„Dziś kryteria śmierci są umowne – pisze w najnowszym numerze POLITYKI Adam Krzemiński. –Według tzw. kryteriów harwardzkich znakiem śmierci klinicznej – również w sensie prawnym – jest ustanie funkcji mózgu wskazane przez encefalograf. Jednak współczesna technika pozwala nadal – nawet latami – utrzymywać resztę ciała »przy życiu«, może ono oddychać, goją mu się rany, zdarza się erekcja. Więcej: ten pulsujący »żywy trup« może donosić ciążę, a jego zdrowe organy, od nerek i wątroby po serce, mogą być życiodajne dla kogoś śmiertelnie chorego, komu zostaną wszczepione.
Na poparcie tezy, jak dalece zaciera się granica między życiem i śmiercią włoski filozof Giorgio Agamben przytacza przykład amerykańskiej dziewczynki Karen Ann Quinlan, która przez kilka lat leżała w komie, gdy rodzice zgodzili się odłączyć ją od aparatury, zaczęła sama oddychać i nadal »żyła« nieprzytomna do swej »naturalnej« śmierci kilka lat później”.
Życie i śmierć stają się względne, zaciera się też granica suwerenności ciała zmarłego, ale pozostaje pytanie: co z jego duszą?
Esej Adama Krzemińskiego w najnowszym numerze POLITYKI – w kioskach już w poniedziałek!