Gorące komentarze wywołała akcja brytyjskiej agencji reklamowej BBH, która na konferencji muzyczno-technologicznej w Austin w Texasie wykorzystała osoby bezdomne jako mobilne hot spoty. Bezdomni mieli na sobie nadajniki bezprzewodowego Internetu. Można było wykupić od nich dostęp do Sieci za pośrednictwem konta PayPal. Pieniądze zebrane w ten sposób bezdomni mieli później zatrzymać.
Dlaczego taka akcja wydaje się bardziej bulwersująca niż inne – ale nie tak bardzo znów odmienne - inicjatywy? W wielu miejscach świata rozwijają się liczne przedsięwzięcia, które mają pomóc osobom bez pracy i domów w zarobieniu choć niewielkich pieniędzy. Jedna z nich to sprzedawanie gazet na ulicach, za stały procent ceny. W Londynie rozchodzi się tak słynne „Big Issue”, w Berlinie „Strassenfeger”, a i Warszawa dorobiła się własnego „WSPAK”-a.
Sprzedaż gazety, czy dostępu do Internetu - co za różnica, można spytać? Otóż, różnica tkwi w sposobie przedstawienia informacji o tej usłudze. Uczestnicy teksańskiej akcji mieli na sobie koszulki z napisem „Mam na imię X. Jestem Hotspotem 4G”. Zostali więc potraktowani trochę jak mobilne elementy wystroju wnętrza. Jest to niebezpieczne tym bardziej, że i bez podobnych komunikatów mamy skłonność uważać osoby bezdomne za „mniej ludzkie” niż inne.
Zgodnie z teorią Susan Fiske i jej współpracowników, stereotypy różnych grup społecznych zawierają pewne podstawowe treści – dotyczące kompetencji (inteligencji, sprawności działania) oraz ciepła, czyli stosunku wobec naszej grupy (możemy spostrzegać innych jako przyjaznych bądź jako wrogich). Bezdomni, obok narkomanów, to grupa oceniana zarówno jako niekompetentna jak i zimna, wzbudzająca w ludziach odczucia wzgardy i obrzydzenia.