Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Zniknięta

Nowe tropy w sprawie zaginionej Iwony Wieczorek

Teraz już tylko matka Iwony Wieczorek kompletuje dostępne w mediach informacje, możliwe ślady. Teraz już tylko matka Iwony Wieczorek kompletuje dostępne w mediach informacje, możliwe ślady. Dominik Werner / Agencja Gazeta
Iwona Wieczorek zaginęła sześć lat temu na nadmorskim bulwarze.
17 lipca  2010 r., godzina 4.12 - ostatnie zdjęcie Iwony Wieczorek zrobione kamerą monitoringu.AN 17 lipca 2010 r., godzina 4.12 - ostatnie zdjęcie Iwony Wieczorek zrobione kamerą monitoringu.
Iwona Wieczorek, zaginiona trzy lata temu na nadmorskim bulwarze 19-latka.Dominik Werner/Agencja Gazeta Iwona Wieczorek, zaginiona trzy lata temu na nadmorskim bulwarze 19-latka.

Wydawałoby się, że tamten letni wieczór w Sopocie – 16 lipca 2010 r. – został już prześwietlony na wylot. Przebadano każdą minutę, każde słowo, telefon czy SMS całej czwórki uczestników tego wieczoru. Iwony Wieczorek, Pawła – chłopaka, z którym zaczęła się spotykać, Adrii – przyjaciółki, oraz Marka – kolegi.

Bawili się na działce dziadków Pawła, potem w dyskotece. Najpierw wspólnie, z czasem każde poszło w swoją stronę. Iwona wyszła obrażona z imprezy. Ruszyła Monciakiem w stronę gwarnego nawet nocą nadmorskiego bulwaru, prowadzącego niemal pod jej dom w Gdańsku Zaspie. Jeszcze o 4.12 kamera monitoringu zarejestrowała Iwonę blisko wejścia na plażę nr 63, jak idzie w kierunku mola w Gdańsku Brzeźnie. I na tym wszelki trop się urywa, a zaczyna się śledztwo.

Droga tożsama

Do dziś tego nie rozumiem, taka głośna sprawa, a mijały miesiące, kiedy w śledztwie nic się nie działo, nie było analizy BTS pod kątem logowania się telefonu zaginionej, nie wszystkie numery z jej telefonu były przypisane do osób, w ogóle wszystko było płytkie, pobieżne – kręci głową policjant, biorący udział w sprawie.

Ale po kolei. Pierwsza próba weryfikacji zeznań najważniejszych świadków nastąpiła dosyć późno, ponad pół roku po zaginięciu Iwony, wiosną 2011 r. Dopiero wtedy zaczęły napływać dane z BTS (czyli stacji przekaźnikowych telefonii rejestrujących każdy logujący się w tej okolicy telefon), a od operatorów billingi telefoniczne. W tym czasie dużo uwagi zabierało przesłuchiwanie świadków – w sumie zeznawało w tej sprawie ponad 300 osób.

Raport z analiz połączeń telefonicznych zrobiono dopiero 21 lipca 2011 r. – rok po zaginięciu Iwony. Jest w piętnastym tomie akt. Właśnie w tych billingach pojawił się tajemniczy „numer poruszający się po drodze tożsamej”. Tak to dosłownie zapisano. I dalej omówienie: „Po kłótni i odejściu Iwony Wieczorek ten numer pojawiał się dokładnie w tych samych miejscach co zaginiona. Około czwartej rano, czyli wówczas, gdy kamera po raz ostatni zarejestrowała Iwonę, telefon pozostaje wyłączony przez około godzinę, przy czym logowania są na terenie Sopotu w okolicy miejsca ostatniego kontaktu Iwony Wieczorek. Następnie numer loguje się w okolicy ulicy, nawet okolicy zamieszkania Iwony Wieczorek”. Ta informacja nie zainteresuje jednak wtedy szczególnie śledczych z prokuratury. „Droga tożsama” to w końcu popularny, ruchliwy bulwar, miejsce zamieszkania Iwony to nie pustkowie – a właścicielką telefonu okazała się kobieta. Być może uznano, że to przypadkowa zbieżność. Śledczych początkowo interesował mężczyzna z ręcznikiem – z analiz monitoringu wynikało, że ktoś taki szedł za dziewczyną. Jeszcze w styczniu 2012 r. publikowano jego portret.

Tymczasem z kolejnej notatki policjanta, znajdującej się w aktach leżących dziś w archiwum prokuratury w Gdańsku, wynika jednak, że z owym tajemniczym numerem szczególnie często kontaktował się tej nocy, a także później Paweł – chłopak, który spotykał się z Iwoną. To w sumie kilkaset połączeń. Jednak dopiero w kilkanaście miesięcy po zaginięciu przesłuchano oboje. Kategorycznie zaprzeczyli tak znajomości, jak i w ogóle kontaktom. Dziewczyna zaprzeczyła nawet, że numer należy do niej. Dopiero po pewnym czasie sama zgłosiła się na policję z adwokatem i przyznała, że przypomniała sobie, że taki telefon ma. To też nie przełożyło się na żaden przełom w śledztwie.

Z billingów wynika, że te kontakty telefoniczne Pawła ze wspomnianym numerem uaktywniały się później za każdym razem, gdy publicznie wracał temat Iwony Wieczorek i przy okazji każdej akcji policji w tej sprawie. Były telefony przed wejściem na komendę i od razu po jej opuszczeniu. Doszukano się, że właścicielka „numeru tożsamego” pojawiła się też feralnego wieczoru w tym samym klubie co Iwona. Część świadków twierdziła wręcz, że to była Pawła dziewczyna. I że to z jej powodu Iwona wyszła z imprezy. Niby odkrycie – a do śledztwa nic nie wniosło. Nie ma ciała, nie ma żadnych dowodów na to, że było przestępstwo. Opinie psychologiczne, uznające za nieprawdopodobne, aby Iwona Wieczorek zniknęła z własnej woli, to przecież żaden dowód. Odnajdują się dziesiątki osób, które w różnych okolicznościach przepadają jak kamień w wodę. Ale co jakiś czas zdarzają się przypadki wyjątkowe, gdzie rutynowa machina policyjna i prokuratorska musi zmierzyć się z czymś na pozór niewytłumaczalnym.

Eksperci i jasnowidze

Śledztwo toczyło się na wielu różnych frontach, niestandardowo, ale też czasami było nieskoordynowane, niekonsekwentne – jak to się zdarza w głośnych sprawach.

Paweł już w pierwszych dniach po zaginięciu poprosił o pomoc detektywa – celebrytę Krzysztofa Rutkowskiego. Ten zaczął, tradycyjnie, od zwoływania konferencji prasowych. Na jednej z nich opowiedział, iż znalazł świadka, który jest w Sztokholmie, a który widział zajście. Ale później w prokuraturze zeznał, że to była taka jego gra operacyjna wobec chłopaka. „Od tego momentu bardzo intensywnie zaczął do mnie dzwonić Paweł, wypytując, kto, co i jak, i że pewnie zaraz go aresztują” opowiadał detektyw, rzucając podejrzenia na chłopaka, który go wynajął. Najwyraźniej nic z tej prywatnej operacji nie wyszło.

W sprawę poszukiwania Iwony Wieczorek włączył się też jasnowidz Krzysztof Jackowski, wskazując m.in. teren działki, gdzie młodzi bawili się przed wyjściem do klubu. Teren przekopano. I nic. Sam zgłosił się też profesor filolog ze szkoły policyjnej w Szczytnie, który wcześniej zasłynął tym, że polecił adeptom policyjnym bić pięściami połeć świeżej skóry prosięcia, by zbadać, jakie ciosy mógł otrzymać w twarz poeta rosyjski Jesienin przed, uznaną powszechnie za samobójczą, śmiercią, i porównać z jego pośmiertnymi fotografiami. A wszystko po to, żeby dowieść, że to jednak było zabójstwo. W sprawie Iwony Wieczorek profesor ponoć zalecił pruć w jednym miejscu całą posadzkę, mimo że nie było na niej śladu jakichkolwiek działań, prac czy remontu.

Tymczasem grupa anonimowych biznesmenów z Trójmiasta wyznaczyła nagrodę dla kogoś, kto wniesie istotne informacje do śledztwa: 1 mln zł. Dalej nic. I jeszcze 10 tys. euro od Rutkowskiego. Też nic. Policyjne śledztwo biegło swoim torem. Po całej Polsce przesłuchiwano przestępców seksualnych, zadając to samo pytanie: kiedy byli ostatnio nad morzem? W dzieciństwie – padała czasem odpowiedź. Zatrzymano nawet na 48 godzin jednego, który miał wyrok za przetrzymywanie i gwałt, ale zwolniono.

Na podstawie analiz billingów wyłuskano jeszcze inny trop – byłego chłopaka Iwony, z którym rozstała się miesiąc wcześniej. Żelazne alibi, zeznał, gdzie był i z kim, koledzy potwierdzili, ale ktoś inny, będący gdzieś indziej, mówi, że go widział. Tego wątku też jednak nie ciągnięto dalej.

Kilka miesięcy temu w trakcie panelu szkoleniowo-dyskusyjnego w ramach współpracy Unii Europejskiej policjanci powiadomili ekspertów, że mają właśnie taką sprawę. Jeden Niemiec, drugi Szwajcar przyjechali z prelekcją o wielowątkowości i kreatywności w takich śledztwach, w miejsce praktykowanego zwyczajowo przez policję trzymania się kolejnych pojedynczych wątków. Do mediów przebiło się: zagraniczni specjaliści pracują nad tą sprawą – ale oni nawet nie czytali akt. Nigdy nie zostały przetłumaczone. Wytknęli tylko polskim policjantom, że pracują archaicznie, metodą solistów, każdy sobie. I metodą pojedynczych wątków.

Oczywiście, w śledztwie konsultowano się z ekspertami z innych wydziałów. Takie decyzje podejmuje w podobnych sprawach zwykle prokurator okręgowy, często na wniosek zainteresowanego zespołu eksperckiego. – To bardzo pomocne, gdy na sprawę spojrzy chłodnym okiem ktoś, kto nie był dotąd związany ze śledztwem, można wówczas zwrócić uwagę na detale, których nie widzą osoby bezpośrednio zaangażowane w postępowanie – tłumaczy insp. Marek Dyjasz, dziś emerytowany dyrektor Biura Kryminalnego Komendy Głównej Policji. Jesienią 2011 r. ściągnął kopie akt do Biura i dał swoim analitykom, żeby szukali w nich tropów, które być może przeoczyli inni. To jego zespół wyłuskał m.in. „numer tożsamy”. Wewnętrzny policyjny raport wskazujący konkretnie, co trzeba dalej zrobić, został zaprezentowany na specjalnie zwołanej na przełomie 2011/12 r. naradzie w Gdańsku w obecności komendanta wojewódzkiego. – Po przedstawieniu panu komendantowi naszej analizy oczekiwaliśmy na realizację zalecanych czynności, ale nic się nie działo – mówi. – Ciągle słyszałem o jakichś przeszkodach. Sam do dziś tego nie rozumiem: głośna sprawa, cała Polska interesowała się zaginięciem Iwony, są nowe istotne wątki, i nic.

I dodaje, że to tak, jakby zabrakło tu jednego mózgu, wąskiej grupy ludzi, którzy ogarnęliby całość, uporządkowali, odsiali. Bo na tym polegają takie śledztwa: żeby kawałek po kawałku sprawdzać i odcinać, wykluczać to, co niemożliwe, co się nie potwierdza, aż dojdzie się do prawdy. Tymczasem prokurator Aleksandra Bandtke już w przeddzień sylwestra 2011 r. umorzyła śledztwo. W uzasadnieniu napisała, że nie ma dowodów, aby Iwona została uprowadzona ani by została pozbawiona życia. Odtąd sprawą zajmują się cztery osoby wyznaczone przez komendę wojewódzką, żeby „miały oko” – jak się w komendzie tłumaczy. Właśnie teraz nastąpiła wymiana personalna, kolejna. – To dla dobra śledztwa. Świeże spojrzenie jest również istotne – tłumaczy Maciej Stęplewski z biura prasowego komendy.

Tak jak Iwona

Trzy lata i nic. Ale też są to szczególnie trudne sprawy. Już 14 lat minęło od głośnego zaginięcia 9-latki z Zabrza, Sylwii Iszczyłowicz – i żadnego śladu. Szukała jej cała Polska, teraz już tylko matka kompletuje dostępne w mediach informacje, możliwe ślady. Fundacja Itaka aktualizuje symulacje – jak mogłaby dziś wyglądać Sylwia, już kobieta, z apelem: ktokolwiek widział, niech da znać. Podobnie w przypadku Karoliny Siwek, która zaginęła kilka miesięcy przed Sylwią.

Często trudności zaczynają się, gdy sprawy robią się międzynarodowe. Brytyjczycy szukają Madeleine McCann, trzyletniej dziewczynki, która zaginęła 3 maja 2007 r. w luksusowym kurorcie w czasie rodzinnych wakacji w Portugalii. Powstało wiele hipotez, m.in. podejrzewano rodziców (mieli tuszować śmierć dziewczynki), siatkę pedofilów, obsługę hotelową. Policja portugalska szybko zamknęła śledztwo, brytyjska – domaga się jego wznowienia. Twierdzi, że zidentyfikowała 195 nowych śladów i że powinny być sprawdzone choćby przez kolejne przesłuchania świadków, nowe badania laboratoryjne, których wyników brak w dokumentach śledztwa z 2007 r. Policjanci brytyjscy zarzucają śledczym z Portugalii, że w ówczesnym planie działań były luki. Zabrakło np. wyników kontroli połączeń telefonów komórkowych w okolicy w noc zaginięcia Madeleine. – Jest wiele osób, które powinny być dokładniej przebadane – choćby tylko po to, by wykluczyć ich powiązanie ze zniknięciem Madeleine – twierdzi Hamish Campbell, szef komendy Scotland Yardu ds. zabójstw i ciężkich przestępstw. Ale co z dziewczynką, nie wiadomo.

Oczywiście przełomy się zdarzają. Jak w przypadku Austriaczki Natashy Kampush, która po ośmiu latach spędzonych w piwnicy uciekła od gwałciciela. Niedawno włoska policja poinformowała, że po 30 latach jest bliska rozwiązania jednej z największych zagadek – zaginięcia Emanueli Orlandi, wówczas 15-letniej dziewczyny, córki cywilnego pracownika Watykanu, która po skończonej lekcji fletu w papieskiej szkole muzycznej czekała z koleżanką na przystanku. Przyjechał autobus, ale zatłoczony. Koleżanka wsiadła, Emanuela powiedziała, że poczeka na następny. I ślad po niej zaginął. Przez kolejne lata pojawiała się za to masa hipotez – w tym o udziale w jej uprowadzeniu Stasi, KGB czy włoskiej mafii. Ali Agca, człowiek, który dokonał zamachu na papieża Jana Pawła II, powiedział podczas przesłuchania, że Emanuela została uprowadzona na wymianę. Zniknięcie dziewczynki komentowano też w kontekście ciemnych interesów finansowych Watykanu. Według prowadzących śledztwo, dziewczyna najprawdopodobniej padła ofiarą klasycznego przestępstwa seksualnego.

Coraz więcej zaginionych

A tymczasem w Polsce zaginięć jest coraz więcej. Przez lata rok w rok znikało ok. 15 tys. osób, ale w ubiegłym roku w tej dramatycznej statystyce nastąpił gwałtowny wzrost – policji zgłoszono niemal 18 tys. zaginięć. Są różne: uprowadzenia rodzicielskie, w wyniku zaniku pamięci, zniknięcia dobrowolne i te na skutek przestępstwa. Specjaliści zwracają uwagę na nowe zjawisko – młodych ludzi, często studentów, którzy nie wytrzymują presji wymagań, rezygnują z dotychczasowego życia i świadomie znikają, bywają potem niekiedy odnajdywani w noclegowniach dla bezdomnych.

Sylwia Kaczan, szefowa zespołu poszukiwań i identyfikacji Fundacji Itaka zajmującej się pomocą przy poszukiwaniu zaginionych, przyznaje, że policja ostatnio dużo w tym względzie robi. Wylicza: w ub.r. komendant główny policji podpisał zarządzenie – kilkunastostronicowy bryk, który określa dokładnie, co policjant, na jakim etapie od przyjęcia zgłoszenia o zaginięciu, musi zrobić – i nie ma zmiłuj.

Od lutego 2013 r. w Komendzie Głównej Policji działa też Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych, które ma wspomagać jednostki terenowe w poszukiwaniach. Mają już własny bezpilotowiec wyposażony w kamerę HD z trybem pracy w pasywnej podczerwieni, termowizory i noktowizory, a w przyszłości mają dostać mobilne centrum wsparcia poszukiwań, czyli busa wyposażonego w urządzenia, które będą wspierały akcje poszukiwawcze. Centrum ma w przyszłości być czynne całą dobę i zatrudniać 13 funkcjonariuszy komendy. Jednak – tak jak w przypadku zaginięcia Iwony Wieczorek – sama technika nie odnajdzie ludzi.

Paryż

Czy odnajdziemy Iwonę? Czy może być w Paryżu? – Poprzez Biuro Współpracy z Zagranicą Komendy Głównej Policji wystąpiliśmy do policji francuskiej o pomoc – odpowiada gładko Maciej Stęplewski z KWP w Gdańsku. Wystarczy tylko poczekać na wynik. Bo w samym śledztwie od dawna nic się nie dzieje. – Od czasu umorzenia śledztwa do tej pory nie zdarzyło się nic, co dałoby podstawę do jego ponownego wszczęcia, nie pojawiły się żadne nowe dowody – dodaje prokurator Agnieszka Gładkowska z gdańskiej prokuratury. I przyznaje, że powstał pomysł, by materiały ze śledztwa poddali analizie z wykorzystaniem specjalnego programu komputerowego prokuratorscy informatycy, ale jeszcze się za to nie zabrali, bo dopiero trwa digitalizacja akt.

Tymczasem matka Iwony Wieczorek, gdy tylko dostała sygnał, że córka może być w Paryżu, sama, w tajemnicy i na własną rękę, zaczęła przygotowywać ekspedycję. – Od lat czuję coraz wyraźniej, że swoimi telefonami tylko policjantów męczę. Gdy wcześniej dostawałam informację, że córka jest tu i tu, szybko dzwoniłam, żeby sprawdzili, bo chodziło o czas. Jak nie odbierali, to nagrywałam się, a potem taki policjant oddzwaniał po dwóch dniach i pytał, o co chodzi. I wówczas słyszała sakramentalne: to nie jest ich jedyna sprawa. Oraz tę zgraną formułkę, że pracują. Robią wszystko, co tylko możliwe. I nic.

*

Dwa tygodnie temu gdańscy śledczy wrócili do sprawy zaginięcia Iwony Wieczorek. Przez ostatnie tygodnie sprawdzali nowe informacje i przeszukiwali miejsca, które miały być związane ze zniknięciem dziewczyny. Po raz kolejny okazało się, że to fałszywy trop.

Tekst został opublikowany w POLITYCE 23 lipca 2013 roku.

Polityka 30.2013 (2917) z dnia 23.07.2013; Temat tygodnia; s. 10
Oryginalny tytuł tekstu: "Zniknięta"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną