Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Bezwolni

Ubezwłasnowolnienia - ratunek dla rodzin

To najstarsi najczęściej padają ofiarami agresywnej manipulacji: kupują cudowne kołdry, zastawiają mieszkania i domy, przekazują sowite darowizny na rzecz całkowicie obcych ludzi. To najstarsi najczęściej padają ofiarami agresywnej manipulacji: kupują cudowne kołdry, zastawiają mieszkania i domy, przekazują sowite darowizny na rzecz całkowicie obcych ludzi. Hannes Hepp / Corbis
Podejmują kuriozalne życiowe decyzje, których skutki odczuwają ich najbliżsi. Bo żyją z demencją, ze zniszczonym mózgiem, z uzależnieniem, z chorobą psychiczną. Jak ubezwłasnowolnić człowieka, nie pozbawiając go godności?
„Drzemiąca staruszka”, malował Nicolaes Maes, XVII w.Wikipedia „Drzemiąca staruszka”, malował Nicolaes Maes, XVII w.

Karolcia czuje się dobrze. Pamięta wszystko, co zdarzyło się 80 lat temu, kiedy mama po raz pierwszy zaprowadziła ją do szkoły. Nie pamięta nic z tego, co zdarzyło się wczoraj. Wczoraj poszła do firmy kredytowej i podpisała wstępną umowę pożyczki. Za trzy dni ma pójść do notariusza i podpisać dokument, z którego będzie wynikać, że za 5 tys. zł kredytu zastawi mieszkanie warte ok. 400 tys. zł. Ale Karolcia już nie pamięta o pożyczce i notariuszu i nie rozumie, o co pyta ją wnuczka, która dostrzegła na komódce umowę wstępną. – Kiedyś mówiłam do niej babciu, od kiedy zmieniła się w dziecko, każe nazywać się Karolcią – tłumaczy wnuczka. Kocha babcię Karolcię, dba o nią, ale pracuje od rana do wieczora i nie ma czasu, by uchronić starszą panią przed zmorami, które ją dopadają. Kilka miesięcy temu Karolcia podreptała do mieszkania równie wiekowej sąsiadki, gdzie elokwentny młody człowiek oferował cudowne kołdry leczące każdą dolegliwość. I Karolcia natychmiast nabyła kołdrę za kilka tysięcy, płatne ratami. Co miesiąc z emerytury ubywa kilkaset złotych, ale kołdra nie przywróciła babci pamięci i rozwagi. Z żadnej choroby jej nie wyleczyła. Wnuczce ktoś doradził, aby wystąpiła do sądu o ubezwłasnowolnienie Karolci. W ich relacjach niczego to nie zmieni, ale staruszka nie będzie już mogła podpisywać umów, które podsuwają spryciarze. – Ale wciąż się waham – mówi. I dodaje, że to trudna decyzja. Bo jak to wytłumaczyć babci, która ją wychowała, której wszystko zawdzięcza. Była mądra. To ona uczyła wnuczkę, jak żyć i jak dokonywać wyborów. Ale nie podjąć decyzji za babcię – to jeszcze gorzej.

Zasada Czterech „B”

Społeczeństwo się starzeje, przybywa osób z powodu wieku niedołężnych umysłowo. To one najczęściej padają ofiarami agresywnej manipulacji: kupują cudowne kołdry, zastawiają mieszkania i domy, przekazują sowite darowizny na rzecz całkowicie obcych ludzi w zamian za nierealne obietnice. Wniosków o ubezwłasnowolnienie przybywa. W 2005 r. wpłynęło ich do sądów ok. 9 tys., w 2011 r. już prawie 12 tys., z czego uwzględniono 7,5 tys. Pozostałe oddalono, zwrócono wnioskodawcom, odrzucono albo umorzono. Postępowanie w takich sprawach trwa średnio 4,5 miesiąca i – jak wynika ze statystyk – często kończy się nie po myśli wnioskodawców. – To droga przez mękę, upokarzająca i dla wnioskodawcy, i dla osoby ubezwłasnowolnianej – mówi adwokat z miasta wojewódzkiego w północnej Polsce.

Podstawą dla sądu jest badanie psychiatryczne. Szumnie brzmi, ale często odbywa się w przelocie, w sądowym pomieszczeniu – trwa kilkanaście minut i nikt nie ukrywa, że jest pobieżne. Czasem zamiast psychiatry badanie powierza się psychologowi. Fragment pisma procesowego: „Biegła psycholog opisuje podany przez Uczestniczkę (osobę ubezwłasnowolnianą) przebieg pracy zawodowej oraz warunki mieszkaniowe, o przeprowadzonych badaniach jednak nie wspomina, co pozwała przypuszczać, że biegła żadnych badań Uczestniczki nie przeprowadziła”. Badania na ogół odbywają się w nieprzystosowanych pomieszczeniach sądowych, na chybcika, a przeprowadzają je osoby przypadkowe. – To efekt zbyt niskich stawek dla biegłych psychiatrów – uważa dr Jerzy Pobocha, znany psychiatra i biegły sądowy ze Szczecina. Kiedyś sformułował na temat biegłych zasadę Czterech „B”: Byle kto, Byle jak, Byle gdzie i za Byle jakie pieniądze.

Sądy mają się kierować przede wszystkim interesem osoby ubezwłasnowolnianej – tak mówi wykładnia Sądu Najwyższego. Ma to zapobiec nadużyciom, zdarza się bowiem, że dzieci próbują ubezwłasnowolnić starych rodziców, aby przejąć ich majątek, a nie go zabezpieczyć. Ale interes osoby, która jest uczestnikiem postępowania, czasem trudno jest określić, tym bardziej w sytuacji, kiedy taka osoba nie zgadza się z wnioskiem, nie chce być pozbawioną wyrażania woli. Wnioskodawcy muszą dowieść, że to osoba niezdolna do samodzielnego kierowania swoim postępowaniem z powodu wieku, choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego, alkoholizmu lub narkomanii.

Z wnioskiem mogą wystąpić członkowie najbliższej rodziny, a także – w przypadku, gdy rodzina nie jest zainteresowana – prokurator. Zdarza się, że o ubezwłasnowolnienie występuje do prokuratora placówka opiekuńcza, w której przebywa osoba niezdolna do podejmowania racjonalnych decyzji. Mec. Marcin Adamczyk z Olsztyna pamięta przypadek kobiety przebywającej w domu pomocy społecznej, która miała zwyczaj uciekać z placówki i siadać na środku ruchliwej szosy prowadzącej do Warszawy. Nie była ubezwłasnowolniona, dlatego dyrekcja DPS nie mogła ograniczać jej swobody, na przykład zamykając ją w pokoju. – To była gra o jej życie – wspomina mec. Adamczyk. – Wystąpiliśmy do prokuratury o poparcie wniosku, ale tam nie wykazano zainteresowania. Przekonywaliśmy, że trzeba działać szybko, bo kobiecie grozi śmierć pod kołami pojazdów.

W przepisach brak jest regulacji umożliwiającej przyspieszoną procedurę w nagłych przypadkach. Tym razem się udało, sąd orzekł ubezwłasnowolnienie i powierzył opiekę prawną placówce pomocy społecznej.

Osoba całkowicie ubezwłasnowolniona nie może zawierać umów handlowych i transakcji wymagających obsługi notarialnej (te z mocy prawa są nieważne, chyba że potwierdzi je opiekun), dokonywać darowizn, brać ślubu, nie posiada też biernego prawa wyborczego (ale może głosować w wyborach). Jeżeli popełni przestępstwo karne, może jednak zostać skazana.

Niedawno media ujawniły bulwersującą sprawę 44-latka, który został skazany na 5 dni aresztu za kradzież wafelka wartego 90 gr. Mężczyzna był wcześniej ubezwłasnowolniony, jego opiekun prawny nie został jednak powiadomiony o incydencie. – Złapano go na kradzieży, wezwano policję – relacjonuje Sławomir Przykucki, rzecznik Sądu Okręgowego w Koszalinie. – Funkcjonariusze sporządzili wniosek o ukaranie i dowieźli go do sądu. Oświadczył, że nie jest chory psychicznie.

Sąd skazał go na 100 zł grzywny, ale ponieważ mężczyzna nie zapłacił, karę zamieniono na krótkotrwały areszt. Po trzech dniach wyszedł na wolność, bo brakującą część grzywny (40 zł) uiścił za niego dyrektor Okręgowego Zarządu Służby Więziennej, poruszony losem nieszczęśnika.

Sędzia Przykucki tłumaczy, że sąd orzekając w tej sprawie, nie wiedział, że mężczyzna jest ubezwłasnowolniony. Gdyby taka wiedza do sądu dotarła, niewątpliwie sprawca zostałby skierowany na badanie, czy w momencie popełniania czynu był poczytalny. – Ubezwłasnowolnienie nie uchyla automatycznie odpowiedzialności karnej – mówi sędzia Przykucki. – Dopiero ocena biegłego, że kiedy kradł, był niepoczytalny, przesądza o umorzeniu sprawy.

Jak udowodnić alkoholizm

Zdawać by się mogło, że odpowiedzialność za złe czyny osoby ubezwłasnowolnionej spoczywa na barkach jego opiekuna prawnego, ale tak nie jest. Wyznaczona sądownie osoba jest jedynie zobowiązana do sprawowania należytej opieki nad podopiecznym, do zaspokojenia jego elementarnych potrzeb życiowych i bytowych, do zawierania w jego imieniu umów (wyłącznie za zgodą sądu). Opiekun składa cyklicznie sprawozdania z podejmowanych czynności, które zatwierdza sąd. Jeżeli nie wywiązuje się z obowiązków, sąd odbiera mu status, może też ukarać go grzywną. Pojawia się jednak pytanie, czym jest zaspokojenie elementarnych potrzeb – czy to zamieszkanie razem z podopiecznym, czy też wystarczy wizytowanie go z oddalonego o kilkaset kilometrów miejsca i kontakt telefoniczny?

W praktyce zdarza się, że rodziny występują o ubezwłasnowolnienie po to, by pozbyć się uciążliwej osoby – aby ją umieścić w placówce opiekuńczej. Dlatego prawo skonstruowano dość restrykcyjnie, by minimalizować możliwość krzywdzenia niechcianych krewnych. Jednym z wymogów jest przedstawienie wraz z wnioskiem o orzeczenie ubezwłasnowolnienia zaświadczenia o stanie zdrowia. Dr Jerzy Pobocha uważa jednak, że przepisy są zbyt sztywne i często krzywdzą rodziny osób chorych. – Zdarza się przecież, że osoby ubezwłasnowolniane nie wyrażają zgody na przeprowadzenie badania. I wtedy jest pat. Prawo powinno ułatwiać ludziom życie, a nie na odwrót – mówi dr Pobocha.

Pewien alkoholik prowadzący biznes zawierał nieprzemyślane umowy, narażał rodzinę na spłacanie zaciąganych przez siebie długów, nie wypełniał też zobowiązań wobec pracowników. Ponieważ się nie leczył, rodzina miała związane ręce – nie mogła wystąpić do sądu o jego ubezwłasnowolnienie, bo nie była w stanie udowodnić jego alkoholizmu. Podobnie dzieje się w przypadku niekorzystających z poradni odwykowych narkomanów. Zdarzają się dramatyczne sytuacje, ale sądy umywają ręce, a rodziny osób uzależnionych są całkowicie bezradne. – W takich przypadkach sądy powinny rezygnować z wymogu przedstawiania zaświadczeń lekarskich przez wnioskodawców – mówi dr Jerzy Pobocha. – Można przesłuchać świadków, przeprowadzić wywiady środowiskowe albo nakazać przymusowe badanie. To są zbyt poważne ludzkie sprawy, aby je traktować biurokratycznie.

Ogniska, śmieci i święta rodzina

Przed jednym z sądów rozgrywała się niecodzienna sprawa o ubezwłasnowolnienie. Wnioskodawcą był syn, uczestniczką jego matka. Mężczyzna twierdził, że mama cierpi na chorobę psychiczną, ona zaprzeczała. Syn tak opisywał zdarzenia, które według niego doprowadziły do tego, że matka straciła rozum. Przez kilkadziesiąt lat pozostawała w nieformalnym związku z księdzem, wnioskodawca twierdził, że jest nieślubnym synem kapłana. Kobieta i jej kochanek swoje pożycie ukrywali przed otoczeniem. Ta wieczna konspiracja miała spowodować u kobiety chorobę psychiczną, miały nachodzić ją zjawy, miała uważać, że jest wybrana przez Boga, tworzy z księdzem „świętą rodzinę”, a cały zewnętrzny świat to niewierni.

Syn założył własną rodzinę, z żoną i dzieckiem zamieszkał u matki. Dochodziło do konfliktów, starsza pani zaczęła rzucać na syna i jego rodzinę klątwy, życzyła im męczeńskiej śmierci. Twierdziła, że syn przystał do masonerii i Żydów, którzy rządzą światem. Zaczęła znikać z domu, wracała późną nocą. Marnotrawiła pieniądze, syn obawiał się, że mama przetraci wszystko, także mieszkanie. Matka zaś wystąpiła przeciwko jedynakowi na drogę sądową, domagała się jego eksmisji. Sporządziła testament, w którym cały majątek przepisała na dom dziecka.

Nie wiemy, podobnie jak sąd, czy matka miała podstawy, aby wydziedziczyć syna. Istotne, że faktycznie leczyła się u psychiatry. To jego opinia załączona do wniosku o ubezwłasnowolnienie powinna być dla sądu wiodąca – wynikało z niej, że kobieta poważnie choruje i nie powinna mieć zdolności prawnej do podejmowania życiowych wyborów (głównie w kwestii dysponowania majątkiem). Ale lekarz swoje świadectwo złożył po ostatnim badaniu pacjentki, która nie chciała wtedy się z nim widzieć. Rozmawiali przez zamknięte drzwi. Sąd uznał, że takie badanie nie spełnia wymogów, a lekarz nie jest biegłym sądowym. Sąd powołał własną biegłą, psychologa, która po kilkunastominutowym badaniu, przeprowadzonym w gmachu sądu, nie stwierdziła odchyleń od normy. Sąd oddalił wniosek o ubezwłasnowolnienie starszej pani nawiedzonej przez Boga.

Decyzja o ubezwłasnowolnieniu wbrew woli osoby, której to dotyczy, to dla rodziny występującej z takim wnioskiem poważny dylemat – czy moment jest właściwy, czy nie wyrządzą krzywdy, czy unikną upokarzających sytuacji w sądzie. Często nie mają jednak wyjścia, bo psychiczne dolegliwości się nasilają, dochodzi do sytuacji zagrażających nie tylko majątkowi, ale i bezpieczeństwu.

Pewna staruszka notorycznie rozpalała w przedpokoju swojego mieszkania ognisko, inna znosiła do domu setki kilogramów śmieci, pojawiło się robactwo i szczury. Obie upierały się, że nic złego nie czynią, są przecież u siebie, mogą robić, co chcą, a dzieci, które domagają się sądowego pozbawienia ich samodzielności, są wyrodne. Rodzinne dramaty wymagają podejmowania przez sądy mądrych decyzji, a nie – jak czasem to się zdarza – powierzchownego badania sprawy i urzędniczego podejścia. To oczywiste, że sąd musi przede wszystkim brać pod uwagę dobro osoby ubezwłasnowolnianej, ale nie wolno mu zapominać o dobru rodziny człowieka chorego psychicznie lub alkoholika. To członkowie takich rodzin są często prawdziwymi ofiarami przypadłości, które dotknęły ich bliskich.

Polityka 41.2013 (2928) z dnia 08.10.2013; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Bezwolni"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną