Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Wojna pana Kulpy

Dlaczego pan Henryk zablokował rondo w Warszawie?

Punktualnie o 16.00, na rondzie Zgrupowania AK Radosław w Warszawie, pan Kulpa wyłączył silnik ciężarówki i zamknięty w kabinie odpoczywał zgodnie z zaleceniami BHP. Punktualnie o 16.00, na rondzie Zgrupowania AK Radosław w Warszawie, pan Kulpa wyłączył silnik ciężarówki i zamknięty w kabinie odpoczywał zgodnie z zaleceniami BHP. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta
Henryk Kulpa, kierowca ciężarówki, który zablokował warszawskie rondo Zgrupowania AK Radosław, był sławny tylko przez dzień życia. To za krótko.
Policjanci chcieli holować 17-tonową ciężarówkę pana Kulpy z ronda na pobocze. Jednak ostrzegł, że ma przy sobie butlę gazową.Dariusz Borowicz/Agencja Gazeta Policjanci chcieli holować 17-tonową ciężarówkę pana Kulpy z ronda na pobocze. Jednak ostrzegł, że ma przy sobie butlę gazową.
Henryk Kulpa urodził się w 1949 r. we wsi Nowa Huta, powiat Kielce, gmina Raków.Dariusz Borowicz/Agencja Gazeta Henryk Kulpa urodził się w 1949 r. we wsi Nowa Huta, powiat Kielce, gmina Raków.

Chodzi o dzień przesilenia jesiennego w 2013 r., znaczne zachmurzenie, możliwość opadów, złe ciśnienie. Kulpa, zadłużony pożyczkobiorca banków i parabanków, przy kawie zbożowej pitej w kawalerce z odłączonym za niepłatności prądem, postanowił wypowiedzieć wojnę instytucjom finansowym. Wychodząc z domu, zadzwonił do Andrzejka obwieścić: jadę na wojnę. Andrzejek, bezdomny i bezrobotny ojciec rodziny, mimo to dowcipny, łagodził: Heniu, na co Polakom trzecia wojna? Kulpa się rozłączył.

Punktualnie o 16.00, na rondzie Zgrupowania AK Radosław w Warszawie, pan Kulpa wyłączył silnik ciężarówki i zamknięty w kabinie odpoczywał zgodnie z zaleceniami BHP dla zawodowych kierowców. W jednej chwili Henryk Kulpa stał się epicentrum układu stołecznego, ale krążyć wokół niego się nie dało, trzecia wojna wymyślona przy kawie polegała na wstrzymaniu ruchu w Warszawie, łącznie z szynowym, i była zwycięska. Rondo dobrane trafnie – pan Kulpa jest patriotą; propaganda sprawna – ulotki o skrajnym zadłużeniu Kulpy leżały wokół tira, wróg sprowokowany – do kabiny pukała policja i dziennikarze.

Henryk Kulpa urodził się w 1949 r. we wsi Nowa Huta, powiat Kielce, gmina Raków. Jego tata był NN, a mama bez zajęcia. Rodzinę utrzymywał starszy brat – piekarz w Kielcach, Henio jeździł do niego na rowerku po żywność, aż piekarz powiedział dość: nie będę, Heniu, dłużej żywił kochanka matki. Dom dziecka był od tej pory adresem Henia – dom zły i głodny, wychowujący drapieżników. Potem zawodówka drzewna, z kolei wycinka śląskich lasów, picie, bicie i ogólnie męski mortus, aż wreszcie Kulpa ujrzał nogi Boga w Ludowym Wojsku Polskim, na stanowisku kierowcy w sztabie. Złapał się fachu na całe życie, nawet brat uznał: złapałeś Pana Boga za nogi.

W dniu wybuchu trzeciej wojny policjanci chcieli holować 17-tonową ciężarówkę pana Kulpy z ronda na pobocze. Jednak ostrzegł, że ma przy sobie butlę gazową, cytował przepisy: nie można holować ciężarówki z kierowcą w kabinie, bo zdarzyć się może, że kierowca Kulpa wyskoczy, zwichnie nogę, a wezwane do niego pogotowie jeszcze zwiększy zator Warszawy. Z powodu butli gazowej policjanci roboczo zaliczyli pana Kulpę do kategorii zagrożenie terrorystyczne, z daleka obmyślali procedury, a Kulpa nieniepokojony odpoczywał w zgodzie z BHP na środku ronda w zgiełku Warszawy.

Pierwsze listy do Pana Boga Henryk Kulpa napisał w 2005 r., gdy już był głęboko w długach kredytowych. Właściwie pisał w imieniu żony Elżbiety opętanej przez hazard, a Boga brał na świadka jej upadku. Pisanie było udręką i nerwicą pana Kulpy – spisał wszystko od czasów domu dziecka, rzeczy niespisane nie istniały dla niego. Spisane nosił do punktu usług laminacyjnych, aby trwały po wieki wieków. Coraz częściej Pan Bóg wypełniał sny Henryka Kulpy wróżbami przyszłości, które też należało zalaminować. Ręce chrystusowe wpychały pana Kulpę na niedostępne święte góry, łaska boska na enerdowskiej granicy przemieniała jego walizkę pełną kontrabandy w butelki z wodą święconą, na środku jeziora Kulpa chwytał się tonącej deski, a wyższy byt podawał mu deskę nietonącą – to wszystko we śnie.

Henryk Kulpa ożenił się w 1973 r. z Elżbietą, ekspedientką sklepu spożywczego pod Wrocławiem. Gdy urodził się syn, Kulpa z kolegą Ryszardem byli w kursie do Suwałk – mieli grubszą gotówkę na opijanie nowego życia. Jednak pan Kulpa zakołysał się w nocy nad kierownicą i wyśnił mętne oczy żony, która śpiewała „Anielski orszak”. Ryś był bardzo rozżalony, kiedy Heniek zawracał do domu na pomoc żonie i synowi. Ale następnego dnia nie było na bazie samochodowej nikogo, kto nie mówiłby Kulpie per Prorok. W domu zastał Elżbietę śpiącą z dzieckiem w pościeli, odchylił kołdrę – tonęli w krwotoku poporodowym. Uratował im życie.

Wojna pana Kulpy trwała na rondzie Radosława w nowej ciężarówce marki DAF. Negocjator policyjny okazał się bardzo przyjemnym gościem, stanął na schodkach do kabiny tira i przekonywał pana Kulpę: jest pan już sławny, wszyscy pana nagrali. Rzeczywiście, zator aut i tramwajów sięgał horyzontu, a ludzie robili Kulpie filmy telefonami, byli też prawdziwi fotoreporterzy i telewizja. Wszyscy raczej życzliwi, Kulpa pomyślał nawet, że polski naród choć ogłupiony i bezbożniejący, jednak ducha nie gasi. Henryk Kulpa protestował w tirze przeciwko kredytowi we frankach szwajcarskich, który wzrósł mu z kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy z powodu niespłacania. W snach bank i parabank wiły się panu Kulpie przy aortach niczym pijawki. Niewidzialni ludzie przecięli kable w ciężarówce, Kulpa stracił prąd kabinowy, modlił się, wyglądał bardzo normalnie.

W 1999 r. syn Henryka i Elżbiety Kulpów, rosły, mądry, żonaty i dzieciaty, duma ojca, wypadł przez balkon mieszkania na dziewiątym piętrze bloku przy ul. Grójeckiej w Warszawie. To mieszkanie pan Kulpa wyśnił – w 1984 r. żona była zapisana na listę oczekujących spółdzielni w Kielcach, a mąż spoglądał z dachu nieistniejącego bloku w Warszawie w kierunku bazarku na Okęciu. W dalszej części snu uciekał stamtąd w pomieszaniu nerwów. W dniu śmierci syna pan Kulpa powrócił z kościoła, ze mszy w intencji niepełnosprawnej córki, z sześciopakiem piwa mocnego. Miał w nocy zły sen – znów śpiewano „Anielski orszak”. Usiedli porozmawiać z synem, z żoną, z córką, z mieszkającą z nimi kucharką Jadzią. Potem syn poszedł złapać taksówkę do domu, a wrócił z sześciopakiem mocnego i tak dalej, leniwy wieczór. Żona z synem chodzili na balkon zapalić, ponad dachami widzieli bazarek na Okęciu, gdzie prowadzili cztery kredytowane przez bank barki gastronomiczne z licencją na drobny hazard – łącznie 17 maszyn wrzutowych do gry. Za którymś paleniem syn przechylił się przez stojący na balkonie rzeźnicki stolik, służący kucharce do rąbania mięsa na kotlety do barków, i poleciał głową w dół.

Pan Kulpa, siedząc przy stole w ciemnej kawalerce, pijąc kawę ze zboża, albo też w nerwach biegając po pokoju, czyta na głos swoje zalaminowane listy do Boga pisane w intencji nawrócenia żony. W lipcu 2005 r., w samo południe, zawiadamia: kochana żoneczko!, i dalej o tym, że się wyprowadza z domu na działkę, ale nie bezpowrotnie, tylko do momentu, aż ona wreszcie przestanie grać na maszynach. Obiecuje, że na działce będzie dwa razy dziennie modlił się na różańcu „aż do skutku, żeby Bóg Ojciec, Syn Boży, Duch Święty, Matka Boża cię wyleczyli, żebyś tak jak ja zrozumiała swój błąd i znalazła się w Bożej Opatrzności byś wreszcie uwolniła swoją duszę od pokus hazardowych i wróciła na ziemię jako normalna kobieta. Żeby szatan nigdy ciebie nie miał możliwości kuszenia celem zagrania w maszyny”. I pan Kulpa dobierał chwilówki w parabankach, a że nie miał żadnej wiarygodności, wszędzie dawali mu tylko 300 zł, z których po tygodniu robiło się 460 zł długu i tak dalej.

Kawalerka pana Kulpy przedzielona jest w poprzek regałem, za którym stoi łóżko – to tutaj Elżbieta umierała po cichu, wypijając pod koniec życia trzy piwa dziennie, podczas gdy Henryk Kulpa podliczał, że to daje rocznie ponad tysiąc piw. Pytała: żałujesz mi? Musiał przyznać, że złożona jest z samych cierpień. Po śmierci syna z mieszkania przy Grójeckiej uciekali w pomieszaniu nerwów – sprzedali je za ćwierć ceny, starając się spłacić hazardowe długi nabijane na własnych 17 maszynach do gry. Zamieszkali na działkach z córką inwalidką – Kulpa zarabiał na tirach, ale pani Kulpowa w barkach na Okęciu karmiła monetami maszyny, o których myślała, że ożyły. Przychodził pan Kulpa, zły był na żonę, ale siedziała bez słowa i nie było o czym mówić, sam siadał i napychał maszynom te ich wąskie ryje. Listy do Boga pisała teraz żona, na przykład kiedy po Wigilii przegrała 850 zł, których nie mieli: „Przyrzekam Bogu i mojej całej rodzinie, że od 27 grudnia 2005 r. definitywnie przestaję grać w maszyny i nie chcę ich już znać tyle krzywdy narobiłam mojej rodzinie co cały świat nie wiedział”. Elżbieta umarła trzy lata temu w hospicjum, we śnie pan Kulpa sam śpiewał „Anielski orszak”, chociaż nie umie śpiewać. Został sam z niepełnosprawną córką. Ale że wciąż jeździł na tirach dla Carrefoura i zostawiał ją z obcymi ludźmi, rok temu powiedziała: tatuś, to ja już lepiej pójdę do ośrodka. Pan Kulpa błogosławił córkę, łzawiąc: dziękuję ci dziecko, że do tego dorosłaś. Tatuś cię nigdy nie opuści.

W dniu przesilenia jesiennego 2013 r. Henryk Kulpa, siedząc w szoferce ciężarówki w centrum Warszawy, spokojnym głosem odradzał służbom miejskim zalewanie auta wodą, dowodził: to jest, proszę panów, przeładowany elektroniką DAF – zalany nie odjedzie już nigdzie o własnych siłach. Przytaczał też, zgodnie z przepisami BHP dla kierowców zawodowych, że tirom nie wolno jeździć po Warszawie w godzinach 16–19. Przyjechał właściciel firmy, do której należał DAF, powiedzieć: panie Heniu, pan wyjdzie z mojego samochodu. Pan Kulpa został w środku, powołując się na paragrafy umowy o pracę, według których samochód użyczono mu na czas pracy. Natychmiast stracił pracę, ale też nie wyszedł. Miasto stało. Ktoś doradzał, żeby pan Kulpa odpalił tira i pojechał prosto do psychiatryka na ul. Sobieskiego opowiedzieć tam o wojnie, którą wymyślił przy rannej kawie. Nie dał się na to nabrać, bo nie jest chory.

Wstając od zalaminowanych dowodów na swoje życie, pan Kulpa idzie do ubikacji, a że elektryczność w kawalerce odłączona od pół roku, siusia przy otwartych drzwiach i słychać jak szepce: mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa. Z kabiny tira wysiadł z sympatii dla bardzo miłego negocjatora policyjnego, teraz wisi nad nim nawet 8 lat więzienia, ale tymczasem Henryk Kulpa, kierowca, działa. Zawsze działał społecznie – wraca do laminatów – w 2006 r. założył Wspólnotę Raj, „aby chrześcijanie dawali wspólne świadectwo służby swemu królestwu”. Mówiła mu śp. Elżbieta, żeby raczej coś zrobił dla córki, ale on znów miał te profetyczne sny: jeździł ciężarówką z Janem Pawłem II po Rzymie. A już na jawie został bratem Henrykiem w swojej Wspólnocie Raj i wreszcie rozumiał życie, był gruby i wreszcie się odchudził za pomocą tłuszczowej diety, był spragniony wiedzy i zapisał się na studia teologiczne.

A teraz, po wywołaniu wojny, pan Kulpa, zachęcony poparciem płynącym od ludzi stojących w korku przy rondzie AK, wejdzie w politykę i zmieni Polskę w monarchię elekcyjną. Zalaminował już program partii: między innymi zakończy wewnętrzne spory w Polsce, ale także kierowcy tirów nigdy więcej nie będą czekali na rampach przy załadunku towarów.

Królem pan Kulpa zostanie, z pomocą boską, jeśli naród tak zdecyduje. Sam się nie będzie pchał na tron. Przychodzi do kawalerki Andrzejek z rodziną, synem i żoną, bezdomny i bezrobotny, mimo to dowcipny, i mówi panu Kulpie: cześć królu! Rodzina lokuje się u siebie, za regałem. Henryk Kulpa, zwolniony kierowca, odbiera telefon z poparciem od osoby, która straciła swoją gitarę. Pan Kulpa obiecuje nową gitarę.

Polityka 42.2013 (2929) z dnia 15.10.2013; Kraj; s. 29
Oryginalny tytuł tekstu: "Wojna pana Kulpy"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Historia

Dlaczego tak późno? Marian Turski w 80. rocznicę wybuchu powstania w getcie warszawskim

Powstanie w warszawskim getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy większość blisko półmilionowego żydowskiego miasta już nie żyła, została zgładzona.

Marian Turski
19.04.2023
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną