Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Skłodowska z PRL

Janina Adamczyk: twórczyni Ludwika

W 1964 r. Janina Adamczyk skutecznie wymieszała składniki pierwszego płynu do mycia naczyń. W 1964 r. Janina Adamczyk skutecznie wymieszała składniki pierwszego płynu do mycia naczyń. Bogdan Krężel / Polityka
Janina Adamczyk to matka Ludwika. Ludwik to płyn do mycia naczyń. A ich wspólna historia to alegoria polskich transformacji.
Gdy dyrektor chciała symboliczne życie Janiny nagłośnić ogólnopolsko, syn wahał się: a kogo ono dziś obchodzi? Dyrektor: Niech ludzie wspomną, choć podczas zwilżania gąbki Ludwikiem.alancleaver_2000's buddy icon alancleaver_2000's photostream/Flickr CC by 2.0 Gdy dyrektor chciała symboliczne życie Janiny nagłośnić ogólnopolsko, syn wahał się: a kogo ono dziś obchodzi? Dyrektor: Niech ludzie wspomną, choć podczas zwilżania gąbki Ludwikiem.

Dom Pomocy Społecznej przy ul. Łanowej w Krakowie – ostatni dożywotni adres dla 150 osób. W DPS pensjonariuszom kończącym 100 lat urządza się w świetlicy okolicznościowe dmuchanie tortu w obecności delegatów z urzędu miasta. A dziennikarze fotografujący jubilatów dla lokalnych mediów wyciągają notesiki, żeby zapisać, co dyrektorka Krystyna Doskocz ma do powiedzenia o pensjonariuszach.

Zwykle wie tyle, że wrócili do dziecięctwa, że są troskliwie pielęgnowani przez oddany personel, sadzani do stołów podczas posiłków itp. Kiedy zbliżały się setne urodziny Janiny Adamczyk, dyrektorka, żeby powiedzieć coś więcej, poprosiła Jerzego Adamczyka o przygotowanie krótkiego CV matki. To – w skali tutejszych relacji – nad wyraz troskliwy syn. Regularnie przyjeżdża z bananami: – Co tam, mamuśku? – gładzi jej włosy.

Personel, czytając życiorys, nie dawał wiary. Okazało się, że od 10 lat w pokoiku nr 108 mieszka powojenna Maria Skłodowska, wynalazczyni „tego” Ludwika.

Zorganizowano oprawę bardziej uroczystą niż zazwyczaj. Przybyła wiceprezydent Krakowa i współwięźniarki z Ravensbrück. Gdy dyrektor chciała symboliczne życie Janiny nagłośnić ogólnopolsko, syn wahał się: a kogo ono dziś obchodzi? Dyrektor: Niech ludzie wspomną, choć podczas zwilżania gąbki Ludwikiem.

Wspomnienie: Lata 20., lata 30.

W 1911 r., gdy podłogi szorowano jeszcze gęstym woskiem w metalowych pudełeczkach (wkładanych do ciepłej wody dla zmiękczenia), rodzi się Janina. Jej matka umiera w połogu. Kiedy Jasia ma 5 lat i w krakowskiej kamienicy biega po wypastowanym parkiecie w papuciach z fizeliny, na pierwszej wojnie ginie ojciec. Janinę przygarniają kuzyni. Można przypuszczać, że w 1939 r. była jedną z niewielu dziewczyn odbierających magisterski dyplom na Wydziale Chemii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Lata 40.

Gdy w 1947 r. Polak jeszcze zmywa naczynia mydłem, mielonym proszkiem, piaskiem lub popiołem, Janina rodzi syna. Późno jak na tamte czasy, ma już 36 lat. Mąż umiera po dwóch latach pożycia. Ale to nie była romantyczność.

Romantyczność była przed wojną. Z pewnym absolwentem medycyny mieli przyszłościowe plany. W 1939 r. ona, biegła w językach, została kurierem Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej w randze podporucznika. Specjalizacja – przerzuty broni i pieniędzy na terenie okupowanej Polski i poza granicami. Aresztowana w 1941 r. trafiła na cztery lata do obozu w Ravensbrück. On przestraszył się, kiedy mu doniesiono, że poddają tam Janinę eksperymentom medycznym: szukając antyszczepionki, wstrzykują jej wszy do nóg i czekają, jaka będzie reakcja. Zerwał zaręczyny. Bał się wiązać z potencjalną kaleką.

Kiedy się dowiedział, że owdowiała, całe lata 50. o nią zabiegał. Ale ona wypraszała go z mieszkania w krakowskiej kamienicy. Nie sprawdził się raz. A ona była konsekwentna. Kiedy Jerzy miał 14 lat, zmiękła i zapytała syna, jak to widzi. Powiedział, że nie widzi sensu.

Znalazła sens w chemii, choć tym razem to jej nie kochano ze względu na akowską przeszłość. W 1947 r. Polska Ludowa zdegradowała ją z kierowniczego stanowiska organizatora Laboratorium Galenowego Krakowskiego Przedsiębiorstwa Aptek (podwaliny późniejszych Zakładów Farmaceutycznych Polfa). I Janina zastygła tam na lata jako specjalista do spraw nadzoru leków.

W 1959 r. Polska znów ją wzywa do służby. Przy Spółce Wydawniczej PAX powstają Zjednoczone Zakłady Chemii Gospodarczej Inco produkujące pasty do podłóg i butów. Jako szefowa laboratorium badawczego ma czytać zachodnią prasę, inspirować się, szukać nowych produktów. Ma być w świecie chemii kimś, kim dla dzisiejszej informatyki był Steve Jobs. Inspirującym menedżerem odkrywającym i narzucającym społeczeństwu nowe potrzeby.

Ma swoje miejsce w Bibliotece Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie kartkuje najnowsze opracowania w zagranicznej branżowej prasie. Na Zachodzie trwa chemiczna rewolucja – właśnie weszły na rynek nowoczesne detergenty. Ma myśleć, jak to przełożyć na nasze wynalazki, eksperymentować.

Syn, wykształcenie energetyczne, z dzieciństwa pamięta liczne pipety w kuchni. I matkę wiecznie coś nastawiającą w garnkach. Wiedział, że gdy rozwiązuje krzyżówki do godziny trzeciej nad ranem, tworzy coś nowego – czeka np., jak się zachowają eksperymentalne składniki preparatu przeciw czernieniu ozdobnych kryształów, które umajały polskie meblościanki. Wyczytał, że tak krótko w polskiej historii spali tylko Maria Skłodowska i Ojciec Święty.

Lata 60.

Gotowała źle i szybko. Z obozowych czasów pozostał jej smak na niemieckie jednodaniowe zupy breje, w których stawała łyżka. Typ męski. Nigdy nie ciumciała nad synem, chociaż był jedynakiem.

W 1964 r. skutecznie wymieszała składniki pierwszego płynu do mycia naczyń – detergent, żeby mył, olej kokosowy, żeby nie niszczył rąk, olejek miętowy, żeby pachniał (uznawała tylko zapachy naturalne). Zainspirowana jedną z pierwszych feministycznych kampanii w „Przekroju” – „Ludwiku do rondla” – mającej zachęcić mężów do pomagania żonom w kuchni, nazwała go roboczo – Ludwik.

Gdy na setne urodziny fotograf lokalnej gazety dał Janinie do ręki plastikową butelkę Ludwika, żeby ją z płynem uwiecznić, niespodziewanie obudziła się z letargu i obracając ją w rękach, zapytała: – A po co mi to dajecie? – Żeby zdjęcie zrobić. – Ale mnie to już nie interesuje. Sukcesem to była tarcza, nie mam najmniejszych wątpliwości.

Ostatnim akordem przed przejściem na emeryturę (38 lat temu) było opracowanie i wdrożenie do produkcji tarcz korundowych do szlifowania i cięcia metali na szlifierkach wysokoobrotowych. To był skomplikowany proces – żeby materiał się nie rozpadł pod siłą obrotu. A ponieważ był to wynalazek na skalę światową, wpięto jej w klapę garsonki socjalistyczny medal – Nagrodę Państwową I Stopnia (dzięki medalowi ma co miesiąc złotówkę więcej do emerytury).

O Ludwiku chyba zapomniała. I o tym, że po sześciu latach prób pierwsza na świecie przeniosła ze słoików i włożyła do tubek pasty do butów, za nimi poszły kleje biurowe, pasty polerskie do lakierów samochodowych, pasty do zębów. Potem tuby rozszerzyła o sztyfty. Potem opracowała pasty antykurzowe, lecz zostały negatywnie zaopiniowane przez sanepid z powodu kurzu, który choć nie osiada, to nie znika, tylko obraca się na wysokości 10 cm nad blatem, a potem zbija się w rogach pokojów w koty.

Lata 90.

Dama – klub brydżowy, herbata zawsze w filiżance. W 1996 r. skończyła 85 lat i zaczęła bawić się na giełdzie: włożyła 5 tys. zł, po półtora roku analiz i przemyśleń wyjęła 27 tys. Potem przerzuciła się na robótki ręczne na drutach, bo też miały coś wspólnego z wzorami. Potrafiła przeliczyć i odwzorować raz zobaczony u kogoś na sukience skomplikowany kwiat. Lewo, prawo.

W Ameryce może byłaby milionerką. Ale w Polsce zajmowała stanowisko państwowe i pomysły nie były jej własnością. Jako znaki towarowe należały do firmy – od 1990 r. Inco Veritas Spółka z o.o.

Mimo ofensywy zachodnich płynów Ludwik dalej schodzi z taśmy w Górze Kalwarii. Z powodu stylu polskiego mycia. Na Zachodzie społeczeństwo nauczyło się zamykać zlewy kurkiem i wlewać do gorącej wody dwie krople koncentratu. Polak ciągle woli nieekologicznie chlusnąć swoim Ludwikiem pod bieżącą wodą.

Janina kupowała Ludwika w coraz nowszych zapachowych wariacjach. Do kapitalistycznych przemian podchodziła ambiwalentnie. Choć Polska już nie była tamtą Polską, Ludwik tamtym Ludwikiem (już nie zawiera oleju kokosowego, gdyż ceny oleju wzrosły), a świat detergentów poszedł w chemię i syntetyczne zapachy, nie narzekała na teraźniejszość. Z obozu wyniosła zdolność przystosowawczą. Kiedyś dyskutowała z opiekunkami z DPS: społeczeństwo, które nie potrafi się przystosować – ginie.

2000 r.

Dwuosobowy pokoik Janiny jest schludny. Ale ostry zapach chloru i świeżo malowanej lamperii to nie jest archetypiczny zapach domu, jaki poniekąd sama stworzyła. Z badań OBOP wynika, że Ludwik (100 proc. znajomości marki) niesie przekaz emocjonalny, konsumentom kojarzy się z czystością, domem rodzinnym, ciepłem i świętami.

Kiedy w 2001 r. zamieszkała w DPS i jeszcze wiedziała, kim jest, prosiła, żeby angażowano ją pożytecznie, choćby do składania pościeli.

Potem trzeba było już szukać Janiny. Odczuwając irracjonalny lęk związany zapewne ze skokami ciśnienia, chowała się. Pod łóżko, do szafy, w ciemnym magazynie. Starość zmniejszyła ją tak, że potrafiła się wcisnąć nawet do szafki w łazience pod umywalką.

Uszminkowane koleżanki przybyłe z Zachodu na stulecie Janiny opowiadały, jak nie umiała szyć mundurów dla Niemców w Ravensbrück. Nie wyrabiała normy, więc pomagały jej przeżyć. Zaścielały ją w łóżko, gdy nie mogła ustać na nogach, a na porannym apelu przesuwały się tak, żeby kapo się nie doliczył. Ofiarom pseudoeksperymentów Międzynarodowy Czerwony Krzyż oferował leczenie w klinikach Ameryki lub Szwecji. Ona, mająca tendencje patriotyczne, z małą grupą więźniarek wracała w pasiakach do Polski. Piechotą.

Gdy ona gaśnie w DPS przez 10 ostatnich lat, a dni umykają przerywane ubieraniem, posadzeniem do papki na śniadanie, obiad, kolację, jej Ludwik próbuje nadążyć za zmianami stylu życia. W 2004 r. INCO VERITAS poszerza gamę Ludwików o czterofunkcyjny system do zmywarek, w 2006 r. wprowadza balsam aloesowy, w 2007 r. system czterofunkcyjny zastępuje lepszy siedmiofunkcyjny, w 2008 r. – dołącza balsam rumiankowy oraz mleczka czyszczące: cytrynowe, kwiatowe i morskie, wzbogacone o kompleks witamin. Balsam truskawkowe lato nawilża, lawendowy łagodzi, brzoskwiniowy energetyzuje, grejpfrutowy zmiękcza, owocowy koktajl działa przeciwzapalnie.

Kiedy wychodzi Ludwik superpołysk, do grilli, do kominków, paneli, z funkcją pochłaniania zapachu zwierząt domowych, z aktywną pianą do kabin prysznicowych, okapów, lodówek, zamrażalek, frytkownic, ona, matka Ludwika, prosi opiekunkę o bajkę przed snem.

2011 r.

Czasem, wsparta o rękę syna, schodzi do parku. W przebłyskach jeszcze wie, do czego służy mydło i szampon do włosów. Choć park, mydło i syn, który głaszcze jej papierową rękę i prosi, żeby wzięła się w garść, są niewyraźni, jakby przykryci drogą mleczną. Obycie w chemii można poznać po gładkości dotykanych przez syna rąk (pielęgnowała je lanoliną i euceryną, do których miała dojście) i gęstych włosach (tylko mydło tataro-chmielowe, cytryna do ostatniego płukania).

Przed setnymi urodzinami powiedziała do syna: – Nie wiem, skąd cię znam, ale nie będziesz sam pił szampana.

Matce Ludwika z INCO VERITAS (od 1998 r. Spółka Akcyjna) przysłali kosz kwiatów. To miłe. Czasy są takie, że mogli przecież nie pamiętać.

Polityka 45.2011 (2832) z dnia 01.11.2011; Coś z życia; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Skłodowska z PRL"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Ja My Oni

Jak dotować dorosłe dzieci? Pięć przykazań

Pięć przykazań dla rodziców, którzy chcą i mogą wesprzeć dorosłe dzieci (i dla dzieci, które wsparcie przyjmują).

Anna Dąbrowska
03.02.2015
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną