Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Społeczeństwo

Zamach, wiara i wierni

Rocznica katastrofy smoleńskiej

Narracja na temat tego, co wydarzyło się pod Smoleńskiem, a także później, doskonale spełnia definicję mitu jako niepodważalnie prawdziwej opowieści o sprawach ważnych, posługującej się obrazami i symbolami, oraz kreującej własny czas i przestrzeń, niepoddającej się przy tym zasadom logiki.

Pierwsze teorie na temat odpowiedzialności Rosjan za katastrofę samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem pojawiły się w dyskursie publicznym dwa dni po wypadku. Szybko też prawicowi dziennikarze zaczęli używać słowa „zamach” - i choć media w pierwszym okresie raczej używały określenia „katastrofa”, teorie o celowym rozbiciu samolotu zaczynały zataczać coraz szersze kręgi, stając się podwalinami smoleńskiego mitu.

Punktem wyjścia jest oczywiście katastrofa, w której zginęło 96 osób i powód, dla którego osoby te miały wylądować w Smoleńsku. Skojarzenia historyczne są natychmiastowe – tak samo, jak Rosjanie zaprzeczali przez lata popełnieniu zbrodni katyńskiej, tak samo zaprzeczać mogą „zbrodni smoleńskiej”. Z jednej strony mamy tu „dobrych” – czyli ofiary, a drugiej „złych”.

Spiskowy mit rządzi się tutaj zasadą is fecit cui prodest (łac. uczynił ten, któremu przyniosło to korzyść”). W najpopularniejszej wersji polityka zagraniczna Lecha Kaczyńskiego (i jego brata) stanowiła zagrożenie dla imperialnych interesów Rosji, zaś śmierć pierwszej osoby w państwie oraz wielu ważnych postaci politycznych i wojskowych była okazją do przejęcia władzy w Polsce przez jednostki zależne od Moskwy. Kolejne wydarzenia, w tym prowadzenie śledztwa w sprawie katastrofy przez Międzypaństwowy Komitet Lotniczy, potwierdzają tylko tezę, że Rosjanie kłamią, a prawdziwą przyczyną był zamach. Jeśli zaś chodzi o przejęcie władzy, to oczywiście argumentem miało być wygranie wyborów przez Bronisława Komorowskiego.

Wreszcie – zamach. Teorii spiskowych, w jaki sposób go dokonano, można wyliczyć przynajmniej kilkadziesiąt. W uproszczeniu podzielić je można na hipotezy z przewagą elementu technologicznego, politycznego czy metafizycznego. Do pierwszej kategorii należałyby zaliczyć wszystkie teorie, według których zamachu dokonano za pomocą mniej lub bardziej zaawansowanej technologii – bomby, sztucznej mgły, impulsu elektromagnetycznego, zepsucia przyrządów pokładowych wiązką laserową bądź wirusem komputerowym, uśpienia pilotów w kabinie za pomocą trucizny itp. Z kolei do hipotez z przewagą elementu politycznego zaliczyć można przede wszystkim teorie wskazujące na umyślne działanie Rosjan i Polaków, takie jak: dobijanie rannych na miejscu katastrofy, zmuszenie przez Moskwę samolotu do lądowania w gęstej mgle, brak rosyjskiego nawigatora (lidera) w kabinie pilotów czy celowe uszkodzenie oświetlenia pasa startowego. Do tych dwóch komponentów dodawany jest czasami element metafizyczny – najsłynniejszym przykładem jest tu krążące w Internecie zdjęcie Józefa Stalina i Ławrentija Berii sadzących drzewo pod Smoleńskiem (data oznaczona jest jako 10 kwietnia 1940 roku), informujące, że jest to owa słynna smoleńska brzoza, która raz jeszcze w przeklętym dla Polaków miejscu, jakim jest Katyń, miała zadać śmierć.

Warto tu zwrócić uwagę, że technologiczne teorie na temat zamachu mają być uprawnione poprzez badania naukowe. Z punktu widzenia mitu nie jest jednak istotne, czy rozpylenie sztucznej mgły jest naukowo prawdopodobne; używając klasycznego podejścia Bronisława Malinowskiego, mit ma sankcjonować rzeczywistość, wyjaśnienie zaś pełni funkcję drugorzędną. W tym przypadku podstawowa dla opowieści spiskowej jest wiara w zamach, nie zaś dokładne i logiczne zrekonstruowanie sposobu, w jaki go przeprowadzono, a naukowość pełni tu dwie funkcje: integracyjną i utwierdzającą grupę w swoich przekonaniach, perswazyjną w odniesieniu do tych, którzy wahają się, czy aby katastrofa na pewno była zamachem.

Ostatnim komponentem smoleńskiego mitu są ci, którzy w niego wierzą. Pod różnymi względami przypominają oni bohatera mitycznego, który musi ruszyć na długą, pełną poświęceń wyprawę w celu ocalenia świata. Według klasycznego schematu, tak jak ów bohater są oni sierotami (po Lechu Kaczyńskim), odrzuconymi przez świat (który nie wierzy w zamach). Pomocnikami będą politycy, zwłaszcza Jarosław Kaczyński jako spadkobierca „zdradzonych o świcie”.

Adwersarzami z kolei są zdrajcy, rządzący krajem i mediami, którzy tuszują prawdę. Wyprawa ma wymiar religijny, a jej symbolem stał się słynny krzyż i wszelkie jego repliki, przynoszone przy okazji „,miesięcznic smoleńskich” i innych manifestacji. Głoszenie prawdy jest zrównane z obroną krzyża, a sama prawda - „religią smoleńską”, której punktem centralnym są „miesięcznice smoleńskie”, będące niejako rytualnym odtworzeniem „czasu początku”, czyli spontanicznego zbierania się mieszkańców Warszawy pod Pałacem Prezydenckim 10 kwietnia 2010. Wreszcie - ostatecznym celem tej wyprawy jest nie tylko uświadomienie wszystkim prawdy o Smoleńsku, ale zdobycie władzy. Innymi słowy, nie chodzi tu o pół królestwa, ale całe.

Tekst został przygotowany w ramach międzynarodowego programu badawczego Deconspirator (www.deconspirator.com)

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Przelewy już zatrzymane, prokuratorzy są na tropie. Jak odzyskać pieniądze wyprowadzone przez prawicę?

Maszyna ruszyła. Każdy dzień przynosi nowe doniesienia o skali nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, ale właśnie ruszyły realne rozliczenia, w finale pozwalające odebrać nienależnie pobrane publiczne pieniądze. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał zespół prokuratorów do zbadania wydatków Funduszu Sprawiedliwości.

Violetta Krasnowska
06.02.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną