W budynku otoczonym szczelnym kordonem policji i urzędników miejskich odbywał się koncert muzyki alternatywnej, na trawniku przed wejściem trwały eksperymentalne warsztaty teatralne. Serwujący bezpłatne wegańskie posiłki squattersi – anarchiści z kolektywu „Alternatywy 4” wyjaśnili mi, że w celu przeciwdziałania ogarniającej miasto martwocie zainstalowali w przychodni centrum niezależnej kultury. Stworzyli w nim własny alternatywny świat, a w przyszłym tygodniu chcą przyjąć pierwszych pacjentów.
Dodali, że budynek musieli zająć nielegalnie, gdyż legalne zajmowanie czegokolwiek jest niezgodne z ich poglądami oraz zasadami kultury niezależnej. – Tylko w nielegalnie zajętym budynku możemy swobodnie uprawiać niezależną muzykę, głosić niezależne hasła i żyć poza systemem opartym na władzy i pieniądzach – przekonywał Baca, performer z długą brodą i dredami. Wcześniej próbował to wszystko robić w budynkach, do których można było wejść legalnie. Niestety okazało się, że nikogo to nie kręci.
Członkowie kolektywu nie kryją, że przygnębia ich wroga reakcja władz na ich działania. – Ci ludzie zupełnie nie rozumieją tego miejsca i potrzeb kultury niezależnej – narzeka odziana w stary drelich Nika, była studentka finansów i zarządzania. – W każdym normalnym kraju władza zareagowałaby zdecydowanie i starała się wyrzucić nas stąd. Tymczasem od dwóch dni policja stoi bezczynnie i przygląda się temu, co robimy. Zamiast żywej wymiany argumentów, mamy apatię i brak inicjatywy. – Doszło do tego, że urzędnicy miejscy zgłosili wstępną gotowość spełnienia naszych postulatów. Uważamy, że to prowokacja. Jesteśmy anarchistami i wiadomo, że nikt się z nami nie dogada – argumentował Andy, filozof, poeta, malarz i teoretyk kultury alternatywnej. – W końcu nie po to przedstawiamy postulaty nie do przyjęcia, żeby miasto się na nie godziło – dodała Nika.
Kilka dni temu urzędnicy, nie pytając członków kolektywu o zgodę, posunęli się do tego, że zaproponowali pomoc w znalezieniu im miejsca, w którym będą mogli w spokoju prowadzić niezależną działalność. Ale kolektyw zapewnia, że nie da się załatwić takimi prymitywnymi metodami. Nie wyklucza przedstawienia dalszych, jeszcze bardziej nieakceptowalnych żądań, mających na celu obronę własnej niezależności. – Miasto musi zrozumieć, że polityka nękania nas ofertami pomocy prowadzi donikąd – zadeklarował performer Baca. Dodał, że jeśli członkowie kolektywu mieliby ewentualnie zgodzić się na przejęcie od miasta któregoś z oferowanych im budynków, to tylko pod warunkiem uzyskania pisemnych gwarancji, że będzie to przejęcie nielegalne i że policja niezwłocznie podejmie próbę usunięcia ich stamtąd siłą.