Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Taniec z garami

Programy kulinarne w polskich telewizjach

„Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”(TVP2). „Podróże kulinarne Roberta Makłowicza”(TVP2). Wojtek Jargiło / Reporter
Telewidzowie tyją od samego patrzenia na ekran. Telekuchnia karmi tłusto i obficie.
Magda Gessler w „Kuchennych rewolucjach”(TVN).Cezary Piwowarski/TVN/materiały prasowe Magda Gessler w „Kuchennych rewolucjach”(TVN).
Siostra Aniela podczas kulinarnego show w „Pytaniu na śniadanie”(TVP).Krzysztof Kuczyk/Forum Siostra Aniela podczas kulinarnego show w „Pytaniu na śniadanie”(TVP).

Pokazy sztuki kulinarnej rozpoczynają się już od rana. W programach w rodzaju „Kawa czy herbata” lub „Dzień dobry TVN” popisują się swoim kunsztem znane osoby, grające rolę okazjonalnych kucharzy. Gotujące sławy, w trakcie siekania i skrobania, co pewien czas podgląda łakome oko kamery: serialowa gwiazda Kasia Cichopek wraz z mężem proponują telewidzom kaszę jęczmienną na słodko z bakaliami. Prezenterka Anna Popek przy pomocy córek garniruje dania, a była modelka Agnieszka Maciąg występuje w towarzystwie własnego dzieła na temat żywienia, gdzie jako danie wybitnie innowacyjne zachwala płatki owsiane z dodatkami owoców i orzechów.

Pary śpiewające, tańczące, dotknięte „X Factorem” albo jakąkolwiek inną formą talentu, nagrodzoną na małym ekranie, także obowiązkowo przechodzą przez telewizyjną kuchnię. Gotowanie stało się bowiem nie tylko jedną z najbardziej popularnych telewizyjnych konkurencji, ale modniejsze jest już od bycia na diecie. Atkins, Dukan, Kwaśniewski, twórcy sławnych diet, znaleźli się w odwrocie.

Sondaże przeprowadzone przez kanał tematyczny Kuchnia+ wykazały, że sama akcja preparowania posiłku ma walory psychoterapeutyczne. Samotnie mieszkający i aktywni zawodowo młodzi mężczyźni, którzy stanowią spory segment oglądaczy stacji, właśnie z tego powodu zasiadają wieczorem przed telewizorem. Gotowanie na ekranie przywraca im poczucie domowego ciepła i bezpieczeństwa. – Młodzi ludzie – komentuje Małgorzata Seck z Kuchni+ – pragną także odzyskać utracone więzi międzypokoleniowe. W czasach socjalizmu jedzenie nie było kultywowane, raczej trzeba było koncentrować się na wyszukiwaniach produktów. Łańcuch tradycji żywieniowych został przerwany. Teraz widzowie chcą wiedzieć, jak gotowało się dawniej, jakie miały receptury tradycyjne dania.

Inną, deklarowaną przez widzów w ankietach przyczyną popularności programów kulinarnych jest zwyczajna ciekawość. Coraz więcej egzotycznych warzyw, owoców, przypraw można dostać w polskich sklepach, trzeba więc je wypróbować. Z jednej strony Polacy poszukują smaków z różnych stron świata, łączących się w menu typu fusion. Z drugiej zaś powodzeniem cieszą się kuchnie regionalne i tradycyjne, bo widzowie, chcąc odnaleźć własną tożsamość kulturową, pragną powracać do swoich rodzinnych korzeni.

Beztroskie chrupanie

Gdy w studiu zbliża się rytualny moment degustacji gotowych dań, nadchodzi czas próby dla prowadzących program. Ona w pełnym makijażu, on w czystej koszuli, a danie trzeba spożyć na stojąco, uważając, aby nic z widelca nie spadło i obyło się bez mlaskania. Maciej Brzozowski, autor poradnika savoir-vivre’u i szef PR wydawnictwa Bauer, pisze w swoim blogu, że nie ma nic bardziej niesmacznego na tym świecie niż publiczne spożywanie, o czym można się przekonać nie tylko np. w pociągu na trasie Warszawa–Kraków, ale także na ogólnopolskich antenach telewizyjnych.

Aby z aktu wspólnego spożywania uczynić wyrafinowaną „Ucztę Babette”, trzeba odpowiedniego nastroju i towarzystwa, inaczej wychodzi z tego „Wielkie żarcie”, w którym zresztą z ochotą uczestniczą widzowie. Przy okazji oglądania telewizji (ponad 3,5 godz. dziennie), podjadając batony, chipsy, orzeszki, przeciętny telewidz, jak obliczyli specjaliści od żywienia, dodatkowo pochłania od 600 do 1000 kalorii.

Telewidzowie, inaczej niż internauci, mogą spokojnie objadać się obiema garściami, bo pilot nie angażuje rąk tak jak klawiatura komputera. Przyszłość fastfoodowego biznesu, który rozwija się dzięki gigantycznym koncernom spożywczym, zależy w dużym stopniu od telewizji. Dopóki więc synergia między przekąskami a małym ekranem trwa, telewizja nie zostanie pożarta przez Internet. Specjaliści od marketingu i wszelkiego rodzaju promocji zdają sobie z tego sprawę. Kiedy modny kucharz Karol Okrasa (skromna kanapka jego autorstwa w butiku w jednym z warszawskich hoteli kosztuje 40 zł) w „Kuchni z Okrasą” demonstrował, jak przygotować zdrowe i lekkie danie z ryby, na dole ekranu co pewien czas ukazywała się torebka „Chipsów ziemniaczanych” w sam raz do beztroskiego chrupania w trakcie oglądania. Producent chipsów, a zarazem sponsor programu TV, płacąc za teoretyczne spełnianie marzeń widzów o zdrowej żywności, musi w praktyce zadbać o własny interes.

Kuchenne high-tech

Bez względu jednak na cele, jakie stawia sobie program kulinarny (oraz towarzyszące mu promocje), głównym zadaniem jest show. Robert Makłowicz w swoich kulinarnych podróżach przyrządzał posiłki nad Morskim Okiem w temperaturze otoczenia minus 20 st. C, chociaż w schronisku byłoby cieplej. Wojciech Cejrowski na oczach widowni połykał świeżo wykopane przez Indian robale, a Joanna Krupa zjadła to, co sama ugotowała. Pichcenie jako thriller ma swoich zwolenników, ale dla szerokiego grona publiczności liczy się przede wszystkim osoba kucharza.

Prowadzący audycję nie tylko musi świetnie dawać sobie radę z gotowaniem, ale powinien mieć interesujący wygląd, pewność siebie i własnych ruchów, a przede wszystkim umiejętność mówienia z pasją i przekonaniem o jedzeniu. Castingi, przeprowadzane przez stacje telewizyjne wśród szefów kuchni, rzadko kończą się powodzeniem. Profesjonalni kucharze z zasady nie są mistrzami poprawnej polszczyzny, a kamera najczęściej ich peszy. Nic dziwnego więc, że braki kadrowe sztukuje się amatorami z pasją do gotowania.

Ewa Wachowicz („Ewa gotuje”), była Miss Polonia, a ongiś także rzeczniczka premiera Waldemara Pawlaka, w nieskazitelnej małej czarnej potrafi bezbłędnie żonglować garnkami, ale nie imponuje wiedzą o kuchni, zwłaszcza gdy kurczaka w ostrym sosie czekoladowym, danie kuchni meksykańskiej, kwalifikuje jako wykwit naszej narodowej inwencji. Wachowicz uosabia na ekranie mit banalnej, ale nowoczesnej pani domu, która sprawnie posługuje się sprzętem z zakresu kuchennego high-tech.

W programie rozrywkowym „Ugotowani” amatorzy w różnych częściach kraju gotują dla siebie nawzajem, a następnie goszcząc się kolejno w swoich domach, wystawiają sobie cenzurki oraz punkty za dania, które wykonał kolejny gospodarz lub gospodyni. Z programu, który odbywał się w województwie zielonogórskim, telewidz mógł wynieść przekonanie, że regionalnym daniem są w tamtej części Polski polędwiczki wieprzowe (przygotowały je 3 z 4 osób), krewetki oraz ryba, która jednak „nie przemówiła z talerza do uczestników programu”. W sumie więc jako symbol naszego narodowego menu wystąpił jak zwykle schabowy (tym razem bez kapusty).

Uzdrowicielka kiepskich restauracji

Niestety, kuchenne wędrówki po Polsce to wędrówki po karkówce, smalcu, słoninie, boczku. Ta świnia musiała być lekko wyścigowa, skarżył się jeden z gości „Kuchni z Okrasą”, bo słoninę ma wyjątkowo cienką. Czasem zdarza się, że bardziej wyrafinowane dania podlewane są oliwą, ale smakowe oleje (orzechowe, dyniowe, słonecznikowe) w polskim telemenu są spotykane niezwykle rzadko. Być może dlatego, że są horrendalnie drogie. Jeszcze do niedawna Pascal Brodnicki („Pascal, po prostu gotuj”) konsekwentnie używał w swoim menu tłuszczów roślinnych, ale po okresie wielkiej sławy zszedł z ekranu, bo telewidzom znudził się ponoć jego polonijny francuski. Stanowczo też zaczął przesadzać z przyprawami sponsora programu, które z zapałem wsypywał nawet do deserów.

Najpopularniejszym dziś programem kulinarnym są „Kuchenne rewolucje” (czwartą edycję oglądało średnio 2,8 mln widzów). Jego gwiazdą jest Magda Gessler, laureatka tegorocznego Wiktora, absolwentka akademii sztuk pięknych w Madrycie, malarka, a przede wszystkim talent kucharski oraz doświadczenie przemieszane w jednym garze. Gessler w swoim programie tropi narodowe niesmaki, występując jako uzdrowicielka kiepskich restauracji. W tej roli uosabia damską odmianę doktora House’a, który jest wprawdzie świetnym lekarzem, ale spotkanie z nim nie należy do przyjemności, zwłaszcza dla kolegów po fachu. Jednym słowem doktor Magda Gessler vel House Restaurant nikogo nie oszczędza, nawet widzów, nierzadko częstując ich grubszym słowem w rodzaju „ja pierniczę” albo „mam to w dupie”. Na zakończenie zaś programu, wzorem serialowego doktora, przepisuje widowni w imieniu producenta programu lek ułatwiający trawienie. Płukanie żołądka, zgodnie z recepturą dr. House’a, następuje w fazie późniejszej.

Przepis na codzienne zdrowe jedzenie nie jest specjalnie atrakcyjny telewizyjnie – powiada dr Agnieszka Jarosz z Instytutu Żywności i Żywienia. – Należy jeść pięć razy dziennie, w niedużych porcjach oraz w odpowiednich proporcjach: tłuszcze, węglowodany, białko. Aby jedzenie uatrakcyjnić, trzeba więc poszukiwać dodatkowej przyjemności, zderzać je z prozą życia, odnajdować w nim filozoficzny sens. Niestety, z tym, tak w rzeczywistości, jak i na telewizyjnym ekranie, jest kiepsko.

Polityka 52.2011 (2839) z dnia 21.12.2011; Coś z życia; s. 153
Oryginalny tytuł tekstu: "Taniec z garami"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną