O tym włoskim lokaliku od dłuższego czasu słyszę i czytam całkowicie sprzeczne opinie. Moi przyjaciele, smakosze i znawcy włoskiej kuchni, pieją z zachwytu. Przeczytałem też recenzję słynnego krytyka, która była utrzymana w podobnym tonie. Zajrzałem więc do Internetu, w którym aż roi się od skrajnie innych ocen. Internauci źle wyrażają się zarówno o właścicielach restauracyjki, że aroganccy, nachalni – słowem nieprzyjemnie traktujący gości, a dania wprost niejadalne albo – w najlepszym przypadku – banalne. Postanowiłem więc sam sprawdzić jak to naprawdę jest w „Delizii”.
Lokalik – bo miejsc tu jest nie więcej niż dwadzieścia – mieści się w samym centrum Warszawy, na skrzyżowaniu Hożej i Poznańskiej, czyli w samym oku gastronomicznego cyklonu. Wokół małe i duże, słynne i osławione bary, puby, restauracje i jadłodajnie. Słowem – konkurencji nie brakuje. Tymczasem do tego włoskiego lokaliku bez wcześniejszej rezerwacji nie ma co się wybierać. Jedni twierdzą, że to rezultat dobrego PR powstałego dzięki przyjaźni właścicieli ze stołecznymi dziennikarzami; inni, iż to wynik szeptanki rozpowszechnianej w środowisku prawdziwych smakoszy; a znawcy polskiej duszy i charakteru narodowego uważają, iż popularność „Delizia” zyskała dzięki druzgocącym opiniom w Internecie, którym mało kto wierzy.
Jakakolwiek jest przyczyna tłoku w knajpce przy Hożej - nie żałuję, ze tam się wybrałem. Przez dwie godziny czułem się jak w Italii. A to głównie dzięki wspaniałym daniom (szef kuchni zasługuje moim zdaniem na Bous d’Or) i sympatycznej atmosferze. Młode kelnerki ze znawstwem nie wynikającym z wieku oraz doświadczenia, lecz z wyraźnego zainteresowania włoska kuchnią, wspaniale doradzają i nie są przy tym nadmiernie opiekuńcze (to wielka zaleta). Karta dań nie jest przeładowana, a czas oczekiwania liczony w minut „dzieści” wyraźnie sugerują, że wszystko jest robione świeżo na każde zamówienie. Kompozycje dań proste, a jednocześnie wielce wyrafinowane. Po prostu znać rękę mistrza i zakochanego w tym, co robi.
Carpaccio (29 zł) wołowe jest tak cieniutkie, że gdyby położyć je na kartce z wydrukiem tego tekstu, to można by wszystko przeczytać bez kłopotów. Oliwa wspaniała, a parmezan wręcz doskonały. Podobną opinię zyskała ośmiornica z marynowanymi warzywami (37 zł). Łakomstwo zachęcało do natychmiastowego powtórzenia antipasti, ale rozsądek powstrzymał nas od tego kroku.
I dobrze się stało. Tagliatelle z kalmarami (39 zł) bowiem podane jako primo piatto mogły zaspokoić apetyt Pantagruela, a nie zwykłego śmiertelnika. I były przy tym pachnące morzem co wywołało silna tęsknotę za liguryjskim wybrzeżem, nad które wybieramy się we wrześniu. Daniem, o którym należałoby napisać poemat to gnocchi ripieni al tartufo e formaggio di capra con rucola (35 zł), co po warszawsku znaczy: kopytka (w postaci rurek) z ziemniaczanego ciasta faszerowane kozim serkiem i truflami, podawane z rukolą. Smak koziego sera i zapach trufli wywołuje euforię. A ciasto, z którego zrobione są gnocchi, jest delikatne (mimo że kartoflane) jak mgiełka.
Mimo strachu, że to ponad ludzkie siły, zamówiliśmy jeszcze deser, czyli mus z białej czekolady i orzechów laskowych z tymiankiem polane gorącym espresso (22 zł) i - dla odświeżenia - sorbet cytrynowy z odrobina szampana.
Karta win równie atrakcyjna jak podstawowe menu. Tym razem spróbowaliśmy tylko kieliszek primitivo z Puglii. Pozostałe wina będziemy testować przy kolejnych wizytach, dostosowując do odpowiednich dań.
I nie straszne nam żadne opinie internautów udających znawców włoskiej kuchni.
Tel. (22) 622 66 65, www.delizia.com.pl