Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Plan lotu

Reportaż: Pianista i geniusz, wieczorami pilot

Najgłupszy błąd wirtualny Stanisława? Start z Budapesztu bez zatankowania, o czym zorientował się po 5 minutach lotu. Najgłupszy błąd wirtualny Stanisława? Start z Budapesztu bez zatankowania, o czym zorientował się po 5 minutach lotu. Łukasz Król / mat. pr.
Mail od Gietka Edyta. Wysłano: przed północą. Do: Drzewiecki Stanisław: „Przypadkiem dowiedziałam się, że jest Pan wirtualnym pilotem z 11-letnim stażem, równie zdolnym jak pianistą. Czy przyjąłby Pan zaproszenie na wspólny lot?” - reportaż.
Stanisław z żoną Jekateriną. To ze względu na nią lot dookoła świata został przerwany.Anna Musiałówna/Polityka Stanisław z żoną Jekateriną. To ze względu na nią lot dookoła świata został przerwany.
Filozofia Jekateriny jest taka: małą łyżką, ale do przodu, żeby nie zachłysnąć się.Anna Musiałówna/Polityka Filozofia Jekateriny jest taka: małą łyżką, ale do przodu, żeby nie zachłysnąć się.

Z rozmowy telefonicznej: Stanisław Drzewiecki obecnie wraca z podróży dookoła świata. Podróż zaczął dwa lata temu, niestety została przerwana na półtora roku w Australii (opowie o przyczynach w trakcie wspólnego lotu). Leci już w kierunku Europy. Jego samolot zacumuje na lotnisku w Lukli na dwa dni, gdyż ma coś do załatwienia w realu. Tak, to wbrew przepisom, gdyż w prawdziwym porcie lotniczym można stać dwie godziny, ale latający w sieci VATSIM (Virtual Air Traffic Simulation Network), najwierniej oddającej prawdziwe latanie, mu wybaczą. W Lukli nie ma przeciążenia, to malutkie lotnisko położone najbliżej Mount Everestu.

Możemy wylecieć 29 czerwca o 11.30. W mailu wyśle szczegóły lotu.

1

Z realu: Staś Drzewiecki już na starcie był przysposabiany do wysokich lotów. Mama Tatiana Szebanowa, wybitna pianistka, i tato Jarosław Drzewiecki, wybitny pianista. Z takiego melanżu musiał urodzić się wunderkind. I się urodził, co utrwalają liczne afisze i pochwały w złotych ramkach, rozwieszone na ścianach domu w Radości: Stas Drzewiecki, 17-years old sensational pianist from Poland, Carnegie Hall, January 2003. Stas Drzewiecki, Young Polish Talent, Piano Recital, Orchestra Hall, Chicago, October 2004. Albo zdjęcie z sesji dla Sony: 14-letni Staś pozuje na dachu warszawskiego wieżowca PZU Tower (na dach wciągnięto nawet fortepian). Albo dyplom od Jana Pawła II: Ojciec Święty udziela całym sercem apostolskiego błogosławieństwa Stanisławowi Drzewieckiemu, laureatowi Złotego Serduszka Świętej Rodziny 2003. Albo Paszport POLITYKI dla najmłodszego (13 lat) laureata.

Życie Stasia kolekcjonuje tato, pedagog Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. Jest zamknięte w kilkunastu segregatorach. Z recenzji: „cud natury”, „narodowy skarb”, „Olimp muzyczny”. I na dziesiątkach kaset wideo, na których Staś rozbawia publiczność powagą pianisty połączoną z niepowagą dziecięcą, na przykład gdy w trakcie koncertu zdejmuje marynarkę, bo go uwiera, albo spóźnia się na koncert, bo chciał pojeździć windą. Lub, pytany o marzenia, mówi, że chciałby jako pierwszy człowiek zagrać na Księżycu.

2

Mail od Drzewiecki: „Witam, przesyłam plan naszego lotu. Wylot: lotnisko Lukla (Nepal), jedno z najbardziej niebezpiecznych lotnisk świata, położone w Himalajach. Przylot: cywilno-wojskowe lotnisko w Islamabadzie (Pakistan). Okolice Islamabadu są uważane za jedno z pierwszych miejsc w Azji, gdzie pojawił się człowiek (wykopaliska sprzed 500 tys. lat). Trasa w załączniku. Kontrola ATC obiecana na obszarze Pakistanu. Liczę, że pokażę fragment standardowego dialogu z kontrolerem”. Dzień przed odlotem. Z rozmowy telefonicznej: wystartujemy z półtoragodzinnym opóźnieniem. Kontroler z Pakistanu musi zostać dłużej w prawdziwej pracy. Na świecie w VATSIM lata ok. 100 tys. użytkowników, kontrolerów jest 10 tys., więc trudno obsadzić wszystkie lotniska. To elitarne hobby. Kontrolerzy uczą się do licencji kilkanaście miesięcy, piloci wprawdzie nie zdają egzaminów, ale żeby nie robić zamieszania na wirtualnym niebie VATSIM, kilkadziesiąt godzin latają offline, są wtedy niewidoczni.

Tak, można to porównać do muzyki klasycznej: jedno i drugie nie jest dla mas. Zwiększenie frekwencji na niebie czy na sali koncertowej powoduje zniżenie poziomu. Zawsze. Trzeba jednak iść na kompromisy: bez innych pilotów starty i lądowania byłyby nudne, a misją muzyki jest wychodzenie na zwykłą publiczność. Ale w jednym i drugim należy mieć taką porcję wiedzy, żeby nie zepsuć zabawy profesjonalistom. Najgłupszy błąd wirtualny Stanisława? Start z Budapesztu bez zatankowania, o czym zorientował się po 5 minutach lotu.

Ma przelatanych wirtualnie 1000 godzin. Nagrane płyty rodziny Drzewieckich: 100.

3

Więc wirtualnie startujemy z lotniska w Nepalu. Realnie – z warszawskiej Radości. Z pokoju na poddaszu. Okno na suficie jest zalepione folią aluminiową, co daje poczucie zamkniętej przestrzeni kokpitu i dobrą widoczność na monitorach za dnia. Stanisław Drzewiecki ma na sobie mundur w randze kapitana pilota, na głowie czapkę adekwatną do rangi. Zasada VATSIM brzmi – tak realnie, jak to tylko możliwe. Przed wejściem do kokpitu pisemne ostrzeżenie: „Osoby nietrzeźwe, cierpiące na klaustrofobię, zaburzenia równowagi oraz silne objawy choroby morskiej nie powinny przebywać w kabinie”.

Przy nodze stawia czarny neseser. W środku są mapy i instruktaże lotu.

Pierwsza procedura – checklista. Można ją porównać do zapisu nutowego utworu, który zostawił kompozytor, gdzie każdy mały znak jest ważny, żeby nie improwizować. Zasada VATSIM: nie rozumiesz czegoś, nie próbuj się domyślić. W muzyce Stanisław też nie lubi improwizacji. Nie po to kompozytor zostawił znaki.

Monitor główny – on, dwa boczne – on, od lewej: prędkościomierz, sztuczny horyzont, wysokościomierz, wariometr, HSI (Horizontal Situation Indicator, pomaga w nawigacji na radiolatarnie), ciśnieniomierz, kompas, przepustnice... Wszystkie drzwi zamknięte, hamulce sprawne, opływ paliwa ze zbiorników do systemu paliwowego – on, silniki wypchane, prawy silnik – on, lewy – on (w kokpicie zaczyna się warkot). System odlodzania – on. Światła kołowania i startu – on. GPS – on.

Startujemy o 12.15 według uniwersalnego czasu zulu (w Nepalu jest 17.00, w Radości – 14.00). Planowany czas podróży: 4 godziny.

Na monitorach rozbijają się krople. W Nepalu aktualnie pada. Lata się w pogodzie realnej, VATSIM korzysta z danych stacji meteorologicznych na całym świecie.

Więc mamy deszcz. Kołujemy. To trudny start. Pas w Lukli ma tylko 400 m. Jest otoczony górami i zakończony przepaścią. Jak nie zdążymy się wzbić na odpowiednią wysokość przed uskokiem, wirtualnie zginiemy.

To jest to. Uczucie fizycznej kontroli, sprawowanej za pomocą dżojstika (wolant). Rodzaj władzy nad cudzymi emocjami, odczuwany podczas koncertów w dużych filharmoniach. Bisy, kompletna cisza, czasem piski.

Lecimy dwuśmigłowym Beechcraft B60. To zaawansowana awionetka, można powiedzieć biznesowa, oryginalna wersja z lat 70., kameralna, na sześć osób. Wcześniej latał dużym Boeingiem 737, ale to – poza startem i lądowaniem – nie wymagało myślenia, tylko autopilota. Przerzucił się na samolot bardziej analogowy, sterowany za pomocą wolanta, z wykorzystaniem sygnałów z radiolatarni.

Podniosły się koła.

4

Jesteśmy na wysokości 5,5 km. Na monitorach po lewej i prawej stronie – skrzydła. Na przednim – oddalająca się linia Himalajów.

Lecimy w kierunku radiolatarni w Kathmandu. Będziemy tam za 22,30 minuty.

Jekaterina Drzewiecka, z domu Sarajewa, leci z nami. To Jekaterina przerwała lot dookoła świata. Samolot męża stał w Australii, kiedy pobierali się przed rokiem. Była ostatnią studentką Tatiany Szebanowej, która odkryła Jekaterinę trzy lata temu, gdy przyjechała z Łotwy na warsztaty pianistyczne do Dusznik-Zdroju.

Zjawiskowa. Tym bardziej że niepochodząca z rodziny pianistów; tato – inżynier, mama – nauczycielka. Nawet fortepianu w domu nie było.

Poza tym, zupełnie jak syn Stanisław: dojrzała nad wyraz, też nie interesowało jej marnowanie życia na telewizor, płytkie rozmowy, jakie teraz prowadzi ze sobą młodzież, w stylu – kto z kim spotyka się. Typ melancholijny, jak z muzyki Rachmaninowa.

Kiedy samolot stał w Australii, Stanisław oprócz ślubu załatwił jeszcze kilka prawdziwych spraw: obronił się na celująco u prof. Andrzeja Jasińskiego, najwybitniejszego pedagoga z Katowic, wyjechał na miesiąc miodowy na Kretę oraz na dwumiesięczne tournée do Japonii w związku z Rokiem Chopinowskim.

A gdy już osiedli w Radości i urządzali się razem w jego pokoju na poddaszu, on myślał o przeniesieniu kokpitu, ona poprosiła, żeby zostawił, chciała mieć męża blisko, kiedy będzie zasypiać, podczas gdy on będzie wracał ze swojej podróży.

Z Australii wystartował niepewnie. Wychodzi się z wprawy. To tak, jakby nie grać półtora roku. Kiedy się długo nie lata lub nie gra, sny są podobne. Pianista mający poczucie winy śni, że jest na scenie, wie, jaki repertuar ma grać, ale zapomniał jak. Pilot śni, że siada w kokpicie, ale nie pamięta fizyki lotu.

Minęliśmy Kathmandu. Za 59 min powinniśmy dolecieć do radiolatarni w Nepalgunj. Słońce robi się coraz bardziej pomarańczowe. Stanisław włącza autopilota. Można zejść na kawę do salonu.

5

Punktowe halogeny oświetlają klawiatury dwóch fortepianów. Kiedy ćwiczą na cztery ręce, przy koncertowym Steinwayu siada zwykle Jekaterina, przy drugim, należącym do mamy – Stanisław.

A gdy zaczynają grać, papużki rasy nimfy podejmują swój śpiew. Papuzie głosy i fortepian zgrywają się najładniej przy muzyce impresjonistów. Jekaterinie wydaje się, że ptaki nie lubią, kiedy gra sama. Przekrzykują ją w nieprzyjemny sposób, a ponieważ klatka jest na kółkach, wywozi papużki do drugiego pokoju. Są zżyte ze Stasiem i wolą jego grę. Kupił nimfy kilka lat temu, gdyż potrzebował czyjejś obecności, a papugi są bardzo kontaktowe. A może nie lubią Jekateriny za to, że nie pozwala im latać? Kiedy wprowadziła się, zostały zamknięte w klatce. Wcześniej klatki zawsze miały otwarte, siadały Stasiowi na ramieniu w kokpicie, a jak zasypiał, one też zasypiały, kładąc mu dzióbki na nosie.

W klatce obok nimf milczą trzy nierozłączki. Należały do Tatiany Szebanowej. Umarła na raka 1 marca tego roku, w dzień urodzin Chopina. 1 marca był też oficjalnym dniem zakończenia Roku Chopinowskiego. Gdy już słabła, leżała w swoim pokoju i odrabiała z Jekateriną, siedzącą w salonie przy Stainwayu, lekcje przez Skajpa. Potem oddała jej swoje wszystkie koncertowe sukienki. Kilkadziesiąt.

Tatiana Szebanowa nie akceptowała tego, że syn marnotrawi czas na latanie, taką kulturę niewysoką. Później pogodziła się. Nawet przychodziła do kokpitu. Wtedy lecieli razem, rozmawiając o muzyce.

Teraz lekcje z Jekateriną odrabia Stanisław. Przygotowuje ją do konkursów. Najbliższy będzie w Estonii. Międzynarodowy, ale nie taki głośny; w przypadku porażki nie spada się z dużej wysokości. W Moskwie trwa teraz bardzo prestiżowy konkurs im. Czajkowskiego. W rosyjskiej telewizji pokazali, jak pianista białoruski, który nie zakwalifikował się do drugiego etapu, przedarł się na scenę i kiedy jeszcze trwały oklaski dla konkurenta, pokłonił się i zaczął grać. Był w takim rozstroju psychicznym, że ochrona wyprowadzała go siłą. Więc filozofia Jekateriny jest taka: małą łyżką, ale do przodu, żeby nie zachłysnąć się.

Stanisław, odkąd w 2005 r. spektakularnie przegrał Konkurs Chopinowski, odrzucony przez jury już po pierwszym etapie, nie lubi wyścigów. VATSIM jest przeciwieństwem takich konkursów. Tu nikt z nikim się nie ściga, nie ma punktacji. Piloci obserwują się nawzajem, który jak pokonuje ograniczenia związane z pogodą, fizyką, aerodynamiką.

Następna radiolatarnia jest w Dehradun. Aktualnie w wirtualnym niebie leci 600 pilotów, kontrola jest zapewniona w 23 krajach. Można założyć słuchawki z mikrofonem i rozmawiać przez DVD Caraoke System. Przydaje się zwłaszcza, gdy leci się 8 godz. przez ocean. Z niektórymi znają się z nicków od kilkunastu lat.

6

Do Islamabadu mamy 20 km. Warunki: wiatr boczny, 20 km/godz., mgła, 6 tys. stóp widoczności, dwie warstwy chmur. Już widać światła nad miastem. Zgodnie z procedurą, samolot robi kółko, przelatując nad nadajnikiem, w odległości 9 mil od nadajnika skręca w lewo na kierunek 060, na dystansie 10 mil od nadajnika znów w lewo na kierunek 340, przechwytujemy ścieżkę podejścia ILS…

Kontroler pakistański nie odezwał się. Widocznie coś ważnego zatrzymało go w prawdziwym życiu. Zresztą i tak jesteśmy sami na lotnisku, więc nikt na siebie nie wleci.

Dźwięk wysuwanego podwozia... Na monitorach już widać światła naszego Beechcrafta odbite na wirtualnym betonie.

Lądujemy z godzinnym opóźnieniem, spowodowanym silnym wiatrem. Doszły problemy wirtualne: temperatura, którą generował komputer, była zbyt wysoka, co ograniczało prędkość lotu. W Islamabadzie jest godz. 22.20, w Radości 19.40 (czas zulu – 17.40).

Do Europy zostało jeszcze sześć lotów. Z Islamabadu do Teheranu. Z Teheranu do Tbilisi... Samolot musi poczekać w Islamabadzie, bo trzeba zawieźć żonę na egzamin. Jest na trzecim roku, pod opieką promotora Stasia prof. Jasińskiego.

7

Czasem budzi ją o 5 rano, żeby zobaczyła wschód słońca. Jekaterina wtedy siada w kokpicie.

W realności Staś chce córeczkę – pilotkę, Jekaterina – balerinę, tylko żeby urosła proporcjonalnie, nie za duża i nie za mała, żeby pracowała w operze, miała stroje szyte na miarę.

Na oknie pokoju na poddaszu jest przyklejone logo, widoczne z zewnątrz: „Drzewiecki Design, projektowanie grafiki 3D do symulatorów lotów”. Na razie to malutka firma, którą rozkręca pięć osób. Stanisław to szef. W sklepach internetowych można kupić 9 wirtualnych lotnisk projektu Drzewiecki Design: w Gdańsku, Rzeszowie, Katowicach, Bydgoszczy, Łodzi, Zielonej Górze, Szczecinie, Modlinie, Babicach. Credo firmy: startować i lądować najbliżej realu. To ciężka praca: trzeba zakupić zdjęcia satelitarne od NASA, zgrać dane wysokościowe prawie całej kuli ziemskiej. Takie Babice. Zanim Staś przeniósł je do wirtualu, zamówił profesjonalną sesję zdjęciową. Czyli wozili go odpłatnie po lotnisku, a on zrobił 2,5 tys. zdjęć. Każdy detal, każdy brudek na terminalu, rysę na szybie w poczekalni.

4 lipca do internetowej sprzedaży weszło wirtualne lotnisko Bornholm. Rzeźbił je pół roku na podstawie zdjęć satelitarnych. Terminale, hangary, światła, ściany z cegieł, na nie nałożony brud, cienie. W tle przemykają ludzie i samochody, żeby nie było statycznie. Pod lotnisko podjeżdża nawet biznesmen w BMW, odprowadza do poczekalni kobietę z walizką.

Za każdym razem podczas wirtualnego startu z Bornholmu ta sama kobieta będzie żegnała się z tym samym biznesmenem. Tę powtarzalność można porównać do linii melodycznych odtwarzanych kompozycji. Niby gra się to samo, ale zmieniają się warunki, w lataniu – pogoda, w filharmonii – temperatura na widowni.

Za Bornholm dostał już nagrodę branżowego niemieckiego pisma.

8

Kiedy Stanisław miał 13 lat, status złotego dziecka i Paszport POLITYKI, w wywiadzie opowiedział Barbarze Pietkiewicz bajkę, jaką napisał. O chłopcu, który cokolwiek narysował, stawało się rzeczywistością. Gdy narysował ptaka, chłopca porwano. Spełnił żądania porywaczy i oddał im swój talent. Został mu tylko ten ptak. Nie wiedział, co zrobić z ptakiem.

Od tego czasu minęło 10 lat. Kiedy w prawdziwym świecie wypełnia prawdziwe dokumenty, w rubryce zawód wpisuje: wolny, branża kulturalna. Posiada też pieczątkę firmy Drzewiecki Design, dzięki której w urzędach staje się wyczuwalnie poważniejszy.

Na razie żyją z Jekateriną z samolotów i koncertów. Ale to nie są pewne dochody. Filharmonie – jak lotniska – też mają swoje procedury. Do koncertowych sal zapraszają artystów z reguły co dwa lata, chcą zostawić niedosyt u publiczności. Czasem zagra w Muzeum Chopina, Żelazowej Woli, na pikniku w Sanoku, okolicznościowo przed którąś z par królewskich.

Co zrobić z tym ptakiem? Latać? Licencja prawdziwego pilota kosztuje 30 tys. zł. Czy grać? Od przyszłego roku będzie uczył studentów w Bydgoszczy i napisze doktorat. O mamie.

Polityka 31.2011 (2818) z dnia 26.07.2011; Kraj; s. 22
Oryginalny tytuł tekstu: "Plan lotu"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną