Od kilku tygodni świat żyje wielkimi zmianami w Stolicy Apostolskiej: najpierw abdykacją Benedykta, teraz intronizacją Franciszka. Co mnie to wszystko obchodzi? – dopytują ludzie małej wiary, sygnalizując rosnące zniecierpliwienie tematyką okołoreligijną w świeckich mediach. W ramach odpowiedzi najlepiej takiego twardogłowego ateusza zaprosić na partyjkę szachów i kilkoma mistrzowskimi posunięciami udowodnić, że: a) Bóg istnieje, b) ateizm nie ma sensu, c) wieści z Watykanu i jego dotyczą. Za pomoc mogą posłużyć cudowne – nomen omen – memy z cyklu „Szach mat ateiści”, które skutecznie rozprawiają się z krótkowzrocznym racjonalizmem, znajdując dowody interwencji nie z tej ziemi w przyziemnych z pozoru sprawach: bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że palec wskazujący idealnie pasuje do dziurki w nosie, a Australijczycy, spacerujący po globie do góry nogami, wciąż jeszcze nie poodpadali?