Niestety, nie do końca. Co prawda w krótkim czasie sam PiS zorganizował dwie debaty, o gospodarce i służbie zdrowia, a zapowiada dalsze. „Będzie o pracy, o wielu sprawach – obiecał prezes Jarosław Kaczyński. – Mamy nadzieję, że za jakiś czas będzie kolejna debata ekonomiczna”.
Zważywszy, że SLD też już zorganizował debatę ekonomiczną, będącą odpowiedzią na debatę PiS, i zapewne nie będzie zwlekał z kontrdebatą, która będzie odpowiedzią na kolejną debatę Prawa i Sprawiedliwości, a także biorąc pod uwagę, że inne ugrupowania polityczne niechybnie pospieszą z organizacją własnych debat w odpowiedzi na debaty ugrupowań konkurencyjnych, można oczekiwać, że zapotrzebowanie na debaty zostanie zaspokojone z pewnym nawet nadmiarem. Obiecująco wygląda zwłaszcza podjęcie proponowanej przez prezesa PiS debaty o wielu sprawach. Wymieńmy choćby część najważniejszych, które same nasuwają się na myśl: przemysł i rolnictwo, transport i budownictwo, górnictwo i energetyka, obronność i polityka zagraniczna, gospodarka morska i rzeczna, edukacja i szkolnictwo, problemy młodzieży, problemy ludzi starszych, problemy kobiet, problemy mężczyzn, problemy relacji męsko-damskich. W żadnej z tych dziedzin, zwłaszcza zaś w ostatniej, nie jest tak, jak być powinno, należy tu wiele zmienić, a wszystko przedtem starannie i rzeczowo przedyskutować. Jeśli każda z partii dorzuci do tej listy choć kilka istotnych pozycji i zorganizuje na każdy z tych tematów choć kilka debat i kontrdebat, na niedostatek debatowania nie będzie można narzekać.
Niestety, brak zgody co do tego, jak powinna wyglądać poważna i rzeczowa debata, co powinno z niej wynikać, a nawet, czy w ogóle powinno coś wynikać. Nie brak opinii, że debatowanie jest wartością samą w sobie, ważna jest sama konfrontacja poglądów, a ze względu na ich rozliczne rozbieżności do żadnej konkluzji, tak czy owak, dojść nie może. Z drugiej strony widać zwolenników stanowiska, że debata ma sens tylko wtedy, kiedy uczestniczą w niej osoby o poglądach zbliżonych, w związku z czym na przykład nie ma sensu zapraszanie przedstawicieli rządu na debaty organizowane przez opozycję.
W tej sytuacji niezbędna wydaje się poważna i rzeczowa debata na temat reguł i sensu debatowania. Niestety, ze względów wymienionych powyżej, nie wydaje się możliwe, by doprowadziła ona do jakichkolwiek wniosków.