Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Rabin w wersji light

Rozmowa z rabinem reformowanym

Rabin Wojciechowicz: Przez długi czas sądziłem, że Polska i Europa Wschodnia jest Judenfrei, że nie ma tu Żydów. Rabin Wojciechowicz: Przez długi czas sądziłem, że Polska i Europa Wschodnia jest Judenfrei, że nie ma tu Żydów. Leszek Zych / Polityka
Rozmowa ze Stasem Wojciechowiczem, rabinem reformowanym, o tym, co Żydzi myślą o Polakach, a Polacy o Żydach.
Rabin: do Polski przyjeżdża sporo izraelskich turystów i coraz częściej wychodzą poza typowy schemat: getto, Umschlagplaz. Na fot. izraelska młodzież w schemacie.Kyle Taylor, Dream It. Do It. World Tour/Flickr CC by 2.0 Rabin: do Polski przyjeżdża sporo izraelskich turystów i coraz częściej wychodzą poza typowy schemat: getto, Umschlagplaz. Na fot. izraelska młodzież w schemacie.
W Polsce kwitnie moda na „żydowskość”. Na fot. festiwal Singera w Warszawie.Donat Brykczyński/Reporter W Polsce kwitnie moda na „żydowskość”. Na fot. festiwal Singera w Warszawie.

Agnieszka Zagner: – Jak to jest być rabinem w kraju bez Żydów?
Stas Wojciechowicz: – Przez długi czas rzeczywiście sądziłem, że Polska i Europa Wschodnia jest Judenfrei, że nie ma tu Żydów. Okazało się jednak, że jest inaczej. Środowisko może nie jest duże, w zależności od interpretacji szacuje się je na 20–50 tys. osób, ale na pewno nie jest to muzeum martwych, tylko kraj, gdzie toczy się normalne życie żydowskie, choć oczywiście nie tak intensywne jak kiedyś. To spore wyzwanie pracować w kraju, gdzie owo życie toczy się na niewielkiej wyspie, i chodzi o to, by w ogóle nie zanikło.

Jak rabin trafił na tę wyspę?
Przez ostatnie lata pracowałem w Rosji, rosyjski jest mym ojczystym językiem. Szukałem pracy, ponieważ moja kadencja dobiegła końca. Rabini, w odróżnieniu od księży, którzy mają zagwarantowaną pracę w tej czy innej parafii, skazani są na wolny rynek. Szukamy pracy, gminy szukają pracowników. I tak, we wrześniu zeszłego roku, zostałem zaproszony przez gminę warszawską na miesięczny rekonesans. Gmina podpisała ze mną umowę na rok, a ostatnio przedłużono ją o kolejne dwa lata.

Widać spodobaliście się sobie, ale czy czasem nie jesteście z rabinem Schudrichem, czyli rabinem ortodoksyjnym, wobec siebie konkurencyjni?
Sama gmina w klasycznym rozumieniu jest bardziej strukturą organizacyjną niż wspólnotą religijną. Oczywiście istnieją przy niej synagogi, ale gmina jest raczej instytucją reprezentującą środowisko w stosunkach z władzą państwową. Jest tu też miejsce na religię. Do zeszłego roku polscy Żydzi mieli do dyspozycji tylko jedną, ortodoksyjną opcję judaizmu, jednak walne zgromadzenie gminy warszawskiej postanowiło, że będą mieli także liberalną reprezentację. My jako rabini – reformowany i tradycyjny – występujemy razem z okazji oficjalnych obchodów i świąt. Jesteśmy konkurencyjni, ale w ramach jednej gminy. Jest wybór religijny: do jakiej synagogi pójść.

A dlaczego młodzi wolą przychodzić do rabina niż do synagogi Nożyków?
To pewnie wynika z charakteru reformowanego judaizmu, bardziej otwartego niż ten tradycyjny. U nas kobiety i mężczyźni modlą się razem. Panie mają podobne prawa jak mężczyźni, mogą być rabinami, są wzywane także do czytania Tory podczas nabożeństwa. W ortodoksyjnym judaizmie są nieco z boku, modlą się osobno, na babińcu. Judaizm reformowany polega na przykazaniach dotyczących relacji między człowiekiem a człowiekiem. Przykazania w relacjach między człowiekiem a Bogiem to już prywatna decyzja człowieka. Jako rabin nie mogę nikomu narzucać, co ma robić.

To pewnie dla wielu pociągające – rabin, który do pewnych spraw się nie wtrąca.
Tak, tyle że nie należy zapominać, że mamy również prawo, które nas w jakiś sposób ogranicza. Podobnie jak w judaizmie ortodoksyjnym przestrzegamy zasad koszerności. My jednak, dla ułatwienia, w ogóle zrezygnowaliśmy z jedzenia mięsa, by wyeliminować potencjalne ryzyko spożycia wieprzowiny. Nie muszę mieć na wszystko certyfikatu koszerności, upewniam się tylko, że produkty, które spożywamy, nie zawierają na przykład tłuszczu wieprzowego. Pomocne są w tym sklepy wegetariańskie, w których lubimy robić zakupy. Ortodoksyjni wyznawcy judaizmu kupują jednak tylko w określonych miejscach od określonych producentów. Prowadzimy więc kuchnię opartą jedynie na produktach mlecznych i neutralnych, nie potrzebujemy więc segregacji na część mięsną i mleczną. Dzięki temu swobodnie mogą się u nas czuć także osoby ortodoksyjne, które mają pewność, że jedzenie, którym je częstujemy, jest koszerne. Podczas święta Pesach, kiedy obowiązują dodatkowe, bardzo restrykcyjne zasady koszerności, także naczyń, my po prostu korzystamy wyłącznie z tych jednorazowych. Są takie sytuacje, jak właśnie święta, kiedy mimo że reprezentujemy różne nurty judaizmu, pokazujemy, co nas łączy, przestrzegamy tych samych zasad. Są jednak różnice ideologiczne, i dla przykładu w czasie modlitwy mówimy o Bogu jako nie tylko ojcu naszych ojców, ale także matek.

Kobieta jest więc przez reformowany judaizm doceniona?
Ma także większy wybór religijny. W ortodoksyjnym judaizmie kobiety są zwolnione ze studiowania Tory, ponieważ osiągnęły już taki poziom duchowości, że nie potrzebują żadnego udoskonalenia.

Pachnie to nieco hipokryzją.
Ja nazwałbym to bardziej podejściem paternalistycznym. W tradycyjnym judaizmie to mężczyzna musi dojść sam do pewnego poziomu, a kobieta już tam po prostu jest. I kto to powiedział? Oczywiście mężczyzna. Talmud to dorobek mężczyzn.

 

 

Schodząc nieco na ziemię, a właściwie do Polski, jak rabin patrzy na niedawne antysemickie wydarzenia, znak swastyki na miejscu dawnego cmentarza w Białymstoku, napisy na pomniku ofiar w Jedwabnem. Incydenty czy coś więcej?

To bardzo smutne wydarzenia. Wydawało mi się, że po II wojnie światowej to niemożliwe, by ktokolwiek namalował swastykę. To przecież niemożliwe, by rozsądna osoba, która żyje w XXI w., chodzi do szkoły, studiuje, ogląda telewizję, mogła zrobić coś takiego. A jednak robi. Czasem nie ma odpowiedzi – dlaczego? Można ogólnie powiedzieć: ten kraj jest antysemicki. Można usłyszeć w Polsce, że Żydów tu w ogóle nie powinno być. Te postawy biorą się pewnie z różnych powodów, z wychowania, z niepowodzeń i frustracji, bo coś nie tak w szkole poszło, nie tak w państwie, w gospodarce. Znalezienie grupy odpowiedzialnej jest proste. I co ważne: samo zjawisko to jedno, natomiast postawa władz czy prokuratury wobec niego to drugie. Dotychczasowy sposób reakcji powoduje, że sprawcy tych incydentów są bezkarni. To powinno się zmienić.

A nie zmienia się. Znamy kategorię Żyda jako kozła ofiarnego, odpowiedzialnego za wszelkie nieszczęścia. Pamiętamy to z 1968 r.
Żydzi pewnie jeszcze długo będą w takiej sytuacji. Dotyczy to też innych mniejszości. Można mieć tylko nadzieję, że po prostu ta młodzież kiedyś z tego wyrośnie, zmądrzeje. To nie idzie z góry. Relacje między władzami Polski a gminą czy Izraelem są świetne, szwankują te niżej. Antysemityzm chuligański, plebejski istnieje niestety w wielu krajach, także w Izraelu. Zdarzały się na przykład swastyki malowane na synagodze. Robili to w akcie desperacji uważani za Żydów drugiej kategorii imigranci z byłego Związku Radzieckiego.

Czy rabin na własnej skórze też poczuł ten chuligański antysemityzm?
Czasem na ulicy zdarza się, że ktoś rzuci: Żyd. Miałem też niedawno incydent z jedną z warszawskich korporacji taksówkarskich. Jechałem taksówką ulicą Żelazną, gdzie odbywała się jakaś uroczystość. Taksówkarz wyjaśnił, że to w związku z rocznicą powstania warszawskiego. Zdziwiłem się, bo pamiętałem sierpniowe obchody. On wtedy wyjaśnił mi: powstanie warszawskie trwało 63 dni, a nie tak jak u tych Żydów, kilka dni, a potem cały świat o nich mówi; kilka osób brało w tym udział, a zrobili z tego wielki spektakl. Byłem ubrany po cywilnemu, w dżinsach, trampkach, rzeczywiście trudno było stwierdzić, że jestem osobą duchowną. Nie sądzę, by taksówkarz był antysemitą, ale jednak powiela stereotypowe poglądy, bo o Żydach zawsze coś można złego powiedzieć, wylać duszę… Po tym wydarzeniu napisaliśmy oficjalną skargę do korporacji.

 

 

No właśnie, jak z tym walczyć? Która metoda jest najlepsza: karać, ignorować, pisać skargi?
Kary są dobre na krótką metę, trudno zmienić nimi świadomość. Najważniejsza jest edukacja na różnych szczeblach, i w domach, i w kościołach, i w synagogach, i w meczetach. W Warszawie mamy na przykład świetne relacje z Kościołem.

W Warszawie może tak. Kilka tygodni temu ks. Wojciech Lemański mówił o przykrościach, jakie spotykają go w relacjach z innymi księżmi z powodu zaangażowania w sprawy żydowskie. Oskarżał także Kościół, że milcząc daje de facto przyzwolenie na zachowania antysemickie. Czy zatem Kościół katolicki może być partnerem dla rabina w tej kwestii?
Historia relacji żydowsko-chrześcijańskich jest dość skomplikowana. Cieszę się, że w ciągu ostatnich 40 lat to się poprawia, nie ma już dogmatu o chrześcijaństwie jako następcy judaizmu, Żydzi nie przestali też być narodem wybranym. Na poziomie Watykanu i hierarchów kościelnych stosunki są bardziej niż poprawne.

A na poziomie zwykłych księży, parafii? Ludycznej świadomości, że Żydzi zabili Jezusa?
Trudno powiedzieć, ile trzeba czasu, byśmy zebrali plony z tej nauki. Możemy z naszej strony zaoferować pomoc edukacyjną, ale jeśli w samym Kościele nie będzie takiej potrzeby? Księży Lemańskich potrzeba więcej. Księża zapominają o podstawowej sprawie, że jeśli wbrew opinii hierarchii kościelnej prezentują antysemickie postawy, nie są dobrymi katolikami.

A co z antysemityzmem stadionowym? Jak sobie z tym radzić?
Można próbować. Bardzo smucą mnie incydenty antysemickich wyzwisk, rzucanych przez kibiców różnych drużyn. To dość powszechny problem. Podczas meczu jednej z austriackich drużyn z drużyną izraelską jeden z izraelskich graczy, po strzeleniu bramki, wyciągnął ze skarpety kipę, założył na chwilę na głowę i odmówił krótką modlitwę. Piłkarz został ukarany żółtą kartką za nieprzepisowy strój, a stadion zaczął skandować: Jude! Od Żydów, nosatych, wyzywa się także kibiców jednej z holenderskich drużyn. W Polsce to też się zdarza, chociaż ostatnio byłem bardzo zbudowany tym, jak drużyna Legii przyjęła zawodników z Hapoelu Tel Awiw. Ponieważ mecz był rozgrywany drugiego dnia żydowskiego Nowego Roku, w szatni zawieszono życzenia dla piłkarzy, pojawiły się jabłka w miodzie – symbol tego święta. Niestety, już na trybunach nie było tak słodko, znalazł się baner z napisem dżihad.

Piłkarzom z Hapoelu Tel Awiw chcieliśmy pokazać, że Polska to nie wyłącznie kraj cmentarzy, ale miejsce, w którym dziś kultywuje się tradycję oraz celebruje i szanuje święta żydowskie.

 

Dla wielu Izraelczyków Polska to wciąż kraj cmentarzy. Czy uda się nam kiedyś odkleić od tego wizerunku?
W Izraelu to postrzeganie Polski zmienia się, ale powoli. Biorę udział w organizowaniu grupy młodych Polaków, którzy będą uczestniczyć w wymianie z młodymi Izraelczykami. Do Polski przyjeżdża też sporo izraelskich turystów i coraz częściej wychodzą poza typowy schemat: getto, Umschlagplaz. Czasem dziwią się, że i tu można porozmawiać po hebrajsku, jak w zeszłym roku kilku Izraelczyków, których spotkaliśmy niedaleko szałasu zbudowanego na święto Sukkot. Wielu Izraelczyków przybywających do Polski spotyka się z przedstawicielami społeczności żydowskiej, przychodzą na imprezy i święta organizowane przez gminę, są zaskoczeni, że jednak jest tu życie żydowskie i że jest ono bogate.

 

Stas Wojciechowicz – ur. w 1977 r. w Taszkiencie w rodzinie o polsko-żydowskich korzeniach. Studiował w USA, w 1994 r. wyemigrował do Izraela, gdzie także skończył studia. Rabinacką smichę otrzymał w 2006 r. Zanim w 2010 r. objął funkcję pierwszego reformowanego rabina Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie, przez kilka lat pracował jako rabin w ­Petersburgu.

Polityka 48.2011 (2835) z dnia 23.11.2011; Coś z życia; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: "Rabin w wersji light"
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną