Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Gimbaza

Nowa mowa

Czyli gimnazjum. Dosłownie: baza, do której zjeżdżają gimbusy – w tym wypadku nie tylko te rozumiane jako pojazdy, ale raczej indywidua objęte jednym ze szczebli nowego polskiego systemu edukacyjnego. Wojciech Orliński, który na łamach „Gazety Wyborczej” zjawisko opisał niedawno dość szeroko, zdefiniował gimbazę jako „określenie całej demografii najmłodszych nieokrzesanych nastolatków”. Co nie zmienia faktu, że często wystarczy powiedzieć „gimnazjum przyszło”, żeby wzbudzić postrach, zaciekawienie lub zażenowanie, żeby podniosło się ciśnienie, ręce opadły, a głąb przestał się kojarzyć z kapustą.

Tego etapu życia nigdy nie wiązało się z dowcipem wysokich lotów, krasomówstwem i dobrymi manierami. A zamknięcie demograficznych gimbusów w gimbusiarni bądź w gimbazie pozwoliło tylko łatwo całe zjawisko nazwać. Wszystko wskazuje też na to, że w Polsce ostatnich kilkunastu lat wytworzył się rodzaj kultury utożsamianej z trollowaniem w Internecie i cytowaniem z pamięci dialogów z serialu „Włatcy móch”. Jako pogardliwe określenie „gimbus” przebił – i po części, jeśli chodzi o działania młodych ludzi w Internecie – zastąpił „dzieci Neo” (czyli nastolatki poznające sieć dzięki masowo dostępnej usłudze Neostrada) i „pokemony”. Orliński zauważa, że królem gimbusów jest Dymitr Głuszczenko prowadzący popularny serwis Kwejk, na którym zamieszcza się zabawne – zdaniem jego użytkowników – obrazki (za co Głuszczenkę uhonorowano w grudniu tytułem Człowieka Roku polskiego Internetu). Jeden z użytkowników Kwejka słusznie zwraca jednak uwagę na to, że gimbusy to w tej chwili już po prostu większość użytkowników sieci, a gimbusiarstwo nie jest zależne od wieku, tylko jest rodzajem choroby, którą leczyć można m.

Polityka 03.2013 (2891) z dnia 15.01.2013; Fusy plusy i minusy; s. 99
Oryginalny tytuł tekstu: "Gimbaza"
Reklama