Niedawno prasę obiegło zdanie budzące grozę, które uczeń przy klasie skierował do katechetki: zerżnąłbym cię. A ona: pokaż, czy masz czym. Ucichły chichy, śmichy, zamknęli się. Wyru… cię w moim Mercedesie na parkingu przed szkołą – powiedział inny uczeń, też przy całej klasie. I jak byście się wtedy zachowali? – żali się mniej przebojowa nauczycielka w internecie.
Coraz więcej takich zaczepek. Pytania, które przekazali nauczyciele Tomaszowi Garstce, psychologowi prowadzącemu dla nich szkolenia we współpracy ze Związkiem Nauczycielstwa Polskiego: Czy pani ma wibrator? Strasznie dziś pani nerwowa, noc się pani nie udała? Jak się pani lubi kochać z mężem? W zestawieniu z różnymi o rżnięciu i posuwaniu takie wydają się wręcz niewinne.
Uczniowie ustalali kiedyś granice wytrzymałości nauczyciela, robiąc mu psikusy i kawały. Teraz – mówi Tomasz Garstka – przez seksualne wycieczki sprawdzają jego nieseksualne granice. Kiedy coś uzna za przegięcie? To luzak czy beznadziejna konserwa? Huknie na odlew czy zaczerwieni się, speszy, zaszklą się jej oczy, uda, że nie słyszy.
Nauczyciel z takimi sytuacjami musi sobie jakoś radzić. Na studiach tego nie uczą, żali się Witold Ligęza, psycholog, też szkolący nauczycieli. Ale jak nauczyć reakcji na chamstwo, skoro wielu ludzi – szkolonych w tym lub nie – chamstwo zbija z tropu albo paraliżuje?
Ale nie o same zaczepki chodzi. Chodzi o seks.
„Nigdy nie miałem problemu z kobietami. Ona jest młoda, nie ma męża ani chłopaka, wysłałem jej esemesa, że chcę iść z nią do łóżka, a ona nic. Czy coś jest ze mną nie tak?” – dziwi się nastolatek w internecie. Przywykł do tego, że kiedy chce seksu, to dostaje bez zbędnej zwłoki. Obserwujemy także w szkole gigantyczną zmianę pokoleniową.