Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Po co być licencjatem?

Licencjat jak przystanek PKP we Włoszczowie

Andres Rodriguez / PantherMedia
Licencjat. Niedługo istnieje, a już budzi spore wątpliwości, z postulatami likwidacji włącznie. Czy warto, by i studenci, i uczelnie dalej się z tym męczyły?

Wśród setek internetowych ogłoszeń „kupno-sprzedaż pracy licencjackiej” jedno wydaje się na swój sposób rozczulające. Ktoś poszukuje poważnej propozycji „nie dla oszukiwania, nie dla pracowania na tej podstawie, ale dla pokazania rodzicom”. Męczy się młodzież z tym licencjatem. Nie to, żeby masowo handlowała i plagiatowała. Ci, którzy już są licami (w oficjalnej polszczyźnie jeszcze chyba na dobre nie zadomowił się termin „licencjat” na określenie tego stopnia zawodowego oraz jego posiadacza, ale żargonowe określenie już jest), spieszą z dobrą radą dla tych, których konieczność napisania 20–50 kartek przyprowadza do rozpaczy. „A jak poprzestawiam szyk w zadaniach, to znaczyć będzie, że zwalam, antyplagiat mnie wyhaczy?”. „Zacięłam się na rozdziale polski rynek pracy, pomóżcie. Najgorsze, że temat mnie w ogóle nie interesuje”. „To po co studiujesz, jak cię nie interesuje?!”.

Pytanie „po co?” zaczyna dotyczyć samej instytucji licencjatu, wprowadzonego ledwie przed kilku laty stopnia zawodowego (licencjat lub inżynier na kierunkach technicznych), którym powinien kończyć się pierwszy, 3-letni, okres studiów na ogromnej większości kierunków. Wyjątków jest zaledwie kilka, np. medycyna, architektura, psychologia; uznano, że tu jednak wykształcenie zawodowe wymaga solidnego, wieloletniego kursu.

Publicznej pamięci powoli umyka świadomość, że nie jest to żaden polski wymysł, ale konsekwencja wielkiego, europejskiego projektu pod nazwą Proces Boloński, do którego przystąpiliśmy prawie 15 lat temu (czerwiec 1999 r.) wraz z 29 innymi państwami (dziś obejmuje on 47 krajów). Ta poważna umowa międzynarodowa przyjmowana była z fanfarami, wydawało się bowiem…

Cały artykuł Ewy Wilk w aktualnym numerze POLITYKI – dostępnym w kioskach, w wydaniach na iPadzie, Kindle i w Polityce Cyfrowej!

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną