Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Gleba

Nowa mowa

Ważne rozróżnienie dotyczące podłoża: o ile ziemia jest matką i żywicielką, o tyle gleba – szczególnie, jeśli się do niej z dużą prędkością zbliżamy – oznacza ból i rozpacz. Sama „gleba” to moment zejścia do parteru. Ucałowania gruntu. Upadek jest więc „glebą”, ale „upaść” to już w zależności od sytuacji: „wyglebić się”, „zaglebić”, „przyglebić”. W końcu każdy upadek jest inny, decydują niuanse, włącznie z kątem padania. Widać w tym zresztą całą głębię opartej na przedrostkach polszczyzny. Za to „zglebić” to najczęściej tyle co „poniżyć” (jak w zdaniu „Ten artykuł ma zglebić Polaków” komentatora pomstującego na jakiś tekst w portalu Gazeta.pl) albo ewentualnie „wyciągnąć do odpowiedzi”, jeśli mowa o gwarze uczniowskiej. W tym słowniku „glebić” to nękać częstym odpytywaniem.

Najpopularniejsze jest jednak wyrażenie „zaliczyć glebę”. Wywrócić się, zejść do parteru – i to nie tylko w znaczeniu dosłownym. Zaliczyć glebę w sporcie można przecież nawet tam, gdzie się nie glebi, czyli w sportach pozbawionych kontaktu z glebą – na przykład pływaniu, wioślarstwie itp. Kibice polskiej reprezentacji na igrzyskach w Londynie wiedzą to aż za dobrze. Dla ludzi uprawiających sporty miejskie – takie jak rower, deska czy rolki – dreszcz związany z okazjonalnym zaliczaniem gleby bywa wręcz jedną z głównych motywacji. Tu zaliczanie zmienia się w zliczanie. Wyrażenie „zaliczyć glebę” zawadiacko zakłada, że to nie pierwszy raz i nie ostatni.

Polityka 32-33.2012 (2870) z dnia 08.08.2012; Fusy plusy i minusy; s. 135
Oryginalny tytuł tekstu: "Gleba"
Reklama