Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Ochronić ślady przed zatarciem...

Rozmowa z Zygmuntem Rolatem, przewodniczącym komitetu budowy Muzeum Historii Żydów Polskich

„Dzięki temu muzeum nasza młodzież będzie mogła lepiej pojąć, kim Żydzi byli dla Polski, a Polska dla nas. Chodzi o to, żeby ślady naszej obecności w Polsce nie zostały zatarte.” „Dzięki temu muzeum nasza młodzież będzie mogła lepiej pojąć, kim Żydzi byli dla Polski, a Polska dla nas. Chodzi o to, żeby ślady naszej obecności w Polsce nie zostały zatarte.” Donat Brykczyński / Reporter
Muzeum Historii Żydów Polskich będzie centrum edukacji, otwartym zarówno na przeszłość, jak i przyszłość. To będzie jak portal, nikt w muzeum nikomu nie zamyka drogi ani do wiedzy, ani do kultury, ani do wzajemnego porozumienia - mówi Zygmunt Rolat.
„Stale powracam do Częstochowy, bo na tamtejszym cmentarzu pochowani zostali nie tylko moi dziadkowie i pradziadkowie, ale także rozstrzelani w 1943 r. moja matka i mój brat Jerzyk, więc ich odwiedzam.”Donat Brykczyński/Reporter „Stale powracam do Częstochowy, bo na tamtejszym cmentarzu pochowani zostali nie tylko moi dziadkowie i pradziadkowie, ale także rozstrzelani w 1943 r. moja matka i mój brat Jerzyk, więc ich odwiedzam.”

Krystyna Lubelska: – Kiedy wyjechał pan z Polski?
Zygmunt Rolat: – W 1946 r. Do Polski przyjechałem po raz pierwszy dopiero po ponad 20 latach, w 1967 r. W tej podróży towarzyszyli mi syn i kuzyn. Przyjechałem pokazać im Polskę i Częstochowę. Mój syn Geoffrey miał wtedy 13 lat i był tuż przed swoją bar micwą. Wie pani, bar micwa to jest wielkie wydarzenie dla chłopca, bo staje się wówczas mężczyzną i może czytać Torę.

Dlaczego wybrał pan akurat ten kierunek wspólnej podróży dla dorastającego syna?
Oświęcim, Majdanek, Treblinka – te miejsca trzeba zobaczyć. Tak pokazują Polskę Marsze Żywych, organizowane dla młodych Żydów od wielu lat. Obozy zagłady są bardzo ważną częścią historii, ale to są obozy niemieckie, tyle że zbudowane na okupowanych ziemiach polskich. A ja chciałem, żeby mój syn zobaczył Polskę taką, jaką ja pamiętałem z czasów, gdy sam byłem chłopcem.

Mówi się, że każdy Żyd, który przyjeżdża do Polski, swoje pierwsze kroki kieruje na cmentarz.
Tak musi być, bo cmentarz dla Żydów jest nie tylko miejscem, gdzie się odwiedza groby przodków, ale dla wielu z nich był także miejscem wspomnień o egzekucjach na bliskich, których dokonywali Niemcy. Ja stale powracam do Częstochowy, bo na tamtejszym cmentarzu pochowani zostali nie tylko moi dziadkowie i pradziadkowie, ale także rozstrzelani w 1943 r. moja matka i mój brat Jerzyk, więc ich odwiedzam. Mój jedyny brat miał 18 lat i był najmłodszym z oddziału sześciu żydowskich partyzantów.

Ilu Żydów mieszkało przed wojną w Częstochowie?
40 tysięcy. Stanowili, proszę to sobie wyobrazić, jedną trzecią mieszkańców najbardziej katolickiego miasta w kraju, który do dziś jest najbardziej katolicki w Europie. Jak się widzi kościoły w Niemczech czy Francji, to one są puste, chyba że akurat trafia się ślub albo pogrzeb, a polskie kościoły wciąż są prawie pełne. I w tym mieście, symbolu katolicyzmu, Żydzi założyli pierwszą fabrykę tekstyliów, papiernię, elektrownię, a żydowscy filantropi – także pierwszą salę koncertową i pierwszy teatr. Byliśmy bardzo ważną częścią społeczności częstochowskiej i ja osobiście mam tylko dobre wspomnienia z mojego rodzinnego miasta.

Nie wspomina pan żadnych antysemickich wystąpień z tamtego czasu?
Zdarzały się. Pamiętam na przykład, że po kazaniach wielkanocnych, które zawierały nierzadko antysemickie akcenty, zamykane były bramy w Pierwszej Alei NMP, gdzie mieszkałem, gdyż tłumy chuliganów wylegały wtedy na ulice. Jednak nie były to pogromy w rodzaju rosyjskich czy ukraińskich – najwyżej kilka powybijanych szyb. Moja Częstochowa, ta, którą zachowałem we wspomnieniach z dzieciństwa, to było dobre miasto.

Mimo wszystko zdecydował się pan z niej emigrować tuż po wojnie. Dlaczego?
Wyjechałem, ponieważ w 1946 r. zrobiła się atmosfera straszna i niebezpieczna. Kielce, gdzie zamordowano kilkudziesięciu żydowskich obywateli, są blisko Częstochowy. Wtedy na nas wszystkich polskich Żydów padł wielki strach. A jednak, nie mogę też pominąć faktu, że wtedy byłem dumny z naszego częstochowskiego biskupa Teodora Kubiny, który dwa dni po przerażającym wydarzeniu w Kielcach wygłosił kazanie, w którym stanowczo potępił ten mord i odważnie stanął w obronie Żydów. Mówił o kłamstwach prowadzących do przestępstwa, o obelgach, jakich się dopuszczono wobec Żydów. Biskup Kubina polecił, aby jego kazanie było odczytane we wszystkich kościołach w Częstochowie. Zostało także wydrukowane, podpisane przez starostę grodzkiego i znalazło się na wszystkich ulicach miasta. Ta zdecydowana akcja spowodowała, że w Częstochowie nie było żadnych poważnych antysemickich ataków.

Polacy i Żydzi razem przeżyli Holocaust. Skąd się więc wzięła taka agresja?
To splot wielu okoliczności. Z jednej strony był to z pewnością rezultat niemieckiej propagandy z czasów wojny oskarżających Żydów o wszystko co najgorsze. Z drugiej zaś, przypomnę, że jeszcze do dziś w USA mówi się o „polskich obozach koncentracyjnych”, bo naziści obarczali winą za swoje zbrodnie Polaków, co u niektórych Żydów budziło odruch niechęci. Tyle lat po wojnie zapomniano już, że podczas okupacji hitlerowskiej Polska była krajem, gdzie nie było Quislinga jak w Norwegii. We Francji Żydzi byli deportowani przez francuską policję i żandarmerię, francuskimi pociągami wywożono ich do obozów zagłady – tego na okupowanych ziemiach polskich nie było. Polska była jedynym krajem europejskim, gdzie nie było rządu sprzyjającego Niemcom – niemniej znaleźli się ludzie, szmalcownicy i szantażyści, którzy wydawali Żydów w ręce Niemców. W końcu przed wojną mieliśmy endecję, która niestety rozkwitała w atmosferze faszyzmu panującego w Niemczech i we Włoszech. Ale ponad wszystko musimy pamiętać, że w Yad Vashem najwięcej drzewek honoruje Polaków – Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Były też inne problemy wynikające ze skomplikowanej powojennej sytuacji zarówno materialnej, jak i politycznej. Ja na przykład nie mogłem po wyzwoleniu wrócić do naszego mieszkania w Częstochowie, bo tam już ktoś inny mieszkał. Ten mój przypadek trzeba przemnożyć przez wiele razy. Trzeba też przyznać, że spory procent w partii komunistycznej i w UB stanowili Żydzi.

Kiedy po latach przyjechał pan z synem do Polski, znów sytuacja wokół Żydów była mało przyjazna. W 1967 r. odbyła się czystka antysemicka w wojsku, która poprzedziła wydarzenia 1968 r.
Te sygnały odbierałem raczej jako wewnętrzne rozgrywki komunistów. My, jako Żydzi, zostaliśmy przyjęci przez zwykłych ludzi z wielką sympatią. Nasza wizyta wypadła tuż po wojnie sześciodniowej, a polskiemu społeczeństwu podobało się, że Izrael wygrał wojnę przeciwko Arabom, którzy wówczas byli popierani przez Kreml. Przyjmowano nas więc z entuzjazmem jako przedstawicieli tych, którzy dołożyli Rosji.

Kiedy częściej zaczął pan powracać do Polski?
Pod koniec lat 80. przyjeżdżałem tutaj z nieżyjącym już kongresmenem Stefanem Solarzem z komisji spraw zagranicznych Kongresu USA. Obaj sprzyjaliśmy bardzo Solidarności. Tłumaczyłem m.in. jego rozmowy z Lechem Wałęsą. Spotykaliśmy się w małym budynku Solidarności w Gdańsku. Byliśmy porwani tym entuzjazmem i nadzieją, które czuło się w powietrzu. To było zaraźliwe, byliśmy tym przepełnieni. Pamiętam wspaniałe obiady u księdza kanonika Henryka Jankowskiego – ciekawe, że wówczas ten człowiek zupełnie inaczej się zachowywał niż później. Pamiętam długie rozmowy z Wałęsą, z braćmi Kaczyńskimi. Mieliśmy też kilka spotkań z Jackiem Kuroniem, człowiekiem, którego uważam za wyjątkowego. Pamiętam takie posiedzenie, gdzie Michnik siedział po lewej, Kuroń po prawej i palili tę machorkę non stop, a ja zupełnie zadymiony między nimi. Te rozmowy, te nadzieje, te plany – to było coś pięknego, co w życiu nieczęsto się zdarza.

 

Co spowodowało, że coraz bardziej zaczął pan angażować się w upowszechnianie historii Żydów na ziemiach polskich?
Czasem o takich rzeczach decyduje przypadek. Chodziło o wcześniej wspomnianą wystawę „Żydzi w Częstochowie”. Ten tytuł mi się nie podobał, bo wcześniej widziałem w księgarni książkę „Szwedzi w Warszawie”. My nigdy nie byliśmy obcym elementem – byliśmy częścią polskiego społeczeństwa. Wskutek mojego protestu wystawa otrzymała tytuł „Żydzi Częstochowianie”. Byłem też świadkiem, jak na jeden z wykładów na temat polskich Żydów zarezerwowana została niewielka sala dla 30 studentów, a przyszło ich 10 razy więcej. I wtedy stało się dla mnie jasne, że zwłaszcza młodzi ludzie chcą się dowiedzieć czegoś więcej o dziejach własnego kraju, którego moi przodkowie i ja jesteśmy integralną częścią.

Chciałbym w tym miejscu dodać kilka słów o Częstochowie, mojej małej ojczyźnie. Nasza wystawa, która miała swoją premierę w Częstochowie, zdobyła tytuł najważniejszego wydarzenia kulturalnego 2003 r. według czytelników „Gazety Wyborczej”. Po Warszawie ekspozycja pojechała do USA, gdzie została uroczyście zainaugurowana w Nowym Jorku, a potem była pokazywana w Waszyngtonie, Detroit, Miami i w Houston, gdzie na jej otwarciu był prezydent Bush senior.

W 2012 r. zostanie otwarta po remoncie filharmonia częstochowska i na inauguracyjnym koncercie usłyszymy ponownie słynne skrzypce Stradivariusa – dar hrabiego Jana Zamoyskiego dla Bronisława Hubermana, częstochowskiego cudownego dziecka. Obecnie skrzypce te posiada Joshua Bell, którego zaprosiłem po raz drugi do Częstochowy. Pierwszy raz Bell zagrał w Częstochowie dwa lata temu po odsłonięciu pomnika upamiętniającego 40 tys. Żydów deportowanych z Częstochowy do Treblinki w 1942 r. Cieszę się, że udało mi się połączyć Częstochowę z Nazaretem, wskutek czego są to dziś siostrzane miasta – a tym samym zbliżyć Izrael i Polskę. Jednakże najbardziej mnie cieszy, że mam zaszczyt być ambasadorem Częstochowy – na całym świecie!

Jest pan także przewodniczącym obu festiwali kultury żydowskiej, tego w Krakowie, który ma już ponad 20-letnią historię, i warszawskiego, organizowanego od ośmiu lat. Czy sądzi pan, że tego rodzaju doroczne imprezy kulturalne mają znaczenie dla lepszego wzajemnego poznania?
Jestem przekonany, że tak. Warszawski Festiwal Singera ma wymiar bardziej literacko-teatralny. Ten krakowski jest nastawiony przede wszystkim na kulturę muzyczną. Od paru lat wynajmuję dla moich amerykańskich gości pokoje w hotelu Ester, aby sami przeżyli to wydarzenie na krakowskim Kazimierzu, bo w Ameryce zbyt często jeszcze Polskę ocenia się jako kraj ludzi o mentalności ojca dyrektora. Uważam, że stereotypy trzeba zwalczać po obu stronach. Ósmego dnia krakowskiego festiwalu na zakończenie od 18 do 2 w nocy funduję moim gościom przedstawienie na żywo. Widzą oni z okien hotelu 20 tys. młodych ludzi, którzy tańczą, śpiewają, uczestniczą w żydowsko-polskiej imprezie z entuzjazmem, radością, sympatią. 90 proc. z nich stanowią młodzi Polacy katolicy. To trzeba widzieć, to trzeba wyczuć, bo opowiedzieć o tym to nie dosyć.

Kiedy spotyka się pan z młodymi Polakami, o co pana przede wszystkim pytają?
Chcą specjalnie wiedzieć, co Żydzi, którzy wyjechali z Polski, i ich rodziny myślą teraz o Polsce, jak widzą swoją dawną ojczyznę. Dopytują też, co ja chcę w Polsce zobaczyć, pytają o porównania antysemityzmu w Polsce i na świecie, a także, czy Żydzi, którzy wyemigrowali, chcieliby wracać do Polski i czy mogliby się tu czuć jak w domu.

A pan? Jak pan czuje się w Polsce?
Jak w domu, dobrze się czuję wśród Polaków. Kocham polską historię i kulturę, zwłaszcza filmy. Nawet będąc w Ameryce oglądam seriale na kanale Polonia, a szczególnie jeden ostatnio przypadł mi do gustu – „Czas honoru”. Dla kogoś z mojego pokolenia filmy wojenne są szczególnie ciekawe, bo na tej podstawie możemy np. w Ameryce poznać punkt widzenia Polaków na to, co działo się w czasie wojny, nazwijmy to tak, po aryjskiej stronie, jak działało podziemie, jak organizowało współpracę z gettem. Wydaje mi się, że pierwszy sezon tego serialu był szczególnie dobry.

Jest pan jednym ze współtwórców muzeum Historii Żydów Polskich.
Właśnie mam się spotkać z zespołem, który będzie pokazywał projekt jednej z galerii naszego muzeum. Ma być ono podzielone na osiem części, według okresów historycznych. Tysiąc lat wspólnej historii Żydów i Polaków, wspólnych klęsk i sukcesów, niełatwo jest zamknąć w murach, dlatego też będzie to muzeum na wskroś nowoczesne, multimedialne, a nawet wykorzystujące rzeczywistość wirtualną. Zostanie pokazany dorobek kultury, w której to wspólnocie tkwi piękno i wyjątkowość.

Która z ośmiu galerii wydaje się panu najbardziej interesująca?
Dla mnie jest to okres II Rzeczpospolitej, gdyż Żydzi w uwolnionej spod zaborów Polsce, mimo endeckich prześladowań i nierównego traktowania przez przepisy prawa, osiągnęli ważny status w hierarchii obywatelskiej. Byli uczestnikami życia politycznego, brali bardzo aktywny udział w tworzeniu nauki, kultury i sztuki, budowali gospodarkę. W dokumentach pisali o sobie narodowość: polska, wyznanie: mojżeszowe, tak jak inni Polacy wpisywali wyznanie: katolickie czy prawosławne.

Muzeum Historii Żydów Polskich będzie centrum edukacji, otwartym zarówno na przeszłość, jak i przyszłość. To będzie jak portal, nikt w muzeum nikomu nie zamyka drogi ani do wiedzy, ani do kultury, ani do wzajemnego porozumienia. Dzięki temu muzeum nasza młodzież będzie mogła lepiej pojąć, kim Żydzi byli dla Polski, a Polska dla nas. Chodzi o to, żeby ślady naszej obecności w Polsce nie zostały zatarte. To jest moje marzenie. Największe!

Polityka 45.2011 (2832) z dnia 01.11.2011; Coś z życia; s. 87
Oryginalny tytuł tekstu: "Ochronić ślady przed zatarciem..."
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną