewizji wyraziłem pogląd, że Rosjanie strącili samolot z polskim prezydentem za pomocą sztucznie wywołanego pioruna, prowadzący szybko zmienił temat – utyskiwał wybitny publicysta, niesłusznie skazany na pisanie w zaledwie jednym dużym dzienniku i jeżdżenie z wykładami po uczelniach i parafiach.
Zebrani zgodzili się, że przemoc wobec ludzi prawicy ma charakter ukryty, symboliczny i bywa tak sprytnie zakamuflowana, że wręcz nie da się jej dostrzec. – Mimo że jesteśmy wykluczeni, możemy wydawać książki, wykładać i występować publicznie. To upokarzające. Na coś takiego nie pozwalał sobie nawet Jaruzelski w stanie wojennym. Oczywiście władzy chodzi o to, żebyśmy przestali.
– Cały czas czuję, że ktoś chce mnie dorżnąć i że wokół mnie zaciska się kordon sanitarny. Doszło do tego, że gdy publicznie oskarżam najwyższych przedstawicieli władzy o poważne przestępstwa, żąda się ode mnie dowodów – skarżył się były wysoki urzędnik państwowy, obecnie kandydat na posła.
Spotkanie pokazało, że wykluczenie dotyka niestety także niektórych polityków. – Mam sygnały, że duża część wyborców wyklucza głosowanie na mnie w zbliżających się wyborach – ujawnił jeden z nich. Jego zdaniem wykluczenie to spowoduje, że ugrupowanie, do którego należy, prawdopodobnie nie będzie mogło rządzić krajem, do czego ma niezbywalne prawo. – Spychanie nas do opozycji, często pozaparlamentarnej, to jaskrawy objaw wykluczenia. Jesteśmy w tym kraju białymi murzynami – stwierdził.
Zebrani nie wykluczyli, że jeśli ludzie prawicy będą nadal wykluczani z życia publicznego, a po wyborach władzy w kraju nie obejmie jakiś przychylny im rząd, który zajmie się ich problemami, to zaskarżą państwo polskie do sądu lub do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.